"W końcu kiedy podda się całkowicie tajemniczym planom Boga, wyrzekając
się wszelkiego rozumowania i własnej obrony, cierpienie jego ustanie."
piątek, 14 listopada 2014
poniedziałek, 3 listopada 2014
O Panie, Tyś mnie umiłował i udzieliłeś mi dobrej nadziei, pociesz i utwierdź moje serce we wszelkim czynie i dobrej mowie (2 Tes 2,16-17)
"W prześladowaniach, upokorzeniach, niepowodzeniach apostoł nauczy się
nie ufać własnym siłom i przekona się o własnej niewystarczalności i
o niewystarczalności wszystkich środków ludzkich, a zatem pokładać tylko
w Bogu swoją nadzieję. Nauczy się pracować jedynie z miłości ku Bogu
bez szukania pociechy, jaką daje powodzenie, uwolni się od sądów
ludzkich, działać będzie niezależnie od uznania lub potępienia, zważając
jedynie na sąd Boga. Utrapienia, jakie napotyka w działalności
apostolskiej, są dla niego ciemną nocą, porównywalna z nocą dusz
kontemplatywnych, nocą bolesną, lecz bardzo cenną, ponieważ jest
przeznaczona na to, aby go oczyścić ze wszystkich resztek miłości
własnej, próżności, przywiązania do stworzeń i do ich względów. Jeśli
dobrze przyjmie tę noc, doprowadzi go ona do coraz większej czystości
wewnętrznej, a więc do głębszego zjednoczenia z Bogiem oraz do
skuteczniejszego apostolstwa. Apostoł powinien więc trwać mocny
w nadziei i mimo wszystko być pewnym powodzenia, tak jeśli chodzi
o zbawienie powierzonych mu dusz, jak i osobiste uświęcenie. „Przeto,
bracia moi najmilsi — zachęca św. Paweł — bądźcie wytrwali
i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że
trud wasz nie pozostaje daremny w Panu” (1 Kor 15, 58)."
czwartek, 18 września 2014
„Przyjdź, Duchu Święty, przyjdź, dawco darów”
Chrześcijanin na chrzcie świętym razem z łaską uświęcającą i innymi cnotami wlanymi otrzymuje dary Ducha Świętego. Jeśli cnoty wlane są zasadami nadprzyrodzonymi, które czynią człowieka zdolnym działać w sposób cnotliwy i zasługujący na życie wieczne, to dary są zasadami nadprzyrodzonymi, które uzdalniają go, by przyjmował pomoc Ducha Świętego, odbierał Jego natchnienia i pobudki oraz odpowiadał im. Św. Tomasz przyrównuje dary do żagli okrętowych; jak dzięki żaglom wiatr porusza i niesie okręt, tak Duch Święty przez dary porusza i prowadzi człowieka. W ten sposób droga do świętości staje się łatwiejsza i bezpieczniejsza.
„Człowiek zmysłowy — mówi św. Paweł — nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać... Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko” (1 Kor 2, 14-15). Chrześcijanin jest człowiekiem duchowym, w którym mieszka Duch Święty i przez swoje dary czyni go zdolnym pojąć „sprawy Ducha Bożego”. „Sprawiedliwy, który już żyje życiem łaski i działa przy pomocy cnót... potrzebuje tych siedmiu darów, które przypisuje się szczególnie „Duchowi Świętemu. Dzięki nim człowiek staje się posłuszniejszy i mocniejszy, a zarazem może iść łatwiej i z ochotą za pobudką Bożą” (Leon XIII). Bóg w swojej nieskończonej dobroci nie odmawia chrześcijaninowi niczego, co jest potrzebne do jego uświęcenia. Fakt, że udzielił mu darów, wskazuje na to, że On sam chce wkraczać w jego życie duchowe poprzez działanie Ducha Świętego. Ponadto zarówno dary, jak łaska i cnoty wlane zostały nam dane w zarodku, czyli jako nasienie; do swojego rozwoju nasienie to wymaga dobrej ziemi i ciągłej troski, co zależy od dobrej woli każdego. Egoizm, przywiązanie do siebie samego i do stworzeń nie tylko utrudniają rozwój cnót, ale też wstrzymują rozwój darów. Miłość natomiast wyzwala je od wszelkiej przeszkody i uwalnia je, na podobieństwo żagli rozwiniętych, na powiew Ducha Świętego.
„Człowiek zmysłowy — mówi św. Paweł — nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać... Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko” (1 Kor 2, 14-15). Chrześcijanin jest człowiekiem duchowym, w którym mieszka Duch Święty i przez swoje dary czyni go zdolnym pojąć „sprawy Ducha Bożego”. „Sprawiedliwy, który już żyje życiem łaski i działa przy pomocy cnót... potrzebuje tych siedmiu darów, które przypisuje się szczególnie „Duchowi Świętemu. Dzięki nim człowiek staje się posłuszniejszy i mocniejszy, a zarazem może iść łatwiej i z ochotą za pobudką Bożą” (Leon XIII). Bóg w swojej nieskończonej dobroci nie odmawia chrześcijaninowi niczego, co jest potrzebne do jego uświęcenia. Fakt, że udzielił mu darów, wskazuje na to, że On sam chce wkraczać w jego życie duchowe poprzez działanie Ducha Świętego. Ponadto zarówno dary, jak łaska i cnoty wlane zostały nam dane w zarodku, czyli jako nasienie; do swojego rozwoju nasienie to wymaga dobrej ziemi i ciągłej troski, co zależy od dobrej woli każdego. Egoizm, przywiązanie do siebie samego i do stworzeń nie tylko utrudniają rozwój cnót, ale też wstrzymują rozwój darów. Miłość natomiast wyzwala je od wszelkiej przeszkody i uwalnia je, na podobieństwo żagli rozwiniętych, na powiew Ducha Świętego.
sobota, 13 września 2014
Królestwo Boże i jego sprawiedliwość
Naucz mnie, Panie, wypełnić wszystko, co sprawiedliwe (Mt 3, 15)
„Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33). W pełnej doskonałości mieści się jako aspekt cząstkowy, lecz zarazem konieczny, sprawiedliwość rozumiana jako cnota, która oddaje każdemu, co mu się należy. O tym również mówił Jezus. Kiedy faryzeusze pytali Go, czy trzeba płacić podatek cesarzowi rzymskiemu, odpowiedział; „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 20). Sprawiedliwość żąda, aby każdemu przyznano to miejsce i prawo, jakie się mu należy; Bogu zawsze pierwsze miejsce i pierwsza cześć: serca i ducha, posłuszeństwa i miłości bez zastrzeżeń; prawowitej władzy państwowej i każdemu człowiekowi zaś uszanowanie zależne od praw każdego. W tym znaczeniu św. Tomasz uczy: „Sprawiedliwość jest cnotą, która oddaje każdemu, co mu się należy, zawsze i stale” (II-a II-ae 58, 1). Pismo święte nieraz to powtarza: „Zaprawiajcie się w dobrym! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie” (Iz 1, 17). I jeszcze: „Kto postępuje sprawiedliwie i kto mówi uczciwie, kto odrzuca zyski bezprawne, kto się wzbrania dłońmi przed wzięciem podarku... ten będzie mieszkał na wysokościach” (Iz 33, 15-16), czyli będzie miły Bogu i błogosławiony przez Niego. Człowiek powinien postępować tak, aby szanować wszystkie prawa podobnych sobie, szczególnie tych, którzy są najbardziej potrzebujący i bezbronni, nie żerując nigdy na innych dla osobistej niesprawiedliwej korzyści. Sprawiedliwość wewnętrzna chrześcijanina powinna rozjaśniać cały jego stosunek do bliźniego bez zaniedbania żadnego obowiązku. „Wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie — mówi św. Paweł — jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli” (Flp 4, 8). Obowiązek starania się na pierwszym miejscu „o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość” nie może i nie powinien czynić chrześcijanina niedbałym w wypełnianiu jego obowiązków społecznych, owszem, winien sprawić, aby bardziej starał się budzić wszędzie zmysł sprawiedliwości ewangelicznej.
O Panie, wonność Twojej sprawiedliwości jest wszędzie tak wielka, że Ciebie nie nazywa się po prostu. sprawiedliwym, lecz samą Sprawiedliwością, owszem, Sprawiedliwością, która usprawiedliwia. A tym bardziej możesz usprawiedliwiać, im więcej jesteś skłonny przebaczać. Dlatego każdy, kto żałując za grzechy swoje odczuwa głód i pragnienie sprawiedliwości, niech wierzy w Ciebie, bo Ty usprawiedliwiasz grzesznego... a dostąpi w Tobie pokoju...
Twoja Męka jest najdoskonalszym schronieniem, jedynym lekarstwem. Ona nas wspomaga, kiedy nasza roztropność ustaje, sprawiedliwość jest zbyt słaba, a zasługi naszej świętości marne. Kto istotnie mógłby utrzymywać, że jego mądrość, sprawiedliwość czy świętość wystarczają, aby mu zapewnić zbawienie?... Gdy siła moja ustaje, nie będę się niepokoił ani tracił ufności. Wiem, co uczynię: wezmę kielich zbawienia i będę wzywał Imienia Pana, Oświeć moje oczy, o Panie, abym wiedział, co Ci jest miłe w każdym czasie, a stanę się mądry. Nie pamiętaj na błędy mojej młodości i moją nieświadomość, a będę sprawiedliwy. Prowadź mnie, Panie, Twoją drogą, a będę święty. Lecz jeśli Twoja krew nie przyczyni się za mną, nie będę zbawiony (św. Bernard).
„Starajcie się o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość.” Sprawiedliwość panuje w niebie; spraw, o Panie, aby panowała również w Twoim Kościele... A panuje, gdy człowiek oddaje Tobie to, co Ci się należy, wówczas bowiem dla miłości Twojej oddaje także stworzeniu, które kocha dla Ciebie, to, co mu się należy. Dla tej samej przyczyny oddajmy także sobie samym to, co się nam należy, kiedy bowiem nasycimy się Tobą, Panie, osiągniemy całe dobro, do jakiego jesteśmy zdolni. Wówczas nasza sprawiedliwość będzie wypełniona... Wtedy dusza moja nie będzie więcej łaknęła ani pragnęła, mając prawdziwe pożywienie: „Moim pokarmem jest czynić wolę Ojca mojego i dokonać Jego dzieła”. Właśnie dlatego Ty ogłaszasz, o Zbawicielu nasz, że doskonała sprawiedliwość polega na wykonywaniu we wszystkim najświętszej woli Ojca niebieskiego i uczynieniu Jej regułą naszej woli. Lecz kiedy uzgadniamy naszą wolę z Jego wolą, wówczas On czyni to, co nam się podoba... „On uczyni wolę tych, którzy się Go boją” i tak wypełni wszystkie ich pragnienia (J. B. Bossuet).
„Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33). W pełnej doskonałości mieści się jako aspekt cząstkowy, lecz zarazem konieczny, sprawiedliwość rozumiana jako cnota, która oddaje każdemu, co mu się należy. O tym również mówił Jezus. Kiedy faryzeusze pytali Go, czy trzeba płacić podatek cesarzowi rzymskiemu, odpowiedział; „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22, 20). Sprawiedliwość żąda, aby każdemu przyznano to miejsce i prawo, jakie się mu należy; Bogu zawsze pierwsze miejsce i pierwsza cześć: serca i ducha, posłuszeństwa i miłości bez zastrzeżeń; prawowitej władzy państwowej i każdemu człowiekowi zaś uszanowanie zależne od praw każdego. W tym znaczeniu św. Tomasz uczy: „Sprawiedliwość jest cnotą, która oddaje każdemu, co mu się należy, zawsze i stale” (II-a II-ae 58, 1). Pismo święte nieraz to powtarza: „Zaprawiajcie się w dobrym! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie” (Iz 1, 17). I jeszcze: „Kto postępuje sprawiedliwie i kto mówi uczciwie, kto odrzuca zyski bezprawne, kto się wzbrania dłońmi przed wzięciem podarku... ten będzie mieszkał na wysokościach” (Iz 33, 15-16), czyli będzie miły Bogu i błogosławiony przez Niego. Człowiek powinien postępować tak, aby szanować wszystkie prawa podobnych sobie, szczególnie tych, którzy są najbardziej potrzebujący i bezbronni, nie żerując nigdy na innych dla osobistej niesprawiedliwej korzyści. Sprawiedliwość wewnętrzna chrześcijanina powinna rozjaśniać cały jego stosunek do bliźniego bez zaniedbania żadnego obowiązku. „Wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie — mówi św. Paweł — jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli” (Flp 4, 8). Obowiązek starania się na pierwszym miejscu „o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość” nie może i nie powinien czynić chrześcijanina niedbałym w wypełnianiu jego obowiązków społecznych, owszem, winien sprawić, aby bardziej starał się budzić wszędzie zmysł sprawiedliwości ewangelicznej.
O Panie, wonność Twojej sprawiedliwości jest wszędzie tak wielka, że Ciebie nie nazywa się po prostu. sprawiedliwym, lecz samą Sprawiedliwością, owszem, Sprawiedliwością, która usprawiedliwia. A tym bardziej możesz usprawiedliwiać, im więcej jesteś skłonny przebaczać. Dlatego każdy, kto żałując za grzechy swoje odczuwa głód i pragnienie sprawiedliwości, niech wierzy w Ciebie, bo Ty usprawiedliwiasz grzesznego... a dostąpi w Tobie pokoju...
Twoja Męka jest najdoskonalszym schronieniem, jedynym lekarstwem. Ona nas wspomaga, kiedy nasza roztropność ustaje, sprawiedliwość jest zbyt słaba, a zasługi naszej świętości marne. Kto istotnie mógłby utrzymywać, że jego mądrość, sprawiedliwość czy świętość wystarczają, aby mu zapewnić zbawienie?... Gdy siła moja ustaje, nie będę się niepokoił ani tracił ufności. Wiem, co uczynię: wezmę kielich zbawienia i będę wzywał Imienia Pana, Oświeć moje oczy, o Panie, abym wiedział, co Ci jest miłe w każdym czasie, a stanę się mądry. Nie pamiętaj na błędy mojej młodości i moją nieświadomość, a będę sprawiedliwy. Prowadź mnie, Panie, Twoją drogą, a będę święty. Lecz jeśli Twoja krew nie przyczyni się za mną, nie będę zbawiony (św. Bernard).
„Starajcie się o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość.” Sprawiedliwość panuje w niebie; spraw, o Panie, aby panowała również w Twoim Kościele... A panuje, gdy człowiek oddaje Tobie to, co Ci się należy, wówczas bowiem dla miłości Twojej oddaje także stworzeniu, które kocha dla Ciebie, to, co mu się należy. Dla tej samej przyczyny oddajmy także sobie samym to, co się nam należy, kiedy bowiem nasycimy się Tobą, Panie, osiągniemy całe dobro, do jakiego jesteśmy zdolni. Wówczas nasza sprawiedliwość będzie wypełniona... Wtedy dusza moja nie będzie więcej łaknęła ani pragnęła, mając prawdziwe pożywienie: „Moim pokarmem jest czynić wolę Ojca mojego i dokonać Jego dzieła”. Właśnie dlatego Ty ogłaszasz, o Zbawicielu nasz, że doskonała sprawiedliwość polega na wykonywaniu we wszystkim najświętszej woli Ojca niebieskiego i uczynieniu Jej regułą naszej woli. Lecz kiedy uzgadniamy naszą wolę z Jego wolą, wówczas On czyni to, co nam się podoba... „On uczyni wolę tych, którzy się Go boją” i tak wypełni wszystkie ich pragnienia (J. B. Bossuet).
poniedziałek, 8 września 2014
Wytrwać aż do końca
Panie, pociesz serce moje i utwierdź we wszelkim czynie i dobrej mowie (2 Tes 2, 17)
Człowiek obciążony materią podlega następstwom jej zmienności. Ciało ulega zmęczeniu, zmysły wrażeniom i niepokojom. Oto przyczyna ciągłej zmienności: to, co przed chwilą radowało, nagłe staje się obojętne, nużące, nie do zniesienia. Nikt nie może uniknąć takiego stanu, nikomu jednak nie brak środków, by wytrwać. Sam Bóg zaradził niestałości człowieka, udzielając mu cnoty wytrwałości, której przedmiotem szczególnym jest trwanie w wysiłku. Cnota wlana powinna być rozwijana przez praktykę; a doświadczenia życiowe dają właśnie taką okazję. „Chlubimy się także z ucisku — pisze św. Paweł — wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość wypróbowaną cnotę, a wypróbowana cnota zaś nadzieję” (Rz 5, 3-4). Chrześcijanin ufa, że posiądzie Boga, ponieważ cierpi dla Niego. Dlatego nie upada, lecz chlubi się w swoich cierpieniach. W ten sposób wytrwałość jest pewną drogą do nadziei życia wiecznego, a nadzieja „zawieść nie może”, ponieważ Bóg nas miłuje (tamże 5).Jezus zapowiadając uczniom prześladowania, jakie będą musieli znosić z miłości ku Niemu, kończy: „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mk 13, 13). Łukasz przytacza tę samą myśl, wyrażając się nieco inaczej, lecz nie mniej znacząco: „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk 21, 19). Nie ulega wątpliwości: kto chce zachować duszę swoją na życie wieczne, powinien wytrwać w dobrym, nie lękając się trudu i doświadczeń. Biorąc pod uwagę ułomność i słabość człowieka, wytrwałość jego nie może pozostać bez szczerby; a jednak powinien wytrwać, podnosząc się natychmiast po każdym upadku i wynagradzając zań, rozpoczynać od początku. Dopóki Bóg nie udzieli swoich szczególnych darów i nie uczyni człowieka wytrwałym, wytrwałość jego polega właśnie na ciągłym dźwiganiu się, nawracaniu i poprawianiu. Tak przyniesie dobry owoc (Łk 8, 15), a jego wytrwałość ukoronuje Bóg najwyższą łaską ostatecznej wytrwałości.
Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny (Mt 1,1-16.18-23)
"Jakże ważne dla historii zbawienia było narodzenie osób wymienionych w
dzisiejszej Ewangelii! A przecież nie wszyscy oni byli "święci". Bóg
pisze prosto na krzywych liniach ludzkiego życia i na krzywych liniach
historii świata.
Maryja nie wzięła się znikąd. I znikąd nie wziął się Bóg-Człowiek, Jej Syn. Przypomina nam o tym dzisiejsze święto i dzisiejsza Ewangelia. Dobro nie bierze się znikąd. Zawsze jest owocem jakieś historii, nie koniecznie pięknej i dobrej, tak jak nie zawsze piękna i dobra była historia Izraela, historia protoplastów Maryi i Jej Syna. Skoro Bóg jest obecny w historii, to dlatego nie jest ona nigdy do końca zła. Z każdego złego zawirowania historii Bóg potrafi wydobyć wielkie dobro i doprowadzić historię do szczęśliwego końca."
"Cały szereg imion. Ojcowie, synowie, czasem matki. Różne losy, różne drogi, bardzo różne, niekoniecznie dobre wybory. Na końcu człowiek o imieniu Józef. Jego wahanie. Poszukiwanie dobra. I wybór.
Maryja nie wzięła się znikąd. I znikąd nie wziął się Bóg-Człowiek, Jej Syn. Przypomina nam o tym dzisiejsze święto i dzisiejsza Ewangelia. Dobro nie bierze się znikąd. Zawsze jest owocem jakieś historii, nie koniecznie pięknej i dobrej, tak jak nie zawsze piękna i dobra była historia Izraela, historia protoplastów Maryi i Jej Syna. Skoro Bóg jest obecny w historii, to dlatego nie jest ona nigdy do końca zła. Z każdego złego zawirowania historii Bóg potrafi wydobyć wielkie dobro i doprowadzić historię do szczęśliwego końca."
"Cały szereg imion. Ojcowie, synowie, czasem matki. Różne losy, różne drogi, bardzo różne, niekoniecznie dobre wybory. Na końcu człowiek o imieniu Józef. Jego wahanie. Poszukiwanie dobra. I wybór.
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie. Bo usłyszał, że to, co się stało, wydarzyło się aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka.
To wszystko, co wydarzyło się w życiu Józefa i jego Małżonki i w życiu tych, którzy ich poprzedzili miało sens. Ludzkie decyzje, często błędne, zbrodnicze lub tragiczne, tego sensu nie przekreśliły. Niektórzy ten sens widzieli. Inni szli po omacku. Także Józef i Maryja nie wiedzieli, co ich czeka – i co czeka Tego, który się miał narodzić.
Życie ma sens. Każdy jego moment, każda decyzja, każda radość i każdy ból. Bóg jest w stanie wypełnić sensem nawet rany zadane przez zło. On pisze naszą historię i historię świata, w której my też mamy swoje miejsce. Jej końcem jest: Jego władza i Jego pokój aż do krańców ziemi."
To wszystko, co wydarzyło się w życiu Józefa i jego Małżonki i w życiu tych, którzy ich poprzedzili miało sens. Ludzkie decyzje, często błędne, zbrodnicze lub tragiczne, tego sensu nie przekreśliły. Niektórzy ten sens widzieli. Inni szli po omacku. Także Józef i Maryja nie wiedzieli, co ich czeka – i co czeka Tego, który się miał narodzić.
Życie ma sens. Każdy jego moment, każda decyzja, każda radość i każdy ból. Bóg jest w stanie wypełnić sensem nawet rany zadane przez zło. On pisze naszą historię i historię świata, w której my też mamy swoje miejsce. Jej końcem jest: Jego władza i Jego pokój aż do krańców ziemi."
niedziela, 7 września 2014
Garść
„A nasze bycie razem z innymi jest warunkiem niezbędnym w drodze do Nieba, bo Niebo polega właśnie na tym, że jesteśmy razem - bez cienia egoizmu i nienawiści.”
„Czasem miłość redukujemy do życzliwości. A nawet jeszcze bardziej: do niesprawiania drugim przykrości. Pomijając, że to mało, to jeszcze bywa głupie, tchórzliwe i krzywdzące. Owszem, jest wygodne. Dla nas. Tymczasem miłość wymaga, by nie wyrządzać innym zła. Także zaniedbaniem ostrzeżenia. Także nadmierną pobłażliwością. Także chronieniem przed konsekwencjami błędów…
Miłość oznacza mądrość i odpowiedzialność za drugiego. Jeśli tak kochasz, rób co chcesz…”
„Czasem miłość redukujemy do życzliwości. A nawet jeszcze bardziej: do niesprawiania drugim przykrości. Pomijając, że to mało, to jeszcze bywa głupie, tchórzliwe i krzywdzące. Owszem, jest wygodne. Dla nas. Tymczasem miłość wymaga, by nie wyrządzać innym zła. Także zaniedbaniem ostrzeżenia. Także nadmierną pobłażliwością. Także chronieniem przed konsekwencjami błędów…
Miłość oznacza mądrość i odpowiedzialność za drugiego. Jeśli tak kochasz, rób co chcesz…”
piątek, 5 września 2014
Błogosławieństwo
Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was,
i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i
radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem
prześladowali proroków, którzy byli przed wami (Mt 5, 11-12).
"Myślę sobie, że gdyby za każdą przykrość, która chrześcijanina spotyka z powodu Jezusa ktoś przesyłał na jego bankowe konto, w zależności od wielkości krzywdy, od 100 do 1000 złotych, pewnie tańczyłby i śpiewał za każdym razem, gdyby coś takiego go spotkało. A przecież nagroda w niebie to coś znacznie więcej. Z powodu mojej wiary spotyka mnie coś przykrego? Nie ma co się żołądkować i pieklić. Alleluja! Moja nagroda jest co raz większa! To nie wariactwo. Naprawdę jest z czego się cieszyć!
Nie biadol więc, uczniu Chrystusa, jeśli z powodu Twoje wiary spotykają cię przykrości. Kiedy mówią, żeś ciaśniak, że nie myślisz albo że nie jesteś w myśleniu samodzielny. Nie ciskaj się, że cię zlekceważono, pominięto, nie doceniono. Wyrzuć ze swego serca wszelka złość na swoich nieprzyjaciół. Przecież kiedyś okaże się, że byli jak biedne, zagubione dzieci. A Ty jesteś dziedzicem Królestwa."
"Myślę sobie, że gdyby za każdą przykrość, która chrześcijanina spotyka z powodu Jezusa ktoś przesyłał na jego bankowe konto, w zależności od wielkości krzywdy, od 100 do 1000 złotych, pewnie tańczyłby i śpiewał za każdym razem, gdyby coś takiego go spotkało. A przecież nagroda w niebie to coś znacznie więcej. Z powodu mojej wiary spotyka mnie coś przykrego? Nie ma co się żołądkować i pieklić. Alleluja! Moja nagroda jest co raz większa! To nie wariactwo. Naprawdę jest z czego się cieszyć!
Nie biadol więc, uczniu Chrystusa, jeśli z powodu Twoje wiary spotykają cię przykrości. Kiedy mówią, żeś ciaśniak, że nie myślisz albo że nie jesteś w myśleniu samodzielny. Nie ciskaj się, że cię zlekceważono, pominięto, nie doceniono. Wyrzuć ze swego serca wszelka złość na swoich nieprzyjaciół. Przecież kiedyś okaże się, że byli jak biedne, zagubione dzieci. A Ty jesteś dziedzicem Królestwa."
Piątek
(1 Kor 4,1-5)
Niech uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych. A od szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny. Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będąc osądzony przez was, czy przez jakikolwiek trybunał ludzki Co więcej, nawet sam siebie nie sądzę. Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią. Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę.
(Ps 37,3-6.27-28ab.39-40)
REFREN: Zbawienie prawych pochodzi od Pana
Miej ufność w Panu i czyń to, co dobre,
a będziesz mieszkał na ziemi i żył bezpiecznie.
Raduj się w Panu,*
a On spełni pragnienia twego serca.
Powierz Panu swą drogę,
zaufaj mu, a On sam będzie działał.
On sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło,
a prawość twoja jak blask południa.
Odstąp od złego, czyń dobrze,
abyś mógł przetrwać na wieki.
Gdyż Pan miłuje sprawiedliwość
i nie opuszcza swych świętych.
Zbawienie sprawiedliwych pochodzi od Pana,
On ich ucieczką w czasie utrapienia.
Pan ich wspomaga i wyzwala,
wyzwala od występnych i zachowuje,*
On bowiem jest ich ucieczką.
(J 8,12)
Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.
(Łk 5,33-39)
Faryzeusze i uczeni w piśmie rzekli do Jezusa: Uczniowie Jana dużo poszczą i modły odprawiają, tak samo uczniowie faryzeuszów; Twoi zaś jedzą i piją. Jezus rzekł do nich: Czy możecie gości weselnych nakłonić do postu, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas kiedy zabiorą im pana młodego, i wtedy, w owe dni, będą pościli. Opowiedział im też przypowieść: Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki i samo wycieknie, i bukłaki się zepsują. Lecz młode wino należy wlewać do nowych bukłaków. Kto się napił starego wina, nie chce potem młodego - mówi bowiem: Stare jest lepsze.
Nawrócenie nie jest kwestią przejęcia pewnych zewnętrznych form i systematycznego odprawiania rytuałów. Chrześcijaństwo jest religią życia: gesty i znaki muszą wyrażać wewnętrzną dyspozycję. Sprawując Eucharystię, odnawiamy w sobie pragnienie codziennego składania swojego życia w ofierze posłuszeństwa Bogu Ojcu. Jeśli tak się nie dzieje, będziemy wewnętrznie rozdarci: nasze życie toczyć się będzie obok naszej religijności, zupełnie tak, jak gdyby Bóg nie istniał.
(ks. Jarosław Januszewski)
MĘŻNI I WIELKODUSZNI
Ufam Tobie, Panie! Niech mężnym będzie serce moje; ufam Tobie (Ps 27, 14)
„Do wszystkich warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 12-13). Oto postawa wielkoduszności: nie wykluczać niczego z własnego życia, przyjąć każdą okoliczność, poddać się każdej niewygodzie, usiłować wszystko czynić na chwalę Boga licząc na Jego pomoc.
Św. Teresa od Jezusa zachęca, by pielęgnować wielkoduszne pragnienia i podejmować dla Pana nawet rzeczy wielkie, jeśli widzimy, że taka jest Jego wola. „Bóg chce — pisze — byśmy mieli serce odważne i dusze mężne miłuje, jeśli tylko chodzą przed Nim w pokorze, w niczym nie polegając na samych sobie; nie widziałam nigdy takiej duszy wspaniałomyślnej, by pozostała w tyle na drodze doskonałości; ani też duszy małodusznej, jakkolwiek by małoduszność swoją pokrywała mianem pokory, by i po wielu latach tak daleko postąpiła, jak tamte w krótkim czasie postępują” (Ż. 13, 2). Wielkoduszność chrześcijańska nie opiera się na siłach człowieka, lecz na sile Boga; idzie więc w parze z pokorą i nieufnością względem samej siebie, co więcej, zakłada ją. Ma za hasło słowa Apostoła: „Jestem najmniejszy ze wszystkich” (1 Kor 15, 8), lecz „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Człowiek wielkoduszny nie daje się oszukać pokorze fałszywej, która pod pozorem pychy obawia się podjąć wielkoduszne czyny, lub doznać niepowodzenia w trudnych dziełach i wycofuje się, stawiając wyżej spokojne życie i własną wygodę. „Miłość doskonała — poucza św. Tomasz — przykłada rękę do każdego trudnego dzieła”. Gdy wykonuje się coś z czystą intencją, mając na celu jedynie upodobanie i chwałę Boga i nie schodząc z drogi posłuszeństwa, niebezpieczeństwo pychy nie istnieje; może natomiast być ukryta pychą odmówienie podjęcia czynu z obawy przed niepowodzeniem. Chrześcijanie nie szukają własnej wielkości, lecz wielkości Boga, a jeśli Bóg może być wywyższony przez ich upokorzenie, nie unikają go. Byleby tylko służyć Panu, godzą się żyć „wśród czci i pohańbienia, przez dobrą sławę i zniesławienie... Jakby smutni, lecz zawsze radośni... Jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko!” (2 Kor 6, 8. 10).
"O Boże mój, co czyni dla Ciebie ten, kto całego siebie nie wyniszczy dla Ciebie? Ach, jakże mi daleko do takiego zagubienia siebie dla chwały Twojej! Dla tego samego już, chociażby nie było innych do tego powodów, należałoby mi już pragnąć nie żyć, bo nie żyję, tak jak Tobie jestem winna. Ileż niedoskonałości widzę w sobie! Ile słabości i niedołęstwa w służeniu Tobie! Nieraz wolałabym prawie odejść od zmysłów, aby tylko nie widzieć siebie taką złą i nędzną, jaką jestem. Ty zaradź tej nędzy, bo sam jesteś mocen to uczynić!
O Panie, jak niewiele czynimy dla Ciebie! Tych bowiem maluczkich aktów i praktyk, nie mających w sobie znaczenia i wagi, drobnych jakby ziarnko soli, które lada ptaszyna w dziobie swoim uniesie, nie będziemy chyba podawali za dowody wielkiej miłości i umartwienia. Chociażby takich rzeczy było jak najwięcej, nie za zasługę je sobie poczytywać możemy, jakbyśmy czynili co dla Ciebie, ale raczej wstydzić się przed Tobą powinniśmy, jeśli do nich jakąś wagę przywiązujemy. Mnie pierwszej ten wstyd się należy, bo na każdym kroku zapominam o niezliczonych łaskach, jakie otrzymuję od Ciebie. Nie przeczę, że Ty w nieskończonym swoim Miłosierdziu i te drobiazgi raczysz nam zaliczać jako wielką zasługę, ale ja chciałabym za nic je poczytywać i ani zważać nawet na to, że je spełniam, bo w rzeczy samej wszystko to jest niczym.
Wybacz mi, Boże mój! i nie poczytuj mi tego za winę, że w niczym Tobie nie służąc, choć tym sposobem szukam sobie jakiejś pociechy. Gdybym umiała w wielkich rzeczach Tobie służyć, nie wspominałabym o tych drobnostkach. Szczęśliwy ten, komu jest dane wielkimi czynami chwalić Ciebie! Gdyby dość było tego, że mu zazdroszczę i pragnę mu być podobną, pewno nie byłabym ostatnią, by Cię zadowolić. Ale na nic się nie zdam, Panie! Udziel mi nieco swojej siły przez tę wielką miłość, jaką mnie miłujesz!" (Ż. 39, 6. 13).
"O miłości Boga, jakże jesteś mocna! Nie ma takiej rzeczy, która by się niepodobną zdawała temu, kto miłuje! O, szczęśliwa ta dusza, która osiągnęła Twój pokój — Boże mój! Ona wznosi się ponad wszystkie niebezpieczeństwa i utrapienia świata i niczego się nie lęka, skoro wie, że służy Oblubieńcowi i Panu tak dobremu." (św. Teresa od Jezusa: Życie 39, 6. 13; Podniety miłości Bożej 3, 4)
Niech uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych. A od szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny. Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będąc osądzony przez was, czy przez jakikolwiek trybunał ludzki Co więcej, nawet sam siebie nie sądzę. Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią. Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę.
(Ps 37,3-6.27-28ab.39-40)
REFREN: Zbawienie prawych pochodzi od Pana
Miej ufność w Panu i czyń to, co dobre,
a będziesz mieszkał na ziemi i żył bezpiecznie.
Raduj się w Panu,*
a On spełni pragnienia twego serca.
Powierz Panu swą drogę,
zaufaj mu, a On sam będzie działał.
On sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło,
a prawość twoja jak blask południa.
Odstąp od złego, czyń dobrze,
abyś mógł przetrwać na wieki.
Gdyż Pan miłuje sprawiedliwość
i nie opuszcza swych świętych.
Zbawienie sprawiedliwych pochodzi od Pana,
On ich ucieczką w czasie utrapienia.
Pan ich wspomaga i wyzwala,
wyzwala od występnych i zachowuje,*
On bowiem jest ich ucieczką.
(J 8,12)
Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.
(Łk 5,33-39)
Faryzeusze i uczeni w piśmie rzekli do Jezusa: Uczniowie Jana dużo poszczą i modły odprawiają, tak samo uczniowie faryzeuszów; Twoi zaś jedzą i piją. Jezus rzekł do nich: Czy możecie gości weselnych nakłonić do postu, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas kiedy zabiorą im pana młodego, i wtedy, w owe dni, będą pościli. Opowiedział im też przypowieść: Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki i samo wycieknie, i bukłaki się zepsują. Lecz młode wino należy wlewać do nowych bukłaków. Kto się napił starego wina, nie chce potem młodego - mówi bowiem: Stare jest lepsze.
Nawrócenie nie jest kwestią przejęcia pewnych zewnętrznych form i systematycznego odprawiania rytuałów. Chrześcijaństwo jest religią życia: gesty i znaki muszą wyrażać wewnętrzną dyspozycję. Sprawując Eucharystię, odnawiamy w sobie pragnienie codziennego składania swojego życia w ofierze posłuszeństwa Bogu Ojcu. Jeśli tak się nie dzieje, będziemy wewnętrznie rozdarci: nasze życie toczyć się będzie obok naszej religijności, zupełnie tak, jak gdyby Bóg nie istniał.
(ks. Jarosław Januszewski)
MĘŻNI I WIELKODUSZNI
Ufam Tobie, Panie! Niech mężnym będzie serce moje; ufam Tobie (Ps 27, 14)
„Do wszystkich warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 12-13). Oto postawa wielkoduszności: nie wykluczać niczego z własnego życia, przyjąć każdą okoliczność, poddać się każdej niewygodzie, usiłować wszystko czynić na chwalę Boga licząc na Jego pomoc.
Św. Teresa od Jezusa zachęca, by pielęgnować wielkoduszne pragnienia i podejmować dla Pana nawet rzeczy wielkie, jeśli widzimy, że taka jest Jego wola. „Bóg chce — pisze — byśmy mieli serce odważne i dusze mężne miłuje, jeśli tylko chodzą przed Nim w pokorze, w niczym nie polegając na samych sobie; nie widziałam nigdy takiej duszy wspaniałomyślnej, by pozostała w tyle na drodze doskonałości; ani też duszy małodusznej, jakkolwiek by małoduszność swoją pokrywała mianem pokory, by i po wielu latach tak daleko postąpiła, jak tamte w krótkim czasie postępują” (Ż. 13, 2). Wielkoduszność chrześcijańska nie opiera się na siłach człowieka, lecz na sile Boga; idzie więc w parze z pokorą i nieufnością względem samej siebie, co więcej, zakłada ją. Ma za hasło słowa Apostoła: „Jestem najmniejszy ze wszystkich” (1 Kor 15, 8), lecz „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Człowiek wielkoduszny nie daje się oszukać pokorze fałszywej, która pod pozorem pychy obawia się podjąć wielkoduszne czyny, lub doznać niepowodzenia w trudnych dziełach i wycofuje się, stawiając wyżej spokojne życie i własną wygodę. „Miłość doskonała — poucza św. Tomasz — przykłada rękę do każdego trudnego dzieła”. Gdy wykonuje się coś z czystą intencją, mając na celu jedynie upodobanie i chwałę Boga i nie schodząc z drogi posłuszeństwa, niebezpieczeństwo pychy nie istnieje; może natomiast być ukryta pychą odmówienie podjęcia czynu z obawy przed niepowodzeniem. Chrześcijanie nie szukają własnej wielkości, lecz wielkości Boga, a jeśli Bóg może być wywyższony przez ich upokorzenie, nie unikają go. Byleby tylko służyć Panu, godzą się żyć „wśród czci i pohańbienia, przez dobrą sławę i zniesławienie... Jakby smutni, lecz zawsze radośni... Jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko!” (2 Kor 6, 8. 10).
"O Boże mój, co czyni dla Ciebie ten, kto całego siebie nie wyniszczy dla Ciebie? Ach, jakże mi daleko do takiego zagubienia siebie dla chwały Twojej! Dla tego samego już, chociażby nie było innych do tego powodów, należałoby mi już pragnąć nie żyć, bo nie żyję, tak jak Tobie jestem winna. Ileż niedoskonałości widzę w sobie! Ile słabości i niedołęstwa w służeniu Tobie! Nieraz wolałabym prawie odejść od zmysłów, aby tylko nie widzieć siebie taką złą i nędzną, jaką jestem. Ty zaradź tej nędzy, bo sam jesteś mocen to uczynić!
O Panie, jak niewiele czynimy dla Ciebie! Tych bowiem maluczkich aktów i praktyk, nie mających w sobie znaczenia i wagi, drobnych jakby ziarnko soli, które lada ptaszyna w dziobie swoim uniesie, nie będziemy chyba podawali za dowody wielkiej miłości i umartwienia. Chociażby takich rzeczy było jak najwięcej, nie za zasługę je sobie poczytywać możemy, jakbyśmy czynili co dla Ciebie, ale raczej wstydzić się przed Tobą powinniśmy, jeśli do nich jakąś wagę przywiązujemy. Mnie pierwszej ten wstyd się należy, bo na każdym kroku zapominam o niezliczonych łaskach, jakie otrzymuję od Ciebie. Nie przeczę, że Ty w nieskończonym swoim Miłosierdziu i te drobiazgi raczysz nam zaliczać jako wielką zasługę, ale ja chciałabym za nic je poczytywać i ani zważać nawet na to, że je spełniam, bo w rzeczy samej wszystko to jest niczym.
Wybacz mi, Boże mój! i nie poczytuj mi tego za winę, że w niczym Tobie nie służąc, choć tym sposobem szukam sobie jakiejś pociechy. Gdybym umiała w wielkich rzeczach Tobie służyć, nie wspominałabym o tych drobnostkach. Szczęśliwy ten, komu jest dane wielkimi czynami chwalić Ciebie! Gdyby dość było tego, że mu zazdroszczę i pragnę mu być podobną, pewno nie byłabym ostatnią, by Cię zadowolić. Ale na nic się nie zdam, Panie! Udziel mi nieco swojej siły przez tę wielką miłość, jaką mnie miłujesz!" (Ż. 39, 6. 13).
"O miłości Boga, jakże jesteś mocna! Nie ma takiej rzeczy, która by się niepodobną zdawała temu, kto miłuje! O, szczęśliwa ta dusza, która osiągnęła Twój pokój — Boże mój! Ona wznosi się ponad wszystkie niebezpieczeństwa i utrapienia świata i niczego się nie lęka, skoro wie, że służy Oblubieńcowi i Panu tak dobremu." (św. Teresa od Jezusa: Życie 39, 6. 13; Podniety miłości Bożej 3, 4)
wtorek, 2 września 2014
Ty, Panie, przepasujesz mnie mocą i nienaganną czynisz moją drogę (Ps 18, 33)
Ewangelia przedstawia życie chrześcijańskie pod kątem zdobywczości, która wymaga męstwa, odwagi, śmiałości. „Królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt 11, 12). Nawet jeśli widzimy w tym zdaniu wzmiankę o sprzeciwach diabelskich, jakie powstają przeciwko królestwu Bożemu, pozostaje prawdą, że ci wszyscy, którzy chcą zdobyć Królestwo, muszą dzielnie walczyć, by zwyciężyć siły nieprzyjacielskie i pokonać wszystkie przeszkody, jakie się im nasuwają.
Albowiem słodkie jarzmo i lekkie brzemię, o którym mówi Jezus (tamże 30), nie upoważnia do przedstawiania chrześcijaństwa jako czegoś słodkawego i zniewieściałego, co zwalniałoby od wszelkiej walki i sprowadzałoby się do bezużytecznych westchnień. Jarzmo Pańskie jest prawdziwie słodkie i lekkie, lecz tylko przy miłości prawdziwej, a więc mężnej, ożywiającej chrześcijanina; jest bowiem właściwością miłości, ze nawet rzeczy trudne i przykre czyni łatwymi i słodkimi. Nie na próżno Jezus powiedział, nie starając się łagodzić prawdy: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby... Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich., którzy ją znajdują” (Mt 7, 13-14), Chrześcijaństwo wymaga łudzi odważnych, mężnych, którzy nie lękają się i nie poddają się trudnościom drogi. Cała tradycja chrześcijańska przedstawiała naśladowanie Chrystusa jako walkę, bojowanie. Św. Paweł mówił wprost o zbroi, jaką chrześcijanin powinien nałożyć, by odnieść zwycięstwo: „...weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko” (Ef 6, 13). A oto broń: pas prawdy, pancerz sprawiedliwości, obuwie gorliwości, tarcza wiary, hełm zbawienia, a w końcu „miecz Ducha, to jest słowo Boże” (tamże 14-17). Tak uzbrojony chrześcijanin może mężnie walczyć, nie zaniedbując jednak modlitwy, ponieważ tylko Bóg może dać mu zwycięstwo. „Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu. Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście” (tamże 18).
Panie, niech mi umożliwi łaska to, co mi się wydaje niemożliwe dla naturalnych sił. Ty wiesz, jak mało mogę znieść, jak prędko tracę ducha wobec powstającej nawet małej przeciwności. Niechaj wszelkie utrapienie, jakiego doświadczam dla imienia Twego, będzie mi miłe i pożądane, gdyż cierpieć i być prześladowanym dla Ciebie to rzecz bardzo zbawienna dla mej duszy.
Wejrzyj więc, Panie, na moją niskość i ułomność, ze wszech miar Ci znaną... Najpotężniejszy Boże... wejrzyj na trud i ból sługi swego; wspieraj go we wszystkich przedsięwzięciach. Umocnij mnie męstwem z niebios, aby nie zapanował nade mną stary człowiek i nędzne ciało, niezupełnie jeszcze duchowi podległe; bo przeciwko niemu trzeba zawsze walczyć do ostatniego tchnienia tego nędznego żywota (O naśladowaniu Chrystusa III, 19,5; 20,2-3).
Panie, Boże zastępów, który powiedziałeś w Twej świętej Ewangelii: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, lecz miecz”, uzbrój mnie do walki; pałam żądzą walczenia o Twoją chwałę, ale błagam Cię, umocnij odwagę moją! Wtedy będę mogła wołać z świętym królem Dawidem: „Ty sam jesteś moją tarczą; Ty sam. Panie, zaprawiasz ręce moje do walki”. O mój Umiłowany! wiem, do jakiej walki mnie przeznaczasz. Nie na polach bitwy mam walczyć... Mieczem moim miłość! „Wyrzucę nim obcego z królestwa”, Ciebie obwołam Królem dusz, które opierają się przed poddaniem się Twojej boskiej potędze.
Jakaż to łaska, gdy rano nie czujemy ani cienia odwagi, żadnej siły do praktykowania cnoty... O, wtedy właśnie chwila odpowiednia, by „przyłożyć siekierę do korzenia drzewa”... Miłość wszystkiemu podoła: rzeczy wprost niemożliwe nie zdają się jej zbyt trudne. O Jezu, Ty nie patrzysz na wielkość naszych czynów ani nawet na trudności, ale na miłość, która pobudza nas do ich spełnienia (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus: Modlitwa na uproszenie odwagi w walce; List XL).
Albowiem słodkie jarzmo i lekkie brzemię, o którym mówi Jezus (tamże 30), nie upoważnia do przedstawiania chrześcijaństwa jako czegoś słodkawego i zniewieściałego, co zwalniałoby od wszelkiej walki i sprowadzałoby się do bezużytecznych westchnień. Jarzmo Pańskie jest prawdziwie słodkie i lekkie, lecz tylko przy miłości prawdziwej, a więc mężnej, ożywiającej chrześcijanina; jest bowiem właściwością miłości, ze nawet rzeczy trudne i przykre czyni łatwymi i słodkimi. Nie na próżno Jezus powiedział, nie starając się łagodzić prawdy: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby... Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich., którzy ją znajdują” (Mt 7, 13-14), Chrześcijaństwo wymaga łudzi odważnych, mężnych, którzy nie lękają się i nie poddają się trudnościom drogi. Cała tradycja chrześcijańska przedstawiała naśladowanie Chrystusa jako walkę, bojowanie. Św. Paweł mówił wprost o zbroi, jaką chrześcijanin powinien nałożyć, by odnieść zwycięstwo: „...weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko” (Ef 6, 13). A oto broń: pas prawdy, pancerz sprawiedliwości, obuwie gorliwości, tarcza wiary, hełm zbawienia, a w końcu „miecz Ducha, to jest słowo Boże” (tamże 14-17). Tak uzbrojony chrześcijanin może mężnie walczyć, nie zaniedbując jednak modlitwy, ponieważ tylko Bóg może dać mu zwycięstwo. „Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu. Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście” (tamże 18).
Panie, niech mi umożliwi łaska to, co mi się wydaje niemożliwe dla naturalnych sił. Ty wiesz, jak mało mogę znieść, jak prędko tracę ducha wobec powstającej nawet małej przeciwności. Niechaj wszelkie utrapienie, jakiego doświadczam dla imienia Twego, będzie mi miłe i pożądane, gdyż cierpieć i być prześladowanym dla Ciebie to rzecz bardzo zbawienna dla mej duszy.
Wejrzyj więc, Panie, na moją niskość i ułomność, ze wszech miar Ci znaną... Najpotężniejszy Boże... wejrzyj na trud i ból sługi swego; wspieraj go we wszystkich przedsięwzięciach. Umocnij mnie męstwem z niebios, aby nie zapanował nade mną stary człowiek i nędzne ciało, niezupełnie jeszcze duchowi podległe; bo przeciwko niemu trzeba zawsze walczyć do ostatniego tchnienia tego nędznego żywota (O naśladowaniu Chrystusa III, 19,5; 20,2-3).
Panie, Boże zastępów, który powiedziałeś w Twej świętej Ewangelii: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, lecz miecz”, uzbrój mnie do walki; pałam żądzą walczenia o Twoją chwałę, ale błagam Cię, umocnij odwagę moją! Wtedy będę mogła wołać z świętym królem Dawidem: „Ty sam jesteś moją tarczą; Ty sam. Panie, zaprawiasz ręce moje do walki”. O mój Umiłowany! wiem, do jakiej walki mnie przeznaczasz. Nie na polach bitwy mam walczyć... Mieczem moim miłość! „Wyrzucę nim obcego z królestwa”, Ciebie obwołam Królem dusz, które opierają się przed poddaniem się Twojej boskiej potędze.
Jakaż to łaska, gdy rano nie czujemy ani cienia odwagi, żadnej siły do praktykowania cnoty... O, wtedy właśnie chwila odpowiednia, by „przyłożyć siekierę do korzenia drzewa”... Miłość wszystkiemu podoła: rzeczy wprost niemożliwe nie zdają się jej zbyt trudne. O Jezu, Ty nie patrzysz na wielkość naszych czynów ani nawet na trudności, ale na miłość, która pobudza nas do ich spełnienia (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus: Modlitwa na uproszenie odwagi w walce; List XL).
poniedziałek, 1 września 2014
Panować nad sobą
Udziel mi, Panie, opanowania i łagodności, owoców Ducha (Ga 5, 22)
Mówiąc o zaletach potrzebnych temu, kto ma przewodzić wspólnotom chrześcijańskim, św. Paweł uczy, że powinien być „nieskłonnym do gniewu, nieskorym do pijaństwa i awantur, rozsądnym” (Tt 1, 7-8), „gościnnym, niekłótliwym” (1 Tm 3, 3). Panowanie nad sobą jest owocem umiarkowania poskramiającego gniew, wzburzenie, gwałtowność. Chrześcijaństwo nie chce kształtować charakterów słabych, lękliwych, w których zanikła wszelka żywa reakcja i został zniszczony wszelki męski odruch; pragnie kształtować ludzi mężnych, zdolnych opanować wszelkie wybuchy gniewu. Umiarkowanie i męstwo nie wykluczają się wzajemnie, lecz współdziałają w ukształtowaniu chrześcijanina, aby stał się „panem siebie”: łagodnym, cichym w stosunku do bliźniego, a gotowym zadawać gwałt sobie samemu, by opanować własne namiętności i kaprysy złego humoru. A więc wprost przeciwnie niż zarozumialcy i gwałtownicy narzucający się z pasją innym, lecz wewnętrznie słabi i nie mający zapału, by ujarzmić siebie samych i nagiąć się do łagodności ewangelicznej.
„Nie czyń nic, co jest dziełem zuchwalstwa” (Syr 10, 6), ponieważ „porywczy ujawnia głupotę” (Prz 14, 29). A głupotą jest pozwolić, by przez gniew zaciemnił się nasz umysł i popchnął nas do czynów nierozważnych. Istotnie, „gniew męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej” (Jk 1, 20). Kiedy serce jest wzburzone gniewem, nie można rozróżnić prawdy i dobra, nie można zrozumieć, jaka jest wola Boga. Tylko w ciszy i pokoju wewnętrznym człowiek może pojąć wezwania Ducha Świętego i być gotowym na Jego działanie.
Jan XXIII pisał w swoim dzienniku: „Muszę zachować pokój wewnętrzny, a zarazem wielką gorliwość; nie odstępować nigdy od zasady, która zaleca we wszystkim pokorę i łagodność, choćby odruchy i pokusy były temu przeciwne. Łagodność ta nie może być w żadnym razie bojaźliwa” (Dziennik duszy, 1939, s. 260). Brzmi tu echo częstych wezwań św. Pawła, by postępować „z całą pokorą i cichością” (Ef 4, 2) i „odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność” (Tt 3, 2). Zresztą umiarkowanie i łagodność zaliczają się do owoców Ducha (Ga 5, 22).
niedziela, 31 sierpnia 2014
Filokalia
"Kiedy przez słowa pochwały stałeś się dumny, to oczekuj hańby; albowiem powiedziano: Kto się wywyższa, będzie poniżony."
"Nie chciej słuchać o podłościach innych ludzi, bo przez takie pragnienie przenikają do ciebie rysy tych podłości."
"Lepiej jest ze czcią pomodlić się za bliźniego, niż przy każdej okazji go napominać."
"Nie chciej słuchać o podłościach innych ludzi, bo przez takie pragnienie przenikają do ciebie rysy tych podłości."
"Lepiej jest ze czcią pomodlić się za bliźniego, niż przy każdej okazji go napominać."
Czytania mszalne rozważa ks. Leszek Smoliński
"Abym mógł podjąć rozumną służbę Bożą, muszę przejść przez wiele prób wiary i duchowych doświadczeń. Chodzi o to, że moja wiara potrzebuje rozwoju i umocnienia. „Próby zapewne nas spotkają. Nie jest to niczym niezwykłym. To należy do życia wiary. Czasem próby są łagodne, czasem bardzo trudne, a nawet dramatyczne. W próbie możemy się czuć osamotnieni, ale łaska Boża, łaska zwycięskiej wiary, nigdy nas nie opuszcza. Dlatego każdą próbę, choćby najstraszniejszą, możemy przejść zwycięsko” (św. Jan Paweł II).
Bóg wzywa mnie do nieugiętej walki z własnymi słabościami i siłami zła. Jednak nie nakłada na mnie ciężarów, których nie mógłbym unieść. Nie stawia mi wymagań, którym bym nie sprostał. Jeśli Bóg nas wzywa do czegoś, to przychodzi również z konieczną pomocą. "
Bóg wzywa mnie do nieugiętej walki z własnymi słabościami i siłami zła. Jednak nie nakłada na mnie ciężarów, których nie mógłbym unieść. Nie stawia mi wymagań, którym bym nie sprostał. Jeśli Bóg nas wzywa do czegoś, to przychodzi również z konieczną pomocą. "
Panie, spraw, abym Ci oddał siebie samego na ofiarę żywą, świętą, Tobie przyjemną (Rz 12, 1)
"Z powodu grzechu i jego następstw, służba Bogu wymaga walki, wyrzeczenia, pokonywania siebie. Liturgia dzisiejsza podaje typowe tego przykłady. Na pierwszym miejscu bolesny niepokój Jeremiasza (Jr 20, 7-9) wyrażający głębokie strapienie człowieka, którego Bóg wybrał, by głosił Jego słowo, i właśnie z tego powodu był prześladowany bez końca. Prorok nazywa się „uwiedzionym” przez Boga, jak gdyby go Bóg oszukał, ponieważ zlecone mu przez Niego zadanie uczyniło go „przedmiotem zniewagi i pośmiewiska każdego dnia” (tamże 8). Przygnieciony cierpieniem chciałby uciec od woli Bożej, a jednak jest to dla niego niemożliwe: „Wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem” (tamże 9). Ten tajemniczy ogień, wskaźnik miłości Boga, która go zdobyła, co więcej, „zwiodła”, oraz charyzmatu proroczego, jakim został obdarzony, skłania go, wbrew wszelkiej osobistej przyrodzonej skłonności, by spełniał dalej niewdzięczną misję. Wspaniały przykład mocy działania Bożego w słabym stworzeniu.
Lecz dowód najbardziej autorytatywny daje ewangelia (Mt 16, 21-27), zapowiadając mękę Jezusa, wobec której cierpienia Jeremiasza są tylko nikłą figurą. „Odtąd — to jest od wyznania Piotra w Cezarei — zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć... że będzie zabity” (tamże 21). Piotr z właściwą sobie gwałtownością natychmiast się przeciwstawia. Jak przypuścić, aby Mesjasz, Syn Boga żywego, mógł być prześladowany i zabity? Piotr wyraża tylko mentalność ludzi wszystkich czasów. Według logiki ludzkiej, im ktoś jest większy, tym większe powinien mieć powodzenie, powinien zawsze zwyciężać. Lecz logika Boża jest inna, inna jest myśl Jezusa zapowiadającego, że „musi” cierpieć, ponieważ tak postanowił Ojciec dla odkupienia świata z grzechów. Piotra spotyka stanowcza odprawa: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie!” (tamże 23). Straszne przeciwieństwo między tymi słowami a tamtymi, które Apostoł usłyszał w Cezarei, kiedy wyznał posłannictwo mesjańskie i Bóstwo Jezusa. Tam: „Błogosławiony jesteś!” i udzielenie prymatu (tamże 16-15); tutaj przydomek szatana i odepchnięcie. Powód jest tylko jeden: sprzeciwianie się męce i śmierci Pana. Łatwiej uznać w Jezusie Syna Bożego niż zgodzić się widzieć Go umierającego jako złoczyńcę. Lecz kto się gorszy Jego krzyżem, Nim samym się gorszy; kto odrzuca Jego mękę, odrzuca Jego samego, ponieważ Chrystus jest Ukrzyżowany. Kto idzie za Chrystusem, powinien przyjąć nie tylko Jego krzyż, lecz także swój własny. Jezus mówi to natychmiast, by dać zrozumieć uczniom, że jest złudzeniem myśleć, iż się Go naśladuje, jeśli się nie niesie z Nim krzyża: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (tamże 24). Po grzechu nie ma innej drogi zbawienia dla poszczególnych ludzi i całej ludzkości.
„A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże — pisze św. Paweł — abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12, 1; II czytanie). Chrześcijanin nie niesie swojego krzyża z musu; jest ochotnikiem, przyjmuje go z miłością, by stać się ofiarą „żywą i świętą” w łączności z ofiarą Chrystusa, na chwałę Ojca i odkupienie świata. Lecz to jest niemożliwe bez głębokiego przekształcenia umysłu, który myśli „na sposób Boży” i dlatego czyni człowieka zdolnym „rozpoznawać, jaka jest wola Boża” (tamże 2), a nie gorszyć się cierpieniem."
Lecz dowód najbardziej autorytatywny daje ewangelia (Mt 16, 21-27), zapowiadając mękę Jezusa, wobec której cierpienia Jeremiasza są tylko nikłą figurą. „Odtąd — to jest od wyznania Piotra w Cezarei — zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć... że będzie zabity” (tamże 21). Piotr z właściwą sobie gwałtownością natychmiast się przeciwstawia. Jak przypuścić, aby Mesjasz, Syn Boga żywego, mógł być prześladowany i zabity? Piotr wyraża tylko mentalność ludzi wszystkich czasów. Według logiki ludzkiej, im ktoś jest większy, tym większe powinien mieć powodzenie, powinien zawsze zwyciężać. Lecz logika Boża jest inna, inna jest myśl Jezusa zapowiadającego, że „musi” cierpieć, ponieważ tak postanowił Ojciec dla odkupienia świata z grzechów. Piotra spotyka stanowcza odprawa: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie!” (tamże 23). Straszne przeciwieństwo między tymi słowami a tamtymi, które Apostoł usłyszał w Cezarei, kiedy wyznał posłannictwo mesjańskie i Bóstwo Jezusa. Tam: „Błogosławiony jesteś!” i udzielenie prymatu (tamże 16-15); tutaj przydomek szatana i odepchnięcie. Powód jest tylko jeden: sprzeciwianie się męce i śmierci Pana. Łatwiej uznać w Jezusie Syna Bożego niż zgodzić się widzieć Go umierającego jako złoczyńcę. Lecz kto się gorszy Jego krzyżem, Nim samym się gorszy; kto odrzuca Jego mękę, odrzuca Jego samego, ponieważ Chrystus jest Ukrzyżowany. Kto idzie za Chrystusem, powinien przyjąć nie tylko Jego krzyż, lecz także swój własny. Jezus mówi to natychmiast, by dać zrozumieć uczniom, że jest złudzeniem myśleć, iż się Go naśladuje, jeśli się nie niesie z Nim krzyża: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (tamże 24). Po grzechu nie ma innej drogi zbawienia dla poszczególnych ludzi i całej ludzkości.
„A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże — pisze św. Paweł — abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12, 1; II czytanie). Chrześcijanin nie niesie swojego krzyża z musu; jest ochotnikiem, przyjmuje go z miłością, by stać się ofiarą „żywą i świętą” w łączności z ofiarą Chrystusa, na chwałę Ojca i odkupienie świata. Lecz to jest niemożliwe bez głębokiego przekształcenia umysłu, który myśli „na sposób Boży” i dlatego czyni człowieka zdolnym „rozpoznawać, jaka jest wola Boża” (tamże 2), a nie gorszyć się cierpieniem."
Ks. Edward Staniek
"Sumienie wierne Bogu stanowi tu na ziemi największą moc, o którą potkną się wszelkie moce ciemności."
"Wierność sumieniu, mimo wielkich nacisków otoczenia, kształtuje ludzi dużego formatu. To jest coś z duchowego męczeństwa, przez które przechodzą wszyscy święci."
"Tylko nieliczni wskazują na sumienie jako potężną moc twórczego działania. Tymczasem od tego należałoby rozpocząć wykład o sumieniu. To w nim są oni bezwzględnie posłuszni mocy Boga i mają w niej swój udział. "
"Wierność sumieniu, mimo wielkich nacisków otoczenia, kształtuje ludzi dużego formatu. To jest coś z duchowego męczeństwa, przez które przechodzą wszyscy święci."
"Tylko nieliczni wskazują na sumienie jako potężną moc twórczego działania. Tymczasem od tego należałoby rozpocząć wykład o sumieniu. To w nim są oni bezwzględnie posłuszni mocy Boga i mają w niej swój udział. "
Ks. Mariusz Pohl
"Wziąć swój krzyż – to znaczy: przyjąć tę miłość Boga, zaufać Bogu, że chce naszego dobra, nawet wtedy, gdy przyjdzie nam znosić cierpienie. (...)
Ale też chce nam pokazać, jaka jest prawdziwa natura i gdzie leży źródło naszej słabości. Jest to sposób myślenia obcy Bogu, na wzór tego świata czyli zgodnie z ułudami i kłamstwami, które podsuwa nam szatan.
Żeby skutecznie i raz na zawsze zdemaskować i rozproszyć te złudzenia, Jezus zwraca się do Piotra w taki zdecydowany i szorstki sposób. Bo z kłamstwem i ułudami grzechu nie wolno paktować. Trzeba rozprawiać się z nimi radykalnie i krótko! Jakakolwiek próba dialogu zawsze kończy się dla człowieka klęską i grzechem. A największą pokusą i kłamstwem szatana, jest przeświadczenie, że ludzkie życie jest czymś całkowicie naszym, że możemy nim dowolnie dysponować, że nie ma żadnych ograniczeń i człowiek może robić co tylko chce. Za wszelką cenę korzystaj z życia! Boga nie ma! Nie przejmuj się śmiercią, nie myśl o niej, tylko o rozkoszach, które oferuje ci świat. Oto są podszepty szatana.
A na to Jezus ostrzega z troską: A co dasz za swoją duszę? Ile za nią zapłacisz? Czy starczy ci bogactw całego świata, aby kupić sobie wstęp do wieczności? A Ja ci to daje za darmo. Tylko Mi zaufaj – a jeśli trzeba, weź swój krzyż... "
Ale też chce nam pokazać, jaka jest prawdziwa natura i gdzie leży źródło naszej słabości. Jest to sposób myślenia obcy Bogu, na wzór tego świata czyli zgodnie z ułudami i kłamstwami, które podsuwa nam szatan.
Żeby skutecznie i raz na zawsze zdemaskować i rozproszyć te złudzenia, Jezus zwraca się do Piotra w taki zdecydowany i szorstki sposób. Bo z kłamstwem i ułudami grzechu nie wolno paktować. Trzeba rozprawiać się z nimi radykalnie i krótko! Jakakolwiek próba dialogu zawsze kończy się dla człowieka klęską i grzechem. A największą pokusą i kłamstwem szatana, jest przeświadczenie, że ludzkie życie jest czymś całkowicie naszym, że możemy nim dowolnie dysponować, że nie ma żadnych ograniczeń i człowiek może robić co tylko chce. Za wszelką cenę korzystaj z życia! Boga nie ma! Nie przejmuj się śmiercią, nie myśl o niej, tylko o rozkoszach, które oferuje ci świat. Oto są podszepty szatana.
A na to Jezus ostrzega z troską: A co dasz za swoją duszę? Ile za nią zapłacisz? Czy starczy ci bogactw całego świata, aby kupić sobie wstęp do wieczności? A Ja ci to daje za darmo. Tylko Mi zaufaj – a jeśli trzeba, weź swój krzyż... "
Mt 16,21-27
"Jezus zaczął wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie. Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie. Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania."
"Tak często się mówi: Wszystko będzie dobrze, trzeba myśleć pozytywnie. Słowa mają „zaklinać” rzeczywistość, aby nic złego nas nie spotkało. Także Piotr, gdy Jezus zapowiedział swoją mękę i śmierć, zareagował podobnie: „Panie, (...) nie przyjdzie to nigdy na Ciebie!”. Jezus mówi nam prawdę: nie zawsze i nie wszystko będzie w naszym rozumieniu dobrze. Ważne jednak, aby w cierpieniach i trudach, które na pewno przyjdą, nie tracić z oczu „nadziei naszego powołania” i całym sercem przylgnąć do Chrystusa. Idąc wraz z Nim przez w cierpienie i krzyż, dojdziemy do chwały zmartwychwstania, gdzie nas oczekuje."
"Tak często się mówi: Wszystko będzie dobrze, trzeba myśleć pozytywnie. Słowa mają „zaklinać” rzeczywistość, aby nic złego nas nie spotkało. Także Piotr, gdy Jezus zapowiedział swoją mękę i śmierć, zareagował podobnie: „Panie, (...) nie przyjdzie to nigdy na Ciebie!”. Jezus mówi nam prawdę: nie zawsze i nie wszystko będzie w naszym rozumieniu dobrze. Ważne jednak, aby w cierpieniach i trudach, które na pewno przyjdą, nie tracić z oczu „nadziei naszego powołania” i całym sercem przylgnąć do Chrystusa. Idąc wraz z Nim przez w cierpienie i krzyż, dojdziemy do chwały zmartwychwstania, gdzie nas oczekuje."
sobota, 30 sierpnia 2014
św. Katarzyna ze Sieny
"Spraw, o Panie, abym się opierała na prawdziwej i najdoskonalszej miłości, ona jest matką i karmicielką wszelkich cnót...
O miłości, ty nie jesteś nieroztropna, lecz używasz wszystkiego z wielką roztropnością. Jesteś sprawiedliwa, każdemu oddajesz, co mu się należy: Bogu oddajesz chwałę i cześć Jego imieniu przez święte cnoty, a bliźniemu życzliwość... Jesteś mężna, więc nie potrafią cię osłabić przeciwności powodujące niecierpliwość ani powodzenie budzące nieuporządkowaną radość... Ty odziewasz duszę szatą łaski z całą mocą, tak że żaden cios nie zdoła cię obalić; co więcej, zwraca się ku temu, kto go wymierza. Jeśli bliźni nas obraża, cierpliwie to znosimy. Jeżeli świat uderza w nas przyjemnościami, rozkoszami i swoją mocą, my przyjmujemy je z przykrością... Jeśli nieczystość chce na nas uderzyć, my odpowiadamy wonią czystości. Czystość ta i wstrzemięźliwość czyni duszę anielską i drogą córką miłości."
O miłości, ty nie jesteś nieroztropna, lecz używasz wszystkiego z wielką roztropnością. Jesteś sprawiedliwa, każdemu oddajesz, co mu się należy: Bogu oddajesz chwałę i cześć Jego imieniu przez święte cnoty, a bliźniemu życzliwość... Jesteś mężna, więc nie potrafią cię osłabić przeciwności powodujące niecierpliwość ani powodzenie budzące nieuporządkowaną radość... Ty odziewasz duszę szatą łaski z całą mocą, tak że żaden cios nie zdoła cię obalić; co więcej, zwraca się ku temu, kto go wymierza. Jeśli bliźni nas obraża, cierpliwie to znosimy. Jeżeli świat uderza w nas przyjemnościami, rozkoszami i swoją mocą, my przyjmujemy je z przykrością... Jeśli nieczystość chce na nas uderzyć, my odpowiadamy wonią czystości. Czystość ta i wstrzemięźliwość czyni duszę anielską i drogą córką miłości."
piątek, 29 sierpnia 2014
Mk 6,17-29
"Nie mam wpływu na to, jak inni będą mnie postrzegali. Choćbym nie wiem, jak się starała, i tak to, co zrobię czy powiem, może zostać – i z reguły zostaje inaczej odebrane, zrozumiane, przeinaczone. Szkoda czasu i życiowej energii na prostowanie i wyjaśnianie, gdyż nie jestem w stanie sprawić, by drugi człowiek zmienił swoje zdanie o mnie, jeśli on sam nie będzie zainteresowany poznaniem prawdy.
Św. Jan Chrzciciel to wzór człowieka, którego nie obchodzi to, jak inni odbiorą jego słowa, jego czyny. On robił swoje, wypełniając aż do śmierci wolę Boga.
Dlatego, mimo że zginął, nadal żyje. Nie został zwyciężony przez Herodiadę."
Św. Jan Chrzciciel to wzór człowieka, którego nie obchodzi to, jak inni odbiorą jego słowa, jego czyny. On robił swoje, wypełniając aż do śmierci wolę Boga.
Dlatego, mimo że zginął, nadal żyje. Nie został zwyciężony przez Herodiadę."
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Na dobranoc i dzień dobry
Tak bardzo chcemy wszystko od razu. Tymczasem na każde wydarzenie naszego życia potrzebny jest odpowiedni moment. Warto zatem poczekać, a nie wyprzedzać faktów. Szczególnie dotyczy naszego rozwoju fizycznego, psychicznego i duchowego. Musimy zachować spokój w tym względzie, gdyż przyspieszanie rozwoju któregokolwiek z tych elementów, może zakończyć się dramatem…
Jezus wiedział, że musiał przygotować się do misji, która była dana mu przez Ojca. Tego procesu uczenia się nie dało się przyspieszyć, gdyż nasze życie, to proces, któremu musimy się poddać. Jest to czas, który jest nam dany, ale i zadany dla naszego rozwoju fizycznego, psychicznego i duchowego. Dobre przygotowanie się do misji jest gwarantem dobrego jej wykonania i zrealizowania wszystkich podjętych wyzwań i zamiarów…
Jezus wiedział, że musiał przygotować się do misji, która była dana mu przez Ojca. Tego procesu uczenia się nie dało się przyspieszyć, gdyż nasze życie, to proces, któremu musimy się poddać. Jest to czas, który jest nam dany, ale i zadany dla naszego rozwoju fizycznego, psychicznego i duchowego. Dobre przygotowanie się do misji jest gwarantem dobrego jej wykonania i zrealizowania wszystkich podjętych wyzwań i zamiarów…
piątek, 22 sierpnia 2014
Ludzie światła
"Lat wiele upłynęło a ja ciągle mam przed oczami ten niezwykły widok. Palce biegnące po zapisanej alfabetem Braille’a Biblii, głos zapowiadający narodowi kroczącemu w ciemności dzień, w którym ujrzy światło, i twarz. Twarz będąca światłem. Twarz będąca zwiastunem bardziej czytelnym niż sam głos. Wystarczyło patrzeć na twarz.
„Misja chrześcijan polega na przyjęciu Ducha Świętego, który będzie poruszał się w ciałach i umyśle” (o. J. Bashobora). Jak Maryja.
Ludzie światła. Zawsze gotowi przyjąć niespodziewane, niezrozumiałe, tajemnicze; podążać w nieznane za tym, co niewidoczne dla oczu. Nieświadomi tego, że krocząc w ciemnościach, niekiedy po omacku, sami stali się latarniami, niosącymi światło nieziemskiego pochodzenia."
Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski
„Misja chrześcijan polega na przyjęciu Ducha Świętego, który będzie poruszał się w ciałach i umyśle” (o. J. Bashobora). Jak Maryja.
Ludzie światła. Zawsze gotowi przyjąć niespodziewane, niezrozumiałe, tajemnicze; podążać w nieznane za tym, co niewidoczne dla oczu. Nieświadomi tego, że krocząc w ciemnościach, niekiedy po omacku, sami stali się latarniami, niosącymi światło nieziemskiego pochodzenia."
Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski
ks. Jacek Stryczek, GN 33/2014 Kraków
"Wrażliwość – czy jest kluczem do poznania? Bo jeśli mówimy o wrażliwym człowieku, myślimy o kimś, kto odbiera więcej niż inni informacji z otaczającego świata.
Wrażliwość można sobie wyobrazić jako dodatkowe oko, poszerzone pole poznania. Choć nie do końca. Bo różnica między okiem a wrażliwością jest taka, jak między poznaniem a doznaniem. Oko leniwie patrzy na krajobraz. Poznaje. Ale nagle chmura odsłania słońce. Oko jest jakby uderzone światłem. Trzeba przysłonić je ręką, przymknąć. Doznało światła. Wrażliwość jest właśnie doznaniem. Jest poznaniem wchodzącym w głąb człowieka.
Gdy myślę o wrażliwości, często wyobrażam sobie ranę, ciętą ranę, do której ktoś wkłada palec. Wiadomo, co będzie. Przeszywający ból. Bo właśnie wrażliwość jest jak wzmacniacz. To, co na zewnątrz, dociera do środka, ale z niespotykaną siłą. Nie jest łatwo być wrażliwą osobą. Jeśli się ktoś na to zdecyduje, będzie miał w środku „pełno informacji”. Nieobojętnych. Dlatego niewiele osób decyduje się na bycie wrażliwym. Lepiej ubrać okulary przeciwsłoneczne, zabandażować ranę. Zamknąć się i na wszelki wypadek nie wiedzieć. Jest taka modlitwa do Ran Pana Jezusa..."
Wrażliwość można sobie wyobrazić jako dodatkowe oko, poszerzone pole poznania. Choć nie do końca. Bo różnica między okiem a wrażliwością jest taka, jak między poznaniem a doznaniem. Oko leniwie patrzy na krajobraz. Poznaje. Ale nagle chmura odsłania słońce. Oko jest jakby uderzone światłem. Trzeba przysłonić je ręką, przymknąć. Doznało światła. Wrażliwość jest właśnie doznaniem. Jest poznaniem wchodzącym w głąb człowieka.
Gdy myślę o wrażliwości, często wyobrażam sobie ranę, ciętą ranę, do której ktoś wkłada palec. Wiadomo, co będzie. Przeszywający ból. Bo właśnie wrażliwość jest jak wzmacniacz. To, co na zewnątrz, dociera do środka, ale z niespotykaną siłą. Nie jest łatwo być wrażliwą osobą. Jeśli się ktoś na to zdecyduje, będzie miał w środku „pełno informacji”. Nieobojętnych. Dlatego niewiele osób decyduje się na bycie wrażliwym. Lepiej ubrać okulary przeciwsłoneczne, zabandażować ranę. Zamknąć się i na wszelki wypadek nie wiedzieć. Jest taka modlitwa do Ran Pana Jezusa..."
Modlitwa do ran Pana Jezusa
O mój Jezu Ukrzyżowany, uwielbiam bolesną Ranę Twojej lewej nogi i przez tę Ranę udziel mi łaski unikania okazji do grzechu. O mój Jezu Ukrzyżowany, uwielbiam bolesną Ranę Twojej prawej nogi i przez tę Ranę udziel mi łaski ustawicznego kroczenia drogą cnoty. O mój Jezu Ukrzyżowany, uwielbiam bolesną Ranę Twojej lewej ręki i przez tę Ranę nie dozwól abym stanął po lewej stronie z potępionymi w dniu sądu. O mój Jezu Ukrzyżowany, uwielbiam bolesną Ranę Twojej prawej ręki i przez tę Ranę błogosław mojej duszy i zaprowadź ją do Królestwa Twego. O mój Jezu Ukrzyżowany, uwielbiam bolesną Ranę Twego boku i przez nią zapal w mym sercu ogień Twojej miłości, bym Cię kochał coraz więcej. Głowo czci najgodniejsza, za nas cierniem ukoronowana i trzciną bita - pozdrawiam Cię. Twarzy przenajświętsza, za nas oplwana, spoliczkowana i krwią zbroczona - pozdrawiam Cię. Pełne słodyczy oczy mego Zbawiciela za nas łzami zalane - pozdrawiam Was. Usta błogosławione, za nas żółcią i octem napawane - pozdrawiam Was. Uszy Boskie, szyderstwami i bluźnierstwami za nas udręczone - pozdrawiam Was. Ciało Jezusowe, za nas na krzyżu zawieszone, okryte ranami, obumarłe i pogrzebane - pozdrawiam Cię. Serce najświętsze, któreś zostało za nas otwarte na krzyżu - pozdrawiam Cię.
Pozdrawiam
Was najwyższego uwielbienia godne wszystkie Rany mego Zbawiciela, ceno
okupu naszego niegdyś w męce Jezusowi zadane, a teraz błyszczące w
niebie jak gwiazdy jaśniejące. O dobry Jezu, racz zapisać me imię w
Ranach Twoich. Ukryj mnie w nich przed wzrokiem kusiciela. Przez zasługi
i Rany najświętszych członków Twoich, racz dać mojej duszy przy wyjściu
z ciała tę niewinność, jaką wysłużyłeś Kościołowi przez cierpienia
ciała Twego. Który żyjesz i królujesz w Trójcy Przenajświętszej Bóg
przez wszystkie wieki.
|
niedziela, 3 sierpnia 2014
"Pan Bóg jest moim pasterzem
Nad wody spokojne mnie wiedzie
Na łąkach zielonych mnie pasie
Niczego dziś mi nie braknie
Duszę moją pokrzepiasz
Twa obietnica jest pewna
Bezpieczną mnie drogą prowadzisz
Pocieszasz, gdy smutek na twarzy
Choćbym szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną
Choćbym szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę, bo Tyś ze mną jest
Oliwą mą głowę namaszczasz
Kielich bez końca napełniasz
Twa dobroć i łaska na wieki już przy mnie są
Choćbym szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną
Choćbym szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę, bo Tyś ze mną jest"
Nad wody spokojne mnie wiedzie
Na łąkach zielonych mnie pasie
Niczego dziś mi nie braknie
Duszę moją pokrzepiasz
Twa obietnica jest pewna
Bezpieczną mnie drogą prowadzisz
Pocieszasz, gdy smutek na twarzy
Choćbym szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną
Choćbym szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę, bo Tyś ze mną jest
Oliwą mą głowę namaszczasz
Kielich bez końca napełniasz
Twa dobroć i łaska na wieki już przy mnie są
Choćbym szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną
Choćbym szedł ciemną doliną
Zła się nie ulęknę, bo Tyś ze mną jest"
środa, 30 lipca 2014
R. Giordano
O Panie Jezu Chryste, Ty nas wzywasz i pociągasz do swojej miłości uprzedzając nas, tak wielka jest moc Twojego uczucia. Istotnie, żadne wezwanie do miłości nie jest bardziej natarczywe i żaden bodziec tak mocny, jak to uprzedzanie miłością, gdyż serce, które przedtem drzemało, zaledwie poczuje się uprzedzone w miłości, otrząsa się; jeśli już płonęło, widząc się kochanym i poprzedzonym w miłości, jeszcze bardziej się rozpala.
Chociaż umiłowałeś mnie w sposób niewysłowiony, o najukochańszy Panie Jezu Chryste, jednak ja, niewdzięczny grzesznik, mając w piersi kamienne serce... nie poznałem w moim lodowatym sercu Twojej płomiennej miłości. I chociaż pragnąłem, aby Twoja miłość, jaką samorzutnie mnie uprzedziłeś, przeniknęła mnie całego, nie chciałem jednak w zamian oddać Ci całej swojej miłości.
Racz więc wspomóc mnie, o najłaskawszy Panie Jezu Chryste, Ty nie możesz nie kochać; mocą Twojej najsłodszej miłości zmuś moje buntownicze serce do miłowania Cię, abym Ci służył w pokoju i otrzymał życie wieczne w miłości.
Chociaż umiłowałeś mnie w sposób niewysłowiony, o najukochańszy Panie Jezu Chryste, jednak ja, niewdzięczny grzesznik, mając w piersi kamienne serce... nie poznałem w moim lodowatym sercu Twojej płomiennej miłości. I chociaż pragnąłem, aby Twoja miłość, jaką samorzutnie mnie uprzedziłeś, przeniknęła mnie całego, nie chciałem jednak w zamian oddać Ci całej swojej miłości.
Racz więc wspomóc mnie, o najłaskawszy Panie Jezu Chryste, Ty nie możesz nie kochać; mocą Twojej najsłodszej miłości zmuś moje buntownicze serce do miłowania Cię, abym Ci służył w pokoju i otrzymał życie wieczne w miłości.
wtorek, 29 lipca 2014
św. Marta
"Słowa Marty odsłaniają jej zagubienie. Są typowym wyznaniem
pracoholiczki, która żyje w lęku, że nie zrealizuje swych planów.
„Marto, Marto…”. W Biblii takie dwukrotne wezwanie po imieniu pojawia
się, gdy Bóg wzywa do czegoś ważnego i wymagającego. „Troszczysz się i
niepokoisz o wiele”. Bóg zna nasze troski, widzi nasze przemęczenie. „A
potrzeba tylko jednego…”. Czego? Słuchania bardziej Boga niż siebie."
niedziela, 27 lipca 2014
Mt 13,44-52
"Umiejętność ukrywania skarbu i odpowiedzialność za tajemnicę stanowi jeden z ważniejszych wykładników mądrości człowieka."
sobota, 26 lipca 2014
26.07.2014
Groźby, niebezpieczeństwa, przeciwności nie zatrwożą tego, kto złożył
w Bogu całą swoją nadzieję, wie bowiem, że Bóg może uczynić go silnym
swoją mocą i „że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi
z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8, 18).
piątek, 25 lipca 2014
Służyć
"Służba nas wiele kosztuje. Zwłaszcza tam, gdzie nie mamy nic do
powiedzenia. Zamiast podziękowań pojawiają się oczernienia, pretensje i
ciągłe niezadowolenie. Radość z posługi wtedy żadna, a jest tylko
wewnętrzny ból, bo to co zrobiliśmy było warte tylko niepotrzebne nerwy i
stres. Służyć to nie tylko wykonać zewnętrzny gest, który został nam
nakazany, ale przede wszystkim realizacja zadania cały swoim sercem…
Jezus przyszedł na ziemi, aby służyć. Polegało to na tym, że realizował On plan Ojca, który wskazał mu co i jak ma robić. Doprowadziło to do Jego śmierci i to męczeńskiej. Śmierć na krzyżu, chociaż wydaje się być porażką, ostatecznie jest zwycięstwem życia nad śmiercią. Jezus zachęca nas, abyśmy swoją służbą na ziemi, względem drugiego człowieka tak myśleli, żeby przyniosło to korzyść nie tylko nam samym, ale przede wszystkim innym ludziom… "
Jezus przyszedł na ziemi, aby służyć. Polegało to na tym, że realizował On plan Ojca, który wskazał mu co i jak ma robić. Doprowadziło to do Jego śmierci i to męczeńskiej. Śmierć na krzyżu, chociaż wydaje się być porażką, ostatecznie jest zwycięstwem życia nad śmiercią. Jezus zachęca nas, abyśmy swoją służbą na ziemi, względem drugiego człowieka tak myśleli, żeby przyniosło to korzyść nie tylko nam samym, ale przede wszystkim innym ludziom… "
środa, 23 lipca 2014
"Panie, spraw, abym wierzyła, abym na ślepo zaufała Tobie."
"O Panie, spraw, aby moja wola wsparta łaską oddaliła się od wszystkiego, co ziemskie, biegła zawsze do Ciebie i z wiarą przyjmowała wszystko z Twoich rąk. Jedyne, prawdziwe życie duszy polega na tym, by zapominała o sobie samej, a myślała o Tobie, zajmowała się tylko Twoimi sprawami. Daj mi zrozumieć, że w życiu wiary nic nie zdoła przeszkodzić miłości, owszem, wszystko jest środkiem, nawet ciemność tej wiary jest istotnym i zdrowym pożywieniem dla miłości.
Boże mój, biegnę do Ciebie, gdyż rozmiłowałam się w Tobie; rozmiłowałam się w Tobie przez wiarę i wiedzę. Spraw, abym zawsze chciała tego, czego Ty chcesz, abym mogła żyć Twoim życiem, przekształcając się w Ciebie. Niechaj moja wola skłania się nieustannie, bez wytchnienia, ku Tobie, niechaj dusza moja patrzy tylko w Ciebie, by mogła zdążać zawsze do Ciebie.
Ty wnikasz wszędzie swoją dobrocią, swoją miłością nieskończoną i swoją wszechmocą. O Panie, daj mi wiarę bardzo prostą, aby dusza chroniła się w niej niemal instynktownie, bez jakiegokolwiek zastanawiania się, i zażywała w pokoju dóbr płynących z tej prawdy jak ze źródła ożywczego. Spraw, abym z prostotą i wiarą postępowała i wytrwała w tej prawdzie jako w moim centrum i spokojnym schronieniu, w którym nic nie może mi zaszkodzić, jeśli trwam w nim ukryta. Powinnam śmiało patrzeć na Twoją dobroć ponad wszelką dobroć i na Twoją miłość ponad wszelką miłość, w Twoją wszechmoc przewyższającą wszelką moc; mieszkać, ukrywać się, żyć w tej miłości i przyodziewać się nią; lecz przede wszystkim wierzyć, ponieważ sprawiedliwy żyje z wiary. Panie, spraw, abym wierzyła, abym na ślepo zaufała Tobie."
B. M. Teresa de Soubiran
Boże mój, biegnę do Ciebie, gdyż rozmiłowałam się w Tobie; rozmiłowałam się w Tobie przez wiarę i wiedzę. Spraw, abym zawsze chciała tego, czego Ty chcesz, abym mogła żyć Twoim życiem, przekształcając się w Ciebie. Niechaj moja wola skłania się nieustannie, bez wytchnienia, ku Tobie, niechaj dusza moja patrzy tylko w Ciebie, by mogła zdążać zawsze do Ciebie.
Ty wnikasz wszędzie swoją dobrocią, swoją miłością nieskończoną i swoją wszechmocą. O Panie, daj mi wiarę bardzo prostą, aby dusza chroniła się w niej niemal instynktownie, bez jakiegokolwiek zastanawiania się, i zażywała w pokoju dóbr płynących z tej prawdy jak ze źródła ożywczego. Spraw, abym z prostotą i wiarą postępowała i wytrwała w tej prawdzie jako w moim centrum i spokojnym schronieniu, w którym nic nie może mi zaszkodzić, jeśli trwam w nim ukryta. Powinnam śmiało patrzeć na Twoją dobroć ponad wszelką dobroć i na Twoją miłość ponad wszelką miłość, w Twoją wszechmoc przewyższającą wszelką moc; mieszkać, ukrywać się, żyć w tej miłości i przyodziewać się nią; lecz przede wszystkim wierzyć, ponieważ sprawiedliwy żyje z wiary. Panie, spraw, abym wierzyła, abym na ślepo zaufała Tobie."
B. M. Teresa de Soubiran
23.07.2014
"Umarłem – pisze św. Paweł. Tak, oczywiście, widzicie mnie. Możecie mnie dotknąć. Nie jestem duchem. W sensie biologicznym żyję. A jednak moje życie się zmieniło. Zmieniło się tak bardzo, że mogę powiedzieć: śmierć mam już za sobą.
Wcześniej żyłem z piętnem śmierci. Grobu. Szeolu. Za królem Dawidem miałem nadzieję, że Bóg nie zostawi mnie w krainie zmarłych. Czekałem. Miałem nadzieję. I oglądam jej spełnienie. Umarłem z Chrystusem na krzyżu i od tej chwili żyję. Żyć będę wiecznie. Nie ma krainy umarłych. Jest kraina żyjących.
Śmierć nie ma już nade mną władzy, bo nie może panować nad Chrystusem, który żyje we mnie.
Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę – mówi Jezus. Otrzymacie wszystko, o co poprosicie. Wasze życie będzie owocne. Chciałoby się powiedzieć "spełnione". Ale to sugeruje koniec. A przecież końca nie będzie. Więc: spełnione i w każdej chwili spełniające się coraz bardziej. Bez końca. Bez granic.
Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują. A początkiem jest śmierć. Śmierć, którą mamy już za sobą..."
Wcześniej żyłem z piętnem śmierci. Grobu. Szeolu. Za królem Dawidem miałem nadzieję, że Bóg nie zostawi mnie w krainie zmarłych. Czekałem. Miałem nadzieję. I oglądam jej spełnienie. Umarłem z Chrystusem na krzyżu i od tej chwili żyję. Żyć będę wiecznie. Nie ma krainy umarłych. Jest kraina żyjących.
Śmierć nie ma już nade mną władzy, bo nie może panować nad Chrystusem, który żyje we mnie.
Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę – mówi Jezus. Otrzymacie wszystko, o co poprosicie. Wasze życie będzie owocne. Chciałoby się powiedzieć "spełnione". Ale to sugeruje koniec. A przecież końca nie będzie. Więc: spełnione i w każdej chwili spełniające się coraz bardziej. Bez końca. Bez granic.
Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują. A początkiem jest śmierć. Śmierć, którą mamy już za sobą..."
czwartek, 3 lipca 2014
„Czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary?” (Mt 8, 26)
Uciszenie burzy na jeziorze, o którym opowiada dzisiejsza Ewangelia, przywołuje na myśl różne nasze życiowe burze. Może nieco dziwić nas postawa Jezusa, który wypomina uczniom ich „bojaźliwość”. Czyż lęk i strach o własne życie w takich okoliczność nie są czymś uzasadnionym? Wydaje się jednak, że Jezus nie wypomina im samego lęku, co poddanie się mu. Strach do tego stopnia opanował ich myśli i serca, że nie zostało już miejsca dla wiary. Nierzadko i nam się to przytrafia. Pod wpływem trudnych sytuacji załamujemy ręce i poddajemy się. Mówimy: „Tak już musi być, tu się już nic nie da zrobić”. A gdzie jest nasze wiara? Czy nie sprowadziliśmy jej tylko do kilku codziennych i świątecznych rytuałów? Chrystus zaprasza nas, abyśmy Mu zaufali i Jemu powierzali nasze troski. Jego władza nad siłami natury przypomina nam, że to On jest Bogiem i Panem sytuacji. Nie wymyka Mu się ona spod kontroli, choćby działy się rzeczy trudne. Od nas oczekuje wiary, która daje nam coś, co nazwałbym „mentalnością zwycięzcy”. Skłania do modlitwy i działania, nie dając przystępu apatii i niepokojowi. Prośmy dziś Pana, by przymnożył nam wiary. Niech ona daje nam siłę do pokonywania życiowych trudności oraz do ufnego zawierzania Bożej Wszechmocy i Miłosierdziu.
ks. Wojciech Zimny
Słowo Boże zachęca nas dzisiaj do patrzenia na naszą rzeczywistość przez pryzmat wiary. Czy naprawdę wierzymy, że Bóg kieruje naszym życiem? Czy widzimy sens naszych codziennych problemów i niepowodzeń? Czy w zwykłych wydarzeniach potrafimy dostrzec „proroctwa”, czyli przesłanie, które Bóg chce nam przekazać – zachętę do zmiany, zaproszenie do przyjaźni z Nim? Pokładając ufność w Bogu, dostrzegamy, że On nigdy o nas nie zapomina, nie jesteśmy Mu obojętni. W prostych sakramentalnych znakach Chrystus dokonuje naszego zbawienia, ucisza nasze „burze” i niepokoje.
ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” lipiec 2006, s. 18
ks. Wojciech Zimny
Słowo Boże zachęca nas dzisiaj do patrzenia na naszą rzeczywistość przez pryzmat wiary. Czy naprawdę wierzymy, że Bóg kieruje naszym życiem? Czy widzimy sens naszych codziennych problemów i niepowodzeń? Czy w zwykłych wydarzeniach potrafimy dostrzec „proroctwa”, czyli przesłanie, które Bóg chce nam przekazać – zachętę do zmiany, zaproszenie do przyjaźni z Nim? Pokładając ufność w Bogu, dostrzegamy, że On nigdy o nas nie zapomina, nie jesteśmy Mu obojętni. W prostych sakramentalnych znakach Chrystus dokonuje naszego zbawienia, ucisza nasze „burze” i niepokoje.
ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” lipiec 2006, s. 18
czwartek, 26 czerwca 2014
bł. Elżbieta od Trójcy Św.: Modlitwa do Trójcy Św.
"O Boże mój, Trójco Święta, którą uwielbiam, pomóż mi zapomnieć zupełnie
o sobie, abym mogła zamieszkać w Tobie, nieporuszona i spokojna, jakby
dusza moja była już w wieczności. Oby nic nie zamąciło mego pokoju i nie
wyprowadziło mnie z Ciebie, o moje niezmienne Dobro, ale niech każda
chwila pogrąża mnie coraz głębiej w Twoją tajemnicę. Uspokój moją duszę.
Uczyń w niej swoje niebo, swoje mieszkanie umiłowane i miejsce swego
spoczynku. Obym tam nigdy nie zostawiła Cię samego, lecz obym tam cała
była, cała żyjąca wiarą, cała adorująca, cała poddana Twojemu twórczemu
działaniu.
O mój Chryste umiłowany, ukrzyżowany z miłości, chciałabym być oblubienicą Twego Serca. Chciałabym okryć Cię chwałą, ukochać aż do śmierci... z miłości. Ale czuję moją bezsilność i błagam Cię, abyś mnie okrył sobą i wszystkie poruszenia mej duszy utożsamił z Twoimi; abyś mnie zatopił w sobie, zagarnął, zajął moje miejsce, tak by życie moje było jedynie odblaskiem Twego życia. Przyjdź do mnie jako Ten, który uwielbia, wynagradza i zbawia.
O Słowo przedwieczne, Słowo mego Boga, chcę spędzić życie moje na słuchaniu Ciebie. Chcę być uległą Tobie, by wszystkiego nauczyć się od Ciebie. A następnie poprzez wszystkie ciemności, poprzez całą pustkę i wszelką bezsilność chcę się wpatrywać w Ciebie i zawsze trwać w Twojej światłości. O Gwiazdo moja umiłowana, urzeknij mnie, abym już nie mogła wyjść poza krąg Twoich promieni.
O Ogniu trawiący, o Duchu miłości, zstąp na mnie, ażeby w mej duszy dokonało się jakby wcielenie Słowa, abym była dla Niego nowym człowieczeństwem, w którym mógłby ponawiać swoje tajemnice; a Ty, o Ojcze, racz się skłonić ku Twemu małemu stworzeniu, okryj je swym cieniem i zechciej w nim widzieć jedynie Umiłowanego, w którym sobie upodobałeś.
O moi Trzej, o moje Wszystko, moja Szczęśliwości, Samotności nieskończona, Bezmiarze, w którym się gubię, oddaję się Tobie jako ofiara. Zamknij się we mnie, abym i ja zamknęła się w Tobie, czekając na wejście w Twoją światłość i bezmiar Twoich wielkości, by Cię w nich kontemplować."
O mój Chryste umiłowany, ukrzyżowany z miłości, chciałabym być oblubienicą Twego Serca. Chciałabym okryć Cię chwałą, ukochać aż do śmierci... z miłości. Ale czuję moją bezsilność i błagam Cię, abyś mnie okrył sobą i wszystkie poruszenia mej duszy utożsamił z Twoimi; abyś mnie zatopił w sobie, zagarnął, zajął moje miejsce, tak by życie moje było jedynie odblaskiem Twego życia. Przyjdź do mnie jako Ten, który uwielbia, wynagradza i zbawia.
O Słowo przedwieczne, Słowo mego Boga, chcę spędzić życie moje na słuchaniu Ciebie. Chcę być uległą Tobie, by wszystkiego nauczyć się od Ciebie. A następnie poprzez wszystkie ciemności, poprzez całą pustkę i wszelką bezsilność chcę się wpatrywać w Ciebie i zawsze trwać w Twojej światłości. O Gwiazdo moja umiłowana, urzeknij mnie, abym już nie mogła wyjść poza krąg Twoich promieni.
O Ogniu trawiący, o Duchu miłości, zstąp na mnie, ażeby w mej duszy dokonało się jakby wcielenie Słowa, abym była dla Niego nowym człowieczeństwem, w którym mógłby ponawiać swoje tajemnice; a Ty, o Ojcze, racz się skłonić ku Twemu małemu stworzeniu, okryj je swym cieniem i zechciej w nim widzieć jedynie Umiłowanego, w którym sobie upodobałeś.
O moi Trzej, o moje Wszystko, moja Szczęśliwości, Samotności nieskończona, Bezmiarze, w którym się gubię, oddaję się Tobie jako ofiara. Zamknij się we mnie, abym i ja zamknęła się w Tobie, czekając na wejście w Twoją światłość i bezmiar Twoich wielkości, by Cię w nich kontemplować."
Fundament
Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. (Mt 7)
Od jakiegoś czasu autor Księgi Królewskiej wprowadza nas w historię upadku Izraela. Zapomnienie o Bogu, o własnej historii, niewierność Przymierzu doprowadziły do konfliktów i podziału w Narodzie Wybranym, a w konsekwencji do kolejnej niewoli, tym razem babilońskiej. Taką cenę niesie każdy kompromis. Także i w moim życiu. Jeśli wygodne życie, względy ludzkie, dobre mniemanie o sobie są w nim najważniejsze, to nieuchronnie zmierzam do zdrady Boga. Życie w łączności z Bogiem nie jest łatwe. Trwanie przy Nim może narazić mnie na wyśmianie, odrzucenie ze strony innych ludzi. Czy stać mnie na to? Czy jestem gotowa, by taką cenę, za wierność Bogu, zapłacić?
Moja łączność z Bogiem będzie miała siłę przetrwania, jeśli oprę się wyłącznie na Nim, jeśli On będzie fundamentem, na jakim się wznosić będą wszelkie moje poczynania. Jezus w dzisiejszej Ewangelii zachęca do budowania na skale. To On jest tą skałą. Buduję na niej, gdy konsekwentnie trwam w wierze i zgodnie z nią żyję.
Jak często w ciągu dnia uświadamiam sobie, że Bóg jest przy mnie obecny? Odpowiedź wskaże, jakie miejsce w moim życiu tak naprawdę Bóg zajmuje i czy rzeczywiście na Nim opieram swoje życie, czy na Nim je buduję.
Od jakiegoś czasu autor Księgi Królewskiej wprowadza nas w historię upadku Izraela. Zapomnienie o Bogu, o własnej historii, niewierność Przymierzu doprowadziły do konfliktów i podziału w Narodzie Wybranym, a w konsekwencji do kolejnej niewoli, tym razem babilońskiej. Taką cenę niesie każdy kompromis. Także i w moim życiu. Jeśli wygodne życie, względy ludzkie, dobre mniemanie o sobie są w nim najważniejsze, to nieuchronnie zmierzam do zdrady Boga. Życie w łączności z Bogiem nie jest łatwe. Trwanie przy Nim może narazić mnie na wyśmianie, odrzucenie ze strony innych ludzi. Czy stać mnie na to? Czy jestem gotowa, by taką cenę, za wierność Bogu, zapłacić?
Moja łączność z Bogiem będzie miała siłę przetrwania, jeśli oprę się wyłącznie na Nim, jeśli On będzie fundamentem, na jakim się wznosić będą wszelkie moje poczynania. Jezus w dzisiejszej Ewangelii zachęca do budowania na skale. To On jest tą skałą. Buduję na niej, gdy konsekwentnie trwam w wierze i zgodnie z nią żyję.
Jak często w ciągu dnia uświadamiam sobie, że Bóg jest przy mnie obecny? Odpowiedź wskaże, jakie miejsce w moim życiu tak naprawdę Bóg zajmuje i czy rzeczywiście na Nim opieram swoje życie, czy na Nim je buduję.
sobota, 14 czerwca 2014
:)
Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę.
Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości.
Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość.
Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte.
Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła.
Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania.
Każdy wojownik światła mówił "tak", kiedy chciał powiedzieć "nie".
Każdy wojownik światła zranił kogoś, kogo kochał. I dlatego jest wojownikiem światła.
Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei, że stanie się lepszym człowiekiem. (Paulo Coelho)
Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości.
Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość.
Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte.
Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła.
Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania.
Każdy wojownik światła mówił "tak", kiedy chciał powiedzieć "nie".
Każdy wojownik światła zranił kogoś, kogo kochał. I dlatego jest wojownikiem światła.
Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei, że stanie się lepszym człowiekiem. (Paulo Coelho)
piątek, 13 czerwca 2014
Ha 3
"Choć drzewo figowe nie rozwija pąków
i winnice nie wydają plonów,
Chociaż zawiodły zbiory oliwek,
a pola nie przynoszą żywności,
Choć stada owiec znikają z owczarni
i nie ma wołów w zagrodach,
Ja się jednak rozraduję w Panu
i rozweselę w Bogu, moim Zbawicielu.
Pan, który jest moją siłą,
uczyni me nogi jak nogi jelenia i na wyżyny mnie wyprowadzi."
i winnice nie wydają plonów,
Chociaż zawiodły zbiory oliwek,
a pola nie przynoszą żywności,
Choć stada owiec znikają z owczarni
i nie ma wołów w zagrodach,
Ja się jednak rozraduję w Panu
i rozweselę w Bogu, moim Zbawicielu.
Pan, który jest moją siłą,
uczyni me nogi jak nogi jelenia i na wyżyny mnie wyprowadzi."
środa, 4 czerwca 2014
Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej
"Chcę być Twoim ziarnem, abyś mnie starł
Chcę być Twoim chlebem, abyś łamał mnie
Chcę być winnym gronem, abyś mnie wytłoczył
Chcę być Twą oliwką, abyś zmiażdżył mnie!
Im ja będę mniejszy, Ty będziesz większy
Taki mały będę kochał Ciebie!
Gdy ja będę niczym. Ty będziesz wszystkim
Chcę miłością stać się w Twoim sercu!
Odpocznij we mnie Umiłowany mój
Moja miłości, moje wszystko!
Odpocznij we mnie, mój Ukochany
Wejdę w zmartwychwstanie nie spostrzegłszy
śmierci."
Chcę być Twoim chlebem, abyś łamał mnie
Chcę być winnym gronem, abyś mnie wytłoczył
Chcę być Twą oliwką, abyś zmiażdżył mnie!
Im ja będę mniejszy, Ty będziesz większy
Taki mały będę kochał Ciebie!
Gdy ja będę niczym. Ty będziesz wszystkim
Chcę miłością stać się w Twoim sercu!
Odpocznij we mnie Umiłowany mój
Moja miłości, moje wszystko!
Odpocznij we mnie, mój Ukochany
Wejdę w zmartwychwstanie nie spostrzegłszy
śmierci."
niedziela, 1 czerwca 2014
W drodze do wolności
"Gdybyśmy lepiej rozumieli tajemnicę dzisiejszej uroczystości, kościoły byłyby pełne. Ich pustka to znak małej wiary odnośnie tajemnic naszej wiary. Niewielu dziś przychodzi do świątyni, aby podziękować Bogu za otwartą drogę do świata prawdziwej wolności. Dzisiejsza uroczystość mówi nam o tej wartości, której wszyscy szukają, a znaleźć nie mogą, mówi o prawdziwej wolności.
Kiedy uważnie obserwujemy nasze życie doczesne, okazuje się, że jesteśmy bardzo ograniczeni i zniewoleni. Ograniczeni swoimi siłami, talentami, ilością pieniędzy w kieszeni, układami politycznymi, gospodarczymi, społecznymi, na które nie mamy większego wpływu. Ograniczeni dziurą ozonową, zatrutym powietrzem, wodą. Ograniczeni ilością przeżytych lat. Już nie wspomnę o chorobach i kalectwach. A jednak w sercu człowieka jest wielka tęsknota do pełnej wolności. I oto dzisiejsza uroczystość mówi nam o świecie pełnej wolności. Spośród naszych ograniczeń Chrystus wychodzi i przechodzi w świat wolności.
Syn Boga przychodząc na ziemię chciał nam powiedzieć coś więcej. Doczesność to nie tylko więzienie, czasami bardzo ciasne, takie niewygodne jak wózek, na którym siedzi kaleki człowiek, jak łóżko ciężko chorego człowieka, który czeka, aby go ktoś obrócił. To są te straszne więzienne cele na ziemi. To także wielka szansa wykorzystania wszystkich ograniczeń do kształtowania własnego serca, do dojrzałości. To jest tak, jakbyśmy byli w bardzo ciasnej formie, w której kształtuje się nasze serce do pełni wolności. Chrześcijaństwo to radość nie tylko czekania na wolność, ale radość twórczego przeżywania każdego dnia.
Podziękujmy dziś Chrystusowi zarówno za to, że otworzył przed nami drogę do świata prawdziwej wolności, jak i za to, że możemy razem z Nim przyjąć te wszystkie ograniczenia wiedząc, że kształtują one nasze serce.
Tu jest czas na zasługę, tu jest czas na dojrzewanie. A ponieważ każdego z nas rzeźbią inne ograniczenia, kształtuje się w nich indywidualność niepowtarzalna. Nie ma na świecie dwóch identycznych ludzi. Każdy człowiek to niepowtarzalne arcydzieło, które wielbić będzie Boga w świecie pełnej wolności przez wieki. Zanieśmy dziś do Boga dziękczynienie za świat wolności, do którego zmierzamy, i dziękczynienie za to, że Syn Boga nauczył nas w ziemskich ograniczeniach kształtować nasze serce. "
Ks. Edward Staniek
Kiedy uważnie obserwujemy nasze życie doczesne, okazuje się, że jesteśmy bardzo ograniczeni i zniewoleni. Ograniczeni swoimi siłami, talentami, ilością pieniędzy w kieszeni, układami politycznymi, gospodarczymi, społecznymi, na które nie mamy większego wpływu. Ograniczeni dziurą ozonową, zatrutym powietrzem, wodą. Ograniczeni ilością przeżytych lat. Już nie wspomnę o chorobach i kalectwach. A jednak w sercu człowieka jest wielka tęsknota do pełnej wolności. I oto dzisiejsza uroczystość mówi nam o świecie pełnej wolności. Spośród naszych ograniczeń Chrystus wychodzi i przechodzi w świat wolności.
Syn Boga przychodząc na ziemię chciał nam powiedzieć coś więcej. Doczesność to nie tylko więzienie, czasami bardzo ciasne, takie niewygodne jak wózek, na którym siedzi kaleki człowiek, jak łóżko ciężko chorego człowieka, który czeka, aby go ktoś obrócił. To są te straszne więzienne cele na ziemi. To także wielka szansa wykorzystania wszystkich ograniczeń do kształtowania własnego serca, do dojrzałości. To jest tak, jakbyśmy byli w bardzo ciasnej formie, w której kształtuje się nasze serce do pełni wolności. Chrześcijaństwo to radość nie tylko czekania na wolność, ale radość twórczego przeżywania każdego dnia.
Podziękujmy dziś Chrystusowi zarówno za to, że otworzył przed nami drogę do świata prawdziwej wolności, jak i za to, że możemy razem z Nim przyjąć te wszystkie ograniczenia wiedząc, że kształtują one nasze serce.
Tu jest czas na zasługę, tu jest czas na dojrzewanie. A ponieważ każdego z nas rzeźbią inne ograniczenia, kształtuje się w nich indywidualność niepowtarzalna. Nie ma na świecie dwóch identycznych ludzi. Każdy człowiek to niepowtarzalne arcydzieło, które wielbić będzie Boga w świecie pełnej wolności przez wieki. Zanieśmy dziś do Boga dziękczynienie za świat wolności, do którego zmierzamy, i dziękczynienie za to, że Syn Boga nauczył nas w ziemskich ograniczeniach kształtować nasze serce. "
Ks. Edward Staniek
Ks. Edward Staniek
"(...)Istnieje druga grupa chrześcijan, którzy właśnie potraktowali na serio to ostatnie zdanie Chrystusa: „Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Oni odkrywają Chrystusa we wszystkim, co ich otacza, i we wszystkim, co przeżywają. Nie tylko w Eucharystii i w Kościele, lecz odkrywają Go w pięknie przyrody, w kwiatach, które się teraz rozchylają, w śpiewie ptaków, w tych nowych liściach, które w cudowny sposób rok w rok wydają drzewa. Odkrywają Chrystusa w uśmiechu małego dziecka i w miłości matki do dziecka. Odkrywają Chrystusa w każdej ludzkiej przyjaźni, w każdym dobrym czynie, w każdym cierpieniu, w każdej sytuacji, w jakiej są.
Tajemnica takiego życia religijnego polega na tym, że ci ludzie nie szukają nieba daleko od ziemi, nie szukają szczęścia dopiero po śmierci. Oni odkrywają niebo, bliżej aniżeli ziemię. Ziemia jest pod naszymi nogami, ale niebo jest bliżej, bo jest w naszym sercu. Chodzi tylko o to, aby Chrystusa w nim dostrzec. On jest w każdym ludzkim sercu. Tylko jest za obłokiem doczesności, za obłokiem różnych ludzkich wad, nałogów, czasami grzechu. Jeżeli człowiek potrafi odsunąć ten obłok i odkryje Chrystusa w swoim sercu, już Go nigdy nie będzie szukał daleko, lecz pójdzie z Nim przez życie i będzie szczęśliwy bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajdzie.
Powiedzmy coś więcej. Gdyby grzesznik został wprowadzony w grono świętych, to nie będzie wiedział, że jest w niebie, bo on w to grono razem z sobą zaniesie piekło. Gdyby człowiek czystego serca, wypełniony Bogiem, znalazł się wśród potępionych, nie będzie wiedział, że jest w piekle, bo on w sercu ciągle przeżywa radość nieba. Nie szukajmy nieba na górze, a piekła na dole. Niebo jest w ludzkim sercu i piekło jest w ludzkim sercu. Człowiek, który odkryje Chrystusa w sobie, pójdzie przez świat zawsze ze szczęściem na twarzy. Tym szczęściem będzie zdumiewał innych i tego szczęścia będą mu zazdrościli.
Niech Chrystus, który w sposób eucharystyczny, sakramentalny się spotka z nami przy ołtarzu, pomoże nam uczynić z naszego serca niebo, pomoże nam odsunąć to wszystko, co je jeszcze zakrywa, pomoże nam odkryć prawdziwe szczęście."
Tajemnica takiego życia religijnego polega na tym, że ci ludzie nie szukają nieba daleko od ziemi, nie szukają szczęścia dopiero po śmierci. Oni odkrywają niebo, bliżej aniżeli ziemię. Ziemia jest pod naszymi nogami, ale niebo jest bliżej, bo jest w naszym sercu. Chodzi tylko o to, aby Chrystusa w nim dostrzec. On jest w każdym ludzkim sercu. Tylko jest za obłokiem doczesności, za obłokiem różnych ludzkich wad, nałogów, czasami grzechu. Jeżeli człowiek potrafi odsunąć ten obłok i odkryje Chrystusa w swoim sercu, już Go nigdy nie będzie szukał daleko, lecz pójdzie z Nim przez życie i będzie szczęśliwy bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajdzie.
Powiedzmy coś więcej. Gdyby grzesznik został wprowadzony w grono świętych, to nie będzie wiedział, że jest w niebie, bo on w to grono razem z sobą zaniesie piekło. Gdyby człowiek czystego serca, wypełniony Bogiem, znalazł się wśród potępionych, nie będzie wiedział, że jest w piekle, bo on w sercu ciągle przeżywa radość nieba. Nie szukajmy nieba na górze, a piekła na dole. Niebo jest w ludzkim sercu i piekło jest w ludzkim sercu. Człowiek, który odkryje Chrystusa w sobie, pójdzie przez świat zawsze ze szczęściem na twarzy. Tym szczęściem będzie zdumiewał innych i tego szczęścia będą mu zazdrościli.
Niech Chrystus, który w sposób eucharystyczny, sakramentalny się spotka z nami przy ołtarzu, pomoże nam uczynić z naszego serca niebo, pomoże nam odsunąć to wszystko, co je jeszcze zakrywa, pomoże nam odkryć prawdziwe szczęście."
wtorek, 20 maja 2014
J 14,27-31a
"Prześladowcy nie odpuszczają – uciekł im Paweł z Ikonium, więc gonią go
aż do Listry. Z łatwością podburzają miejscowych i wykonują wyrok. Paweł
jednak okazuje się „niezniszczalny”. Nie tylko przeżył śmiertelne
kamienowanie, ale też na nowo podejmuje trud głoszenia Ewangelii. Co
więcej, nie szuka łatwych ścieżek, lecz wraca do miejsc, gdzie był
prześladowany, by umacniać tych, którzy uwierzyli. W ten sposób – dając
się prowadzić Duchowi Świętemu – odnajduje pokój, który jest darem
Jezusa, nie świata."
sobota, 26 kwietnia 2014
Miłość jest wychodzeniem od siebie, aby pójść na spotkanie z drugim człowiekiem.
Gdy miłość cię woła, idź za jej głosem,
choćby cię wiodła po ostrych kamieniach.
Uwierz miłości, gdy mówi do ciebie, choćby jej wołanie rozwiało sny twoje, choćby jej wicher polamał twoje gałęzie.
Bo miłość wywyższa , nawet gdy krzyżuje, bo miłość umacnia i otwiera oczy.
Ogień milości jest święty, a kiedy spala,czyni cię chlebem dla Boga.
Miłość przemienia, odsłania tajemnicę serca, daje ci udział w sercu Życia.
Miłość daje siebie i tylko siebie, w niej wszystko się zawiera.
Miłość nic nie pochłania i nie da się pochłonąć, bo miłość samą miłością się napełnia.
Miłości nie zdołasz za nos wodzić, pozwól - niech ona - ciebie wiedzie.
Marzeniem miłości - płonąć nawet do unicestwienia siebie, Czy kochasz szczerze?
Oto wołanie miłości: wstawaj o świcie i leć na skrzydłach serca, by powitać dziękczynieniem dzień miłości, by nie zasnąć przed nocą bez modlitwy za umiłowanych, bez hymnu uwielbienia.
Khalil Gibran
Uwierz miłości, gdy mówi do ciebie, choćby jej wołanie rozwiało sny twoje, choćby jej wicher polamał twoje gałęzie.
Bo miłość wywyższa , nawet gdy krzyżuje, bo miłość umacnia i otwiera oczy.
Ogień milości jest święty, a kiedy spala,czyni cię chlebem dla Boga.
Miłość przemienia, odsłania tajemnicę serca, daje ci udział w sercu Życia.
Miłość daje siebie i tylko siebie, w niej wszystko się zawiera.
Miłość nic nie pochłania i nie da się pochłonąć, bo miłość samą miłością się napełnia.
Miłości nie zdołasz za nos wodzić, pozwól - niech ona - ciebie wiedzie.
Marzeniem miłości - płonąć nawet do unicestwienia siebie, Czy kochasz szczerze?
Oto wołanie miłości: wstawaj o świcie i leć na skrzydłach serca, by powitać dziękczynieniem dzień miłości, by nie zasnąć przed nocą bez modlitwy za umiłowanych, bez hymnu uwielbienia.
Khalil Gibran
" Jesteś jak wzburzone morze, które nie może się uciszyć i którego fale wyrzucają muł i błoto." S. Fausti SJ
W życiu wewnętrznym doświadczamy różnorodnych poruszeń, odczuć, doświadczeń. Często stajemy wobec nich bezradni. Pytamy: jak je ocenić? Jak rozpoznać ich źródło? Jak poznać, które z nich są emocjami, które pochodzą od Boga, a które podsuwa szatan?
Na życie ludzkie ma wpływ Duch Święty (duch dobry); ma również wpływ szatan (zły duch). Umiejętność rozróżniania, który z nich w danej chwili oddziałuje nie należy do rzeczy łatwych. Św. Paweł zalicza rozeznanie duchowe do charyzmatów, a więc szczególnych darów Boga. Tylko człowiek, który wsłuchuje się w słowo Boże, jest zdolny rozpoznawać działanie Boga w swoim życiu. Zdolność duchowego rozeznania jest dyspozycją dojrzałej wiary, słuchania i gotowości odpowiadania. Jest więc ono możliwe w życiu człowieka wolnego, oczyszczonego, który dokonał fundamentalnego wyboru, a więc wyboru Boga.
W Regułach o rozeznawaniu duchów św. Ignacy pisze, że duch dobry pociesza, a duch zły trapi (Ćwiczenia Duchowne, 313nn) . Gdy mówimy o pociesze lub strapieniu nie chodzi nam o naturalne odczucia, które mają swe źródło w dobrym czy złym samopoczuciu, uwarunkowanym przyczynami czysto naturalnymi; chociaż one również mogą być bazą działania duchów. Istotne są odczucia, które powstają w wyniku konfrontacji człowieka z Bogiem, z reakcji na Jego wezwanie.
Pociecha duchowa, pocieszenie duchowe polega na wzroście życia teologalnego, czyli na ukierunkowaniu człowieka ku Bogu w wierze, nadziei i miłości. Pociecha dotyczy przede wszystkim poziomu wiary. Zmusza niejako do ciągłego przekraczania siebie, by odpowiadać Bogu hojniej, bezinteresownie i w wolności. Pociesze mogą towarzyszyć odczucia fizyczne, zmysłowe, np. miłości, pokoju, łzy. Nie są jednak konieczne ani najważniejsze.
Strapienie jest stanem przeciwnym do pociechy duchowej, a więc polega na pomniejszeniu życia wiarą, nadzieją i miłością. Towarzyszą mu: oschłość, oziębłość, smutek, skłonność do zniechęcenia, poczucie odłączania od Boga. Rodzą się myśli i uczucia ciemności, zakłócenia, pragnienia rzeczy przyziemnych, niskich, różnego rodzaju niepokoje. Oddzielony od Boga, którego jesteś obrazem, tracisz swoją tożsamość. Po zerwaniu twej podstawowej relacji, rwą się również inne. Pozostajesz sam, opuszczony, w samotności coraz większej i bez granic. Ogarnięty ciemnością nicości, nie wiesz, kim jesteś, skąd pochodzisz i dokąd zmierzasz. Jesteś zakłopotany i wzburzony, napełniony strachem, zawieszony w żarłocznej pustce, którą bezskutecznie starasz się wypełnić iluzorycznymi przyjemnościami. Jesteś niespokojny, niezdolny do działania, pozbawiony nadziei, wiary i miłości. Jesteś jak wzburzone morze, które nie może się uciszyć i którego fale wyrzucają muł i błoto (S. Fausti SJ).
Jednym słowem strapienie deprymuje człowieka. Oczywiście należy pamiętać, że nie każda trudność życiowa, problem czy kryzys jest strapieniem. W życiu wewnętrznym wyraża się ona w braku jakiegokolwiek smaku i upodobania w sprawach duchowych, w rodzącej się niechęci do modlitwy, Eucharystii, sakramentu pojednania, rozmów o sprawach duchowych... Zycie duchowe wydaje się wówczas nierealnym albo niemożliwym do urzeczywistnienia. Strapienie demaskuje wszelkie iluzje człowieka. Odzywają się namiętności, skrywane pragnienia, żądze.
Św. Ignacy w liście do siostry Teresy Rejadell w taki sposób opisuje strapienie: Nieprzyjaciel dręczy nas bez przerwy, wywołuje smutek, którego przyczyn zupełnie nie rozumiemy. Nie odczuwamy żadnej pobożności ani w modlitwie, ani w kontemplacji, żadnego smaku i upodobania wewnętrznego w mówieniu i słuchaniu o rzeczach Bożych. Na tym jednak jeszcze nie koniec, bo gdy nieprzyjaciel spostrzeże, że jesteśmy osłabieni i upokorzeni przez tego rodzaju przykre przeżycia, wówczas podsuwa nam myśl, że Bóg, nasz Pan, zupełnie o nas zapomniał. W takich chwilach zaczyna nam się wydawać, że jesteśmy daleko od Pana naszego i że wszystko, co zrobiliśmy i co chcielibyśmy jeszcze zrobić, nie ma żadnej wartości.
W Ćwiczeniach Duchownych (nr 332) św. Ignacy wylicza cechy strapienia duchowego. Należy do nich ciemność w duszy, którą charakteryzuje głęboki duchowy smutek, brak światła Bożego. Pojawia się bezradność; poczucie opuszczenia; wszystko wydaje się bezsensowne. Taka forma strapienia występuje u Eliasza, który czuje się rozczarowany, zniechęcony, zagubiony. Przeżywa kryzys nerwowy. Pragnie umrzeć i modli się do Boga: Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków (1Krl 19, 4). Podobne ciemności przeżywa prorok Jonasz.
Strapienie powoduje zakłócenie w duszy. Zakłócenie dotyczy świadomości, wymiaru racjonalnego. Wszystkie idee, wartości, uczucia są pomieszane. Trudno obiektywnie wartościować i podejmować decyzje. Pojawia się poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich. Ponieważ Bóg wydaje się odległy, rodzi się pragnienie oparcia na wartościach dotykalnych, zewnętrznych, np. na człowieku, posiadaniu, ambicjach, szeroko rozumianej konsumpcji. Św. Jan mówi o trzech żądzach - pożądliwość ciała, oczu i pycha (por. 1J 2, 16). Te trzy pożądliwości są szczególnie aktywne w czasie strapienia.
Kolejną cechą strapienia jest niepokój. Strapienie pozbawia pokoju i harmonii wewnętrznej. Pojawiają się wątpliwości, zakłócenia w prawidłowym funkcjonowaniu sumienia. Wątpliwości przypominają przyjaciół Hioba, którzy przychodzą, by go pocieszyć, a w rzeczywistości wprowadzają w jego życie rozdźwięk i niepokój, ogarniający umysł i serce. Im bardziej osoba jest wrażliwa, tym większy niepokój, a nawet tendencje do skrupułów.
Niepokój rodzi podniety i pokusy skłaniające do nieufności, beznadziei i braku miłości. Św. Ignacy mówi o trzech przyczynach pokus. Są nimi: szatan, świat w ujęciu św. Jana, a więc w znaczeniu negatywnym, dalekim od Boga oraz własne pożądliwości. Czujemy się wówczas letni, leniwi, smutni, jakby oddaleni od Boga. Wydaje się, że On o nas zapomniał, albo że jest poza naszym zasięgiem. Podobne doświadczenie było udziałem uczniów z Emaus po śmierci Jezusa. Byli smutni, rozczarowani, sfrustrowani, rozbici wewnętrznie. Jezus zarzucił im lenistwo duchowe. O nierozumni (inni tłumaczą: leniwi sercem, albo wręcz głupi), jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! (Łk 24, 25). Przyczyną strapienia uczniów było lenistwo duchowe i brak wiary słowom Pisma Świętego.
I jeszcze przykład z życia św. Ignacego. W swoim Dzienniku duchowym pod datą 12 III 1544 pisze: Po skończeniu Mszy i potem w pokoju czułem się całkowicie opuszczony i bez żadnej pomocy, nie mogłem mieć żadnego smaku duchowego w Pośrednikach, ani Osobach Boskich, tak bardzo byłem oddalony i odłączony od nich, jakbym nigdy niczego nie odczuł od nich, albo nigdy w przyszłości nie miał odczuwać. Natomiast przychodziły mi myśli, już to przeciw Jezusowi, już to przeciw komu innemu; i czułem się zmieszany różnymi myślami. I w niczym nie znajdowałem spokoju. Św. Ignacy doświadczał wcześniej stanów mistycznych. Zwykle ponad godzinę przygotowywał się do Mszy świętej, a po jej zakończeniu trwał w modlitwie dziękczynnej ponad dwie godziny. A mimo to w czasie strapienia czuł się całkowicie opuszczony i oddalony od Boga; nie czuł żadnego smaku duchowego.
Na życie ludzkie ma wpływ Duch Święty (duch dobry); ma również wpływ szatan (zły duch). Umiejętność rozróżniania, który z nich w danej chwili oddziałuje nie należy do rzeczy łatwych. Św. Paweł zalicza rozeznanie duchowe do charyzmatów, a więc szczególnych darów Boga. Tylko człowiek, który wsłuchuje się w słowo Boże, jest zdolny rozpoznawać działanie Boga w swoim życiu. Zdolność duchowego rozeznania jest dyspozycją dojrzałej wiary, słuchania i gotowości odpowiadania. Jest więc ono możliwe w życiu człowieka wolnego, oczyszczonego, który dokonał fundamentalnego wyboru, a więc wyboru Boga.
W Regułach o rozeznawaniu duchów św. Ignacy pisze, że duch dobry pociesza, a duch zły trapi (Ćwiczenia Duchowne, 313nn) . Gdy mówimy o pociesze lub strapieniu nie chodzi nam o naturalne odczucia, które mają swe źródło w dobrym czy złym samopoczuciu, uwarunkowanym przyczynami czysto naturalnymi; chociaż one również mogą być bazą działania duchów. Istotne są odczucia, które powstają w wyniku konfrontacji człowieka z Bogiem, z reakcji na Jego wezwanie.
Pociecha duchowa, pocieszenie duchowe polega na wzroście życia teologalnego, czyli na ukierunkowaniu człowieka ku Bogu w wierze, nadziei i miłości. Pociecha dotyczy przede wszystkim poziomu wiary. Zmusza niejako do ciągłego przekraczania siebie, by odpowiadać Bogu hojniej, bezinteresownie i w wolności. Pociesze mogą towarzyszyć odczucia fizyczne, zmysłowe, np. miłości, pokoju, łzy. Nie są jednak konieczne ani najważniejsze.
Strapienie jest stanem przeciwnym do pociechy duchowej, a więc polega na pomniejszeniu życia wiarą, nadzieją i miłością. Towarzyszą mu: oschłość, oziębłość, smutek, skłonność do zniechęcenia, poczucie odłączania od Boga. Rodzą się myśli i uczucia ciemności, zakłócenia, pragnienia rzeczy przyziemnych, niskich, różnego rodzaju niepokoje. Oddzielony od Boga, którego jesteś obrazem, tracisz swoją tożsamość. Po zerwaniu twej podstawowej relacji, rwą się również inne. Pozostajesz sam, opuszczony, w samotności coraz większej i bez granic. Ogarnięty ciemnością nicości, nie wiesz, kim jesteś, skąd pochodzisz i dokąd zmierzasz. Jesteś zakłopotany i wzburzony, napełniony strachem, zawieszony w żarłocznej pustce, którą bezskutecznie starasz się wypełnić iluzorycznymi przyjemnościami. Jesteś niespokojny, niezdolny do działania, pozbawiony nadziei, wiary i miłości. Jesteś jak wzburzone morze, które nie może się uciszyć i którego fale wyrzucają muł i błoto (S. Fausti SJ).
Jednym słowem strapienie deprymuje człowieka. Oczywiście należy pamiętać, że nie każda trudność życiowa, problem czy kryzys jest strapieniem. W życiu wewnętrznym wyraża się ona w braku jakiegokolwiek smaku i upodobania w sprawach duchowych, w rodzącej się niechęci do modlitwy, Eucharystii, sakramentu pojednania, rozmów o sprawach duchowych... Zycie duchowe wydaje się wówczas nierealnym albo niemożliwym do urzeczywistnienia. Strapienie demaskuje wszelkie iluzje człowieka. Odzywają się namiętności, skrywane pragnienia, żądze.
Św. Ignacy w liście do siostry Teresy Rejadell w taki sposób opisuje strapienie: Nieprzyjaciel dręczy nas bez przerwy, wywołuje smutek, którego przyczyn zupełnie nie rozumiemy. Nie odczuwamy żadnej pobożności ani w modlitwie, ani w kontemplacji, żadnego smaku i upodobania wewnętrznego w mówieniu i słuchaniu o rzeczach Bożych. Na tym jednak jeszcze nie koniec, bo gdy nieprzyjaciel spostrzeże, że jesteśmy osłabieni i upokorzeni przez tego rodzaju przykre przeżycia, wówczas podsuwa nam myśl, że Bóg, nasz Pan, zupełnie o nas zapomniał. W takich chwilach zaczyna nam się wydawać, że jesteśmy daleko od Pana naszego i że wszystko, co zrobiliśmy i co chcielibyśmy jeszcze zrobić, nie ma żadnej wartości.
W Ćwiczeniach Duchownych (nr 332) św. Ignacy wylicza cechy strapienia duchowego. Należy do nich ciemność w duszy, którą charakteryzuje głęboki duchowy smutek, brak światła Bożego. Pojawia się bezradność; poczucie opuszczenia; wszystko wydaje się bezsensowne. Taka forma strapienia występuje u Eliasza, który czuje się rozczarowany, zniechęcony, zagubiony. Przeżywa kryzys nerwowy. Pragnie umrzeć i modli się do Boga: Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków (1Krl 19, 4). Podobne ciemności przeżywa prorok Jonasz.
Strapienie powoduje zakłócenie w duszy. Zakłócenie dotyczy świadomości, wymiaru racjonalnego. Wszystkie idee, wartości, uczucia są pomieszane. Trudno obiektywnie wartościować i podejmować decyzje. Pojawia się poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich. Ponieważ Bóg wydaje się odległy, rodzi się pragnienie oparcia na wartościach dotykalnych, zewnętrznych, np. na człowieku, posiadaniu, ambicjach, szeroko rozumianej konsumpcji. Św. Jan mówi o trzech żądzach - pożądliwość ciała, oczu i pycha (por. 1J 2, 16). Te trzy pożądliwości są szczególnie aktywne w czasie strapienia.
Kolejną cechą strapienia jest niepokój. Strapienie pozbawia pokoju i harmonii wewnętrznej. Pojawiają się wątpliwości, zakłócenia w prawidłowym funkcjonowaniu sumienia. Wątpliwości przypominają przyjaciół Hioba, którzy przychodzą, by go pocieszyć, a w rzeczywistości wprowadzają w jego życie rozdźwięk i niepokój, ogarniający umysł i serce. Im bardziej osoba jest wrażliwa, tym większy niepokój, a nawet tendencje do skrupułów.
Niepokój rodzi podniety i pokusy skłaniające do nieufności, beznadziei i braku miłości. Św. Ignacy mówi o trzech przyczynach pokus. Są nimi: szatan, świat w ujęciu św. Jana, a więc w znaczeniu negatywnym, dalekim od Boga oraz własne pożądliwości. Czujemy się wówczas letni, leniwi, smutni, jakby oddaleni od Boga. Wydaje się, że On o nas zapomniał, albo że jest poza naszym zasięgiem. Podobne doświadczenie było udziałem uczniów z Emaus po śmierci Jezusa. Byli smutni, rozczarowani, sfrustrowani, rozbici wewnętrznie. Jezus zarzucił im lenistwo duchowe. O nierozumni (inni tłumaczą: leniwi sercem, albo wręcz głupi), jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! (Łk 24, 25). Przyczyną strapienia uczniów było lenistwo duchowe i brak wiary słowom Pisma Świętego.
I jeszcze przykład z życia św. Ignacego. W swoim Dzienniku duchowym pod datą 12 III 1544 pisze: Po skończeniu Mszy i potem w pokoju czułem się całkowicie opuszczony i bez żadnej pomocy, nie mogłem mieć żadnego smaku duchowego w Pośrednikach, ani Osobach Boskich, tak bardzo byłem oddalony i odłączony od nich, jakbym nigdy niczego nie odczuł od nich, albo nigdy w przyszłości nie miał odczuwać. Natomiast przychodziły mi myśli, już to przeciw Jezusowi, już to przeciw komu innemu; i czułem się zmieszany różnymi myślami. I w niczym nie znajdowałem spokoju. Św. Ignacy doświadczał wcześniej stanów mistycznych. Zwykle ponad godzinę przygotowywał się do Mszy świętej, a po jej zakończeniu trwał w modlitwie dziękczynnej ponad dwie godziny. A mimo to w czasie strapienia czuł się całkowicie opuszczony i oddalony od Boga; nie czuł żadnego smaku duchowego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)