niedziela, 15 września 2013

Matka Boża Dobrej Rady

"Kiedy Jezus został ukrzyżowany, mimo niepokoju, jaki zapanował w przyrodzie, w sercach tych, którzy ufali Jezusowi, zapanował pokój. Wielki wewnętrzny pokój, napełniający Maryję, udzielał się Jej najbliższemu otoczeniu. Ona wiedziała, że ta Ofiara była potrzebna. Maryja z pełną ufnością poddała się woli Ojca i Syna.

Kult Matki Bożej Dobrej Rady związany jest nierozerwalnie z obrazem Maryi pod tym samym tytułem, który znajduje się w kościele augustianów w Genazzano w Umbrii we Włoszech. Pochodzi z pierwszej połowy XV wieku. Związana z nim jest pewna opowieść. Kiedy w Genazzano budowano kościół dla Matki Bożej i był on już prawie ukończony, na ścianie pojawił się wizerunek Maryi z Dzieciątkiem. Wiadomość o tym szybko się rozeszła. Któregoś dnia przyszli tu dwaj pielgrzymi z Albanii, którzy w obrazie rozpoznali wizerunek Matki Bożej Dobrej Rady ze Szkodry, w swojej ojczyźnie.

Już w XV i XVI wieku obraz zasłynął wieloma łaskami, dlatego w 1682 r. za zgodą papieża Innocentego XI został ukoronowany.

Augustianin o. Andrzej Bacci przyczynił się do rozprzestrzenienia kultu Matki Bożej Dobrej Rady. Podczas ciężkiej choroby złożył on ślub, że jeżeli Maryja uzdrowi go, zajmie się rozprzestrzenieniem kopii tego obrazu po całym świecie. Wypełnił swój ślub, dzięki czemu prawie 70 000 kopii tego obrazu zostało rozwiezionych po całym świecie. W XVIII w. kapituła generalna Zakonu oo. Augustianów podjęła uchwałę, aby kult Matki Bożej Dobrej Rady jeszcze bardziej rozszerzać.
Matkę Dobrej Rady można prosić o orędownictwo, zwłaszcza wtedy, gdy stajemy na rozstaju dróg, gdy musimy podjąć ważne życiowe decyzje. Czcząc Maryję pod tym wezwaniem uznajemy, że może Ona wyprosić nam dar dobrej rady u Ducha Świętego. W chwilach zagubienia i w chwilach ważnych decyzji może nam pomóc. "W wątpliwościach myśl o Maryi, wzywaj Maryi! Jeżeli bowiem o niej myślisz, nigdy nie zejdziesz na manowce" - powtarzał św. Bernard z Clairvaux (XII w.). Do Maryi można odnieść słowa proroka Izajasza: "I spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej" (Iz 11, 2). To samo powiedział do Maryi Archanioł Gabriel: "Duch Święty zstąpi na Ciebie" (Łk 1, 35).

W innych miejscach Biblia wspomina: "Moja jest rada i stałość, moja - rozwaga" (Prz 8, 14); "Rada jej rozlewać się będzie jak żywe źródło" (Syr 21, 13); "Słuchaj, synu, przyjmij me zasady, a rady mojej nie odrzucaj" (Syr 6, 23).

Wśród wielu tytułów, jakimi Kościół obdarza Matkę Bożą, ten jest szczególny. Dlatego doczekał się osobnego wspomnienia, a w zakonach augustiańskich nawet święta."

Litania do Matko Bożej Dobrej Rady

Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
Chryste usłysz nas!
Chryste wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże - zmiłuj się nad nami!
Synu Odkupicielu świata, Boże,
Duchu Święty, Boże,
Święta Trójco, Jedyny Boże,
Święta Maryjo - módl się za nami!
Święta Boża Rodzicielko,
Święta Panno nad Pannami,
Matko Dobrej Rady,
Córko Ojca Przedwiecznego,
Matko Syna Bożego,
Oblubienico Ducha Świętego,
Przybytku Trójcy Przenajświętszej,
Bramo niebios,
Królowo Aniołów,
Ozdobo Proroków,
O dobra Rado Apostołów,
O dobra Rado Męczenników,
O dobra Rado Wyznawców,
O dobra Rado Panien,
O dobra Rado wszystkich świętych,
O dobra Rado uciśnionych,
O dobra Rado wdów i sierot,
O dobra Rado chorych,
O dobra Rado strapionych i więźniów,
O dobra Rado ubogich,
O dobra Rado we wszelkich potrzebach,
O dobra Rado we wszelkich niebezpieczeństwach,
O dobra Rado w pokusach,
O dobra Rado nawracających się grzeszników,
O dobra Rado konających,
We wszelkich sprawach i potrzebach - użycz nam dobrej rady!
We wszelkich wątpliwościach i zamieszaniach,
We wszelkich smutkach i przeciwnościach,
We wszelkich niebezpieczeństwach i nieszczęściach,
We wszelkich niedostatkach,
We wszelkich krzyżach i dolegliwościach,
We wszelkich pokusach i natarczywościach,
W prześladowaniu i oczernianiu nas,
W każdej wyrządzonej nam krzywdzie,
We wszelkich niebezpieczeństwach duszy i ciała,
We wszelkich potrzebach,
W godzinę śmierci,
Maryjo, Matko Dobrej Rady,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
przepuść nam Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
wysłuchaj nas Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
zmiłuj się nad nami!
K.: Módl się za nami, o Matko Dobrej Rady.
W.: Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się.
O Boże! Dawco wszelkich dobrych i doskonałych darów! Daj nam wszystkim, którzy się do Maryi uciekamy, abyśmy z Jej macierzyńskiej ręki mogli otrzymać dobrą radę, pomoc i wsparcie w naszej biedzie, wątpliwościach i potrzebach przez Jezusa Chrystusa, Syna Twego. Amen

Rozmowy z aniołami

"W XVII wieku żyła osoba, która pod wieloma względami stanowi pierwowzór św. Ojca Pio. To Maria z Agredy. Te same daty wyznaczają przebudzenie powołania zakonnego ich obojga, te same problemy nękają ich już w dzieciństwie, ten sam zakon staje się miejscem ich służby w Kościele, życie obojga naznaczyły też podobne charyzmaty.

Postać XVII-wiecznej zakonnicy budziła te same kontrowersje, co osoba franciszkanina z Pietrelciny. Zarówno Maria, jak i Pio mieli liczne objawienia Matki Bożej. I - jak zwykle, gdy wizjonerom ukazuje się Matka Najświętsza - były też widzenia aniołów. Tych z nieba i tych z piekła.

Wielki Plan Lucyfera


Czytamy w pismach wizjonerki z Agredy, że kiedy Lucyfer zrozumiał prawdę o dziele odkupienia dokonanym na krzyżu, zwrócił cały swój gniew na tych, którzy przyjęli Chrystusowy dar. Wołał:

O ludzie, tak ubogaceni i obdarowani przez Boga, którego ja nienawidzę, i tak gorąco przez Niego kochani! Jak mogę odwrócić wasz szczęśliwy los? Jak mogę sprowadzić na was moje nieszczęście, skoro nie potrafię zniszczyć życia, które otrzymaliście? Co winniśmy teraz uczynić, moi naśladowcy? Jak możemy odbudować nasze królestwo? Zamierzam skierować cały mój gniew i wściekłość przeciwko prawu Odkupiciela i tym, którzy się nim kierują, i będę straszliwie prześladował tych, którzy słuchają nauki Odkupiciela i stają się Jego uczniami. Przeciwko nim musi rozgorzeć okrutna walka, która nie ustanie aż do końca świata!

Ale siły Szatana były zbyt kruche wobec potęgi łaski, która zamieszkała w sercach pierwszych uczniów. Matka Najświętsza opatrzyła słowa Lucyfera komentarzem:

Wierne naśladowanie i żywe upodabnianie się do Chrystusa, jakie ujrzały demony w pierwszych dzieciach Kościoła, tak je przeraziło, że (...) z pośpiechem uciekły od Apostołów i sprawiedliwych karmiących się nauczaniem mego Syna. (...) Co widać w świętych i w doskonałych chrześcijanach tamtych czasów, może być też udziałem wszystkich katolików, którzy żyją współcześnie, jeśli przyjmą oni łaskę (...) i jeśli będą szukać drogi Krzyża. Bowiem Lucyfer lęka się tego tak samo i dziś.

Zagrożeni odejściem od Boga

Maryja zapewnia, że jesteśmy bezpieczni, jeśli tylko żyjemy w kręgu łaski. Ta jest bowiem silniejsza od mocy piekła. Niestety gorliwość pierwszego Kościoła nie jest cechą wierzących z późniejszych wieków:

Niebawem miłość, gorliwość i pobożność zaczęła słabnąć w wielu wierzących. Zapomnieli oni o błogosławieństwach będących owocem odkupienia, przylgnęli do cielesnych skłonności i pragnień, umiłowali próżność i pieniądz. Pozwolili oczarować się i uwieść fałszywym mamidłom szatana… Ta straszna niewdzięczność doprowadziła świat do obecnego stanu, zachęciła demony do podniesienia głów w swej pysze wymierzonej przeciwko Bogu i pozwoliła im zuchwale sądzić, że skoro katolicy są tak niepamiętliwi i beztroscy, upadłe anioły zdobędą dla siebie wszystkie dzieci Adama.

Matka Boża wskazuje dwie drogi. Pierwsza to próba pogodzenia wymagań wiary z przyjemnościami tego świata - owocuje ona rozszerzaniem się władzy Szatana nie tylko w naszych sercach, ale i w całym świecie. Druga jest nieustannym wysiłkiem, by odpowiadać na otrzymaną od Boga łaskę i współpracować z nią. Jeśli wejdziemy na tę drogę, Szatan będzie wobec nas całkowicie bezradny.

Pomogą nam w tym aniołowie.

Niebiescy nasi towarzysze

Z objawień udzielonych Marii z Agredy dowiadujemy się wielu niezwykłych prawd, jak choćby tej, że Niepokalana miała za życia na ziemi nie jednego anioła stróża, ale tysiące! Może więc wcale nie jest regułą posiadanie przez ludzi tylko jednego niebieskiego opiekuna? Gdy w planach Bożych mamy do wypełnienia ważną misję albo gdy mamy kilka powołań, być może otrzymujemy kilku opiekunów i strażników. Podobnie, gdy atak prowadzony przez siły piekła jest zbyt wielki, by wystarczyła pomoc jednego przyjaciela z nieba, strzeże nas więcej niż jeden anioł.

A może jest tak również wtedy, gdy Bóg widzi, że bardzo pragniemy świętości. To najważniejsze powołanie, jakie posiada każdy z nas, a Pan nie odmówi nam swojej pomocy w jego realizacji.

Po latach modlitw, pokuty i pracy Maria z Agredy całkowicie obumarła grzechowi i stała się niewrażliwa na ataki duchowych rozbójników. Jak sama mówiła, żyła wpatrzona w Gwiazdę Przewodnią - Maryję. Nie patrzyła na demony, które starały się na wszelki sposób skusić ją powabami tego świata.

Prosta lekcja przekazana nam przez mistyczkę z Agredy polega na myśleniu o dobru, na skupianiu swej uwagi na Bogu i sprawach Królestwa do tego stopnia, że Szatan ze swymi pokusami staje się bezsilny. Próżno macha przed naszymi oczami, skoro są one wpatrzone w wizję nieba.

Dodatkową pomocą jest… rozmawianie z aniołami.

Rozmawiać z aniołami

Przywołajmy rozmowę Najświętszej Panny z aniołami objawioną wizjonerce z Agredy. Od razu zaznaczmy, że nie chodzi tu o użyte słowa, które odzwierciedlają ducha epoki, w której żyła wizjonerka. Mamy tu do czynienia z tym, co Benedykt XVI nazywa „filtrem zmysłów”. Maryja nie przekazuje dosłownie wypowiedzianych przez siebie słów, ale ich „duszę” zrozumiałą dla wizjonerki i jej współczesnych.

Wspomniana rozmowa miała miejsce podczas wizyty Maryi w domu Zachariasza, gdzie pomagała brzemiennej Elżbiecie, matce Jana Chrzciciela. Oto jak wołała do aniołów:

Niebiańskie duchy, moi opiekunowie i towarzysze, wysłannicy Najwyższego (...). Przyjdźcie i wzmocnijcie moje serce, które zostało przez Niego pojmane i zranione przez Jego boską miłość, bo jest ono dotknięte własnymi ograniczeniami. (...)

Niech moje serce odczuje ulgę, jednocząc swe głębokie pragnienia z moimi przyjaciółmi i towa-rzyszami, bo znacie tajemnice mojego skarbu, który Pan złożył we mnie - tak delikatnej i słabej. Kontempluję je słodkim uczuciem, ale ich nadprzyrodzona wielkość mnie przytłacza niebiańska (...). W żarze mojej duszy nie mogę spocząć zadowolona i nie znajduję spoczynku. Bo moje pragnienia przewyższają wszystko, co mogę osiągnąć, a moje zadania są większe niż moje pragnienia. (...).

Niech piękno mojego Boga z was promienieje, aby wspaniałości Jego światła i Jego piękno wypełniło moje życie.

Tak i my mamy otworzyć swoje serce, wołać do aniołów i mówić im o swych słabościach, o swej miłości, o szukaniu chwały Bożej. Oni nam pomogą, mają bowiem zlecone od Boga zadanie, do którego są przygotowani lepiej niż nam się wydaje. Musimy tylko nauczyć się z ich pomocy korzystać.

Czy pierwszym krokiem nie jest zaprzyjaźnienie się z nimi?"


Psalm 121

Wznoszę swe oczy ku górom:
Skądże nadejdzie mi pomoc?
Pomoc mi przyjdzie od Pana,
co stworzył niebo i ziemię.
On nie pozwoli zachwiać się twej nodze
ani się zdrzemnie Ten, który cię strzeże.
Oto nie zdrzemnie się
ani nie zaśnie
Ten, który czuwa nad Izraelem.
Pan cię strzeże,
Pan twoim cieniem
przy twym boku prawym.
Za dnia nie porazi cię słońce
ni księżyc wśród nocy.
Pan cię uchroni od zła wszelkiego:
czuwa nad twoim życiem.
Pan będzie strzegł
twego wyjścia i przyjścia
teraz i po wszystkie czasy.
 
Źródło tekstu:  http://egzorcyzmy.katolik.pl/czytelnia/miesiecznik-egzorcysta/1137-rozmowy-z-aniolami-z-wizji-marii-z-agredy.html

Sługa Boża Antonietta Meo

Antonietta Meo (ur. 15 grudnia 1930 w Rzymie, zm. 3 lipca 1937 w Rzymie) – włoska, niespełna siedmioletnia dziewczynka, pretendująca do zostania najmłodszą błogosławioną niemęczennicą kościoła katolickiego.

Antonietta – nazywana w domu Nennoliną pisała listy do Boga Ojca, Jezusa, Matki Bożej, Trójcy Świętej, do Anioła Stróża i do Ducha Świętego. W ciągu swojego krótkiego życia napisała ich ponad 160. 105 z nich stało się przedmiotem badań teologów, według których są one dowodem wyjątkowego mistycyzmu dziecka. W 1942 rozpoczął się proces beatyfikacyjny Antonietty, który zakończono w 1972. Wówczas jednak Kościół nie dopuszczał beatyfikacji dzieci, które nie zmarły męczeńską śmiercią. W 1981 roku Kongregacja ds. Beatyfikacji i Kanonizacji uchyliła ten nieformalny zakaz, a 18 grudnia 2007 roku, papież Benedykt XVI podpisał dekret o heroiczności cnót Antonietty Meo.

Historia

Bazylika Świętego Krzyża w Jerozolimie w Rzymie, gdzie obecnie znajduje się grób Antonietty Meo

Antonietta Meo przyszła na świat w rzymskiej rodzinie o głębokich tradycjach religijnych. Jej rodzice codziennie uczestniczyli w Eucharystii i modlili się wspólnie z dziećmi. Pewnego dnia dziewczynka rozbiła kolano w zabawie, lekarze najpierw zbagatelizowali uraz, a później zdiagnozowali nowotwór: kostniakomięsak. Amputacja lewej nogi nie zatrzymała choroby. Dziecko zmarło niespełna dwa lata później.

Jak wspomina jej siostra Małgorzata, Antonietta była czasem niegrzeczna, ale zawsze pełna miłości do Jezusa. Po wypadku nadal była radosna i chciała ofiarować swoje cierpienia dla zbawienia świata.

Listy Antonietty nie są wolne od błędów m.in. gramatycznych, ale specjaliści podkreślają, że są one dowodem dojrzałości duchowej dziewczynki. Dlatego niespełna siedmioletnia Antonietta jest zaliczana jest do grona największych mistyków. W listopadzie 2008 roku biskup José Luis Redrado Marchite, sekretarz Papieskiej Rady Duszpasterstwa Pracowników Służby Zdrowia, zasugerował, że dziewczynka może zostać Doktorem Kościoła.

Antonietta zmarła w sobotę, w dzień poświęcony Matce Bożej, 3 lipca 1937 r. W 1999 r. trumna z ciałem zmarłej została przeniesiona z cmentarza Verano do bazyliki Świętego Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie. Przy jej grobie modlą się wierni z całego świata. Za jej wstawiennictwem dokonało się uzdrowienie, które jest obecnie weryfikowane w procesie beatyfikacyjnym.

Korespondencja Antonietty ukazała się drukiem w Wydawnictwie Paulistów w Rzymie pod tytułem Listy Nennoliny (org. wł. „Le lettere di Nennolina”).


Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Antonietta_Meo

bł. Imelda Lambertini

Imelda Lambertini (ur. 1320-1322 w Bolonii, zm. 12 maja 1333 tamże) – włoska zakonnica, dominikanka, dziewica, błogosławiona Kościoła rzymskokatolickiego.

Nieznana jest dokładna data narodzin Imeldy. Urodziła się w Bolonii, jako jedyne dziecko hrabiego Egano Lambertini i Castory Galuzzi. Jej rodzice byli pobożnymi katolikami, znanymi ze swojej dobroci dla upośledzonych. Jako młoda dziewczyna, Imelda miała pragnienie przyjmowania Eucharystii. Jednak według prawa kościelnego z tamtego okresu, Sakrament Eucharystii można było przyjąć po czternastym roku życia. Imelda była rozczarowana, ale zaakceptowała stanowisko Kościoła i decyzję rodziców.

W wieku dziewięciu lat wstąpiła do klasztoru sióstr Dominikanek. Mimo tej decyzji nadal była pozbawiona możliwości uczestniczenia w pełnej ofierze mszy.

12 maja 1333, w wigilię święta Wniebowstąpienia Pańskiego, podczas modlitwy w kościele, nad jej głową unosiła się jaśniejąca blaskiem hostia. Siostry, które były świadkami tego zjawiska wywnioskowały, że wolą Boga jest spełnienie prośby Imeldy. Po udzieleniu sakramentu przez kapłana, dziewczyna zmarła w wieku ok. 12 lat.
Została pochowana w klasztorze dominikanek św. Marii Magdaleny (na drodze krzyżowej) w Val di Pietra pod Bolonią 13 maja 1333.
W 1799 siostry zakonne przeniosły się do Bolonii, zabierając ze sobą relikwie Imeldy. Jej zachowane od rozkładu ciało spoczywa w kościele św. Zygmunta (wł. Church of San Sigismondo in Bologna) katolickiego uniwersytetu (wł. Centro Universitario Cattolico San Sigismondo).

Kult

20 grudnia 1826 papież Leon XII zatwierdził jej kult.

W 1891 roku powstało w Prouille (w ówczesnej diecezji Tuluzy) Bractwo Dobrej Pierwszej Komunii Świętej i Wytrwałości, przyłączone do zakonu kaznodziejskiego 21 sierpnia 1893 i zatwierdzone przez Leona XIII 7 maja 1896 roku. Bł. Imeldaę ogłoszono patronką wszystkich dzieci przystępujących do Pierwszej Komunii Świętej.

W 1910 papież Pius X patronat ten ponownie zatwierdził i w tym samym roku wydał dekret Quam singulari, w którym ogłosił, że dzieci będą mogły przyjmować Komunię Świętą w wieku ośmiu lat.

Wspomnienie liturgiczne bł. Imeldy w Kościele rzymskokatolickim obchodzone jest w dzienną pamiątkę śmierci (12 maja), natomiast w zakonach św. Dominika 13 maja za Martyrologium Rzymskim.


bł. Anna Maria Taigi - matka i żona, patronka domowego ogniska

Z DOMU GIANETTI, PO MĘŻU – TAIGI

Anna Maria Gianetti urodziła się w Sienie, rodzinnym mieście wielkiej Katarzyny Sieneńskiej, położonym w samym sercu Włoch, w 1769 r. Była jedynym dzieckiem w zubożałej rodzinie kupieckiej.

W poszukiwaniu środków do życia rodzina przeprowadziła się do Rzymu, który odwiedziła już wcześniej z okazji Jubileuszu 1775 r. Gianetti byli wierzący, a ich córka wyrastała na piękną, dobrze wychowaną, pracowitą i oddaną swoim rodzicom dziewczynę. W sytuacji kryzysu ekonomicznego, jaki ogarnął Rzym, ojciec Anny –wbrew swoim oczekiwaniom – nie zgromadził wielkiej fortuny. Wraz z matką postanowili więc umieścić trzynastoletnią wówczas córkę u bogatej arystokratki, Marii Serra Marini. Swoim miłym obejściem i zdolnościami dziewczynka natychmiast zaskarbiła sobie przyjaźń i szacunek opiekunki. Pozostała u niej aż do swego ślubu, zawartego w 1790 r., gdy miała 20 lat.

Jej mężem został starszy od niej o osiem lat majordomus, Domenico Taigi. Według świadectw im współczesnych, był on wysoki, krzepki, silny, jowialny, sympatyczny, lecz także trochę nieokrzesany, uparty i porywczy. Jego charakter mocno kontrastował z kruchością, delikatnością i wrażliwością Anny. Domenico był jednak praktykującym katolikiem, człowiekiem pracowitym, o dobrych manierach. Mimo znacznych różnic, ich małżeństwo było udane dzięki łagodności i wyrozumiałości żony, która dostrzegała zalety męża i potrafiła go obłaskawić, gdy ulegał porywom złości i zmiennym nastrojom. Sam Domenico twierdził, że w jego domu panował zawsze „niebiański pokój”.

Chlebodawca Domenica, książę Chigi, doceniał go i chciał jego dobra. Podarował on młodym małżonkom małe mieszkanko. Tam właśnie urodziły się ich dzieci; tam rozpoczął się cudowny dialog między Anną Marią a Bogiem.

Początkowo, ich wspólne życie było szczęśliwe i beztroskie. Anna Maria porzuciła pracę i poświęciła się całkowicie domowi i mężowi. Była młodą mężatką jak wiele innych, głęboko wierzącą, ale też bardzo radosną, lubiącą piękne stroje i dozwolone rozrywki, takie jak muzyka, teatr i spacery.

ZDECYDOWANY NAKAZ BOŻY:

PRZEZNACZYŁEM CIĘ DO TEGO, BYŚ NAWRACAŁA I POCIESZAŁA DUSZE

Wkrótce jednak w jej życiu nastąpiły wielkie przeobrażenia. W styczniu 1791 r., Anna Maria z mężem udała się do bazyliki św. Piotra, gdzie ujrzała nieznajomego kapłana. Napotkawszy jego wzrok poczuła głębokie pragnienie zmiany życia i poświęcenia się Bogu. Jednocześnie, kapłan usłyszał w sercu głos, mówiący:

„Przyjrzyj się tej młodej kobiecie. Pewnego dnia zwróci się do ciebie, a wtedy doprowadź ją do nawrócenia, gdyż to Ja wybrałem ją, aby została świętą.”

Był to Angelo Verardi, wikariusz w parafii św. Marcelego, gdzie odbył się ślub Anny i Domenica. Cieszył się on reputacją człowieka „żyjącego w świętości”. Po tym spotkaniu, pragnienie nowego życia wciąż pogłębiało się u Anny Marii. W kilka miesięcy później, nie mogąc odzyskać spokoju i chcąc wejrzeć w siebie, postanowiła przystąpić do spowiedzi. Udała się w tym celu do kościoła św. Marcelego. Natknęła się tam na ojca Angelo, od którego usłyszała słowa: „Nareszcie jesteś!”

Był to początek duchowej przyjaźni z kapłanem, z którym widywała się odtąd często i otwierała przed nim swoje serce. Dzięki jego pomocy rozumiała coraz lepiej swoje powołanie i miejsce w planach Bożych. Przemiana była natychmiastowa i radykalna: Anna odrzuciła kosztowne stroje, biżuterię, przedstawienia, spacery i rozrywki. Zaczęła ubierać się jak najprościej i żyć skromnie, z dala od wielkiego świata. Jedynym przedmiotem jej pragnień była codzienna Komunia św., lektura Ewangelii i modlitwa. W ten sposób rozpoczęło się niezwykłe życie mistyczne Anny Marii, ów dialog z Jezusem trwający aż do jej śmierci.

„Przeznaczyłem cię do tego, byś nawracała dusze i pocieszała osoby każdego stanu” – powiedział do niej Chrystus.

Anna Maria poprosiła Domenica, aby pozwolił jej zmieć styl życia. Ponieważ ich życie małżeńskie i rodzinne toczyło się zwykłym torem, mąż nigdy nie przeszkadzał jej w duchowym rozwoju. Akceptacja ze strony męża była dla niej znakiem Bożego działania. Nigdy zresztą Anna nie przestała spełniać swoich obowiązków żony i matki wielodzietnej rodziny, godząc wewnętrzną potrzebę skupienia z poświęceniem najbliższym i innym ludziom. Dlatego kardynał określił ją później jako „najbardziej pociągający przykład wśród współczesnych świętych”.

DAR SŁOŃCA

Jej życie, podobnie jak życie innych świętych i mistyków, było dźwiganiem krzyża, a jednocześnie źródłem najwyższej radości. Tym, co wyróżniało Annę Marię spośród największych mistyków chrześcijaństwa, był „dar słońca”.

Pewnego wieczoru, na początku 1791 r., u progu swoich doświadczeń mistycznych, przebywając sama w pokoju, skupiona na modlitwie, zobaczyła ona przed sobą wielką jasność, niczym słońce zaledwie przysłonięte lekkimi obłokami. W pierwszej chwili pomyślała, że ma do czynienia z działaniem szatana. Zmieniła miejsce, przetarła oczy, ale „słońce” znajdowało się dalej tam, gdzie poprzednio, także w ciągu następnych dni. Wreszcie, przywykła do jego obecności.

Tajemnicze słońce, oddalone o mniej więcej „dwanaście stóp” i zawieszone około trzech stóp nad jej głową, miało odtąd towarzyszyć jej wszędzie, dniem i nocą, aż do końca życia. Przez czterdzieści siedem lat, świetlny dysk był dla niej nadprzyrodzonym źródłem wiedzy o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. W miarę upływu czasu, błyszczał on coraz mocniejszym blaskiem, aż osiągnął jasność „siedmiu złączonych ze sobą słońc”.

„Pokazuję ci zwierciadło, dzięki któremu zrozumiesz co jest dobre, a co złe” – powiedział do niej Pan.

Anna dodaje, że wewnątrz „słońca” widać było siedzącą postać o nieskończonej godności i majestacie; jej głowa zwrócona była ku niebu, jak w znieruchomieniu ekstazy, a z czoła wznosiły się pionowo ku górze dwa promienie.” Najprawdopodobniej postać ta była personifikacją mądrości.

Na świetlnej tarczy widniała także korona cierniowa i krzyż, jako symbole wcielenia Chrystusa. Samo słońce jest symbolem Boskości, Trójcy Przenajświętszej. „W słońcu tym pojawiały się obrazy, tak jak w magicznej latarni” – opisuje Anna Maria. Zawsze bardzo zrównoważona i rozsądna, przyjęła to nadprzyrodzone zjawisko z pokorą i posługiwała się nim zawsze dla dobra bliźnich. Przez niemal pół wieku widziała, na tarczy swojego słońca, przebieg wydarzeń społecznych i politycznych w całej Europie, głównie tych, które związane były z dziejami Kościoła.

Kardynał Pedicini relacjonuje: „Nie ulega wątpliwości, że był to szczególny sposób objawiania się Boga. Dzięki temu nadzwyczajnemu i nieznanemu przedtem darowi, Sługa Boża korzystała z wszechwiedzy Boga w stopniu, w jakim dusza przekazująca może tę wiedzę posiąść. Był to dar Raju, dar którym cieszą się jedynie błogosławieni, w sposób absolutnie uszczęśliwiający, gdziekolwiek przebywają. Jest pewne, że Bóg uczynił sobie przybytek w sercu swojej Sługi i przekazywał jej swoje największe tajemnice.”

LICZNE KONKRETNE PROROCTWA

Obrazy postrzegane przez Annę Marię nie były złudzeniem ani grą wyobraźni. Z najwyższą dokładnością opisywała ona miejsca, których nigdy nie odwiedziła, we Włoszech i w innych krajach, osoby, z którymi nigdy się nie spotkała i w szczegółach przepowiadała zdarzenia, które rzeczywiście miały dokonać się w późniejszym czasie. Spośród wielu faktów historycznych wspomnijmy chociażby o klęsce armii napoleońskiej w Rosji, o francuskim podboju Algierii, powstaniu greckim, rewolucji 1830 roku w Paryżu, zniesieniu niewolnictwa w Ameryce, losach wielu monarchii europejskich, zagładzie niektórych narodów i pojawieniu się nowych, klęskach żywiołowych i epidemiach. Wspomnijmy także o posłudze papieskiej Giovanniego Mastai Ferretti, który nie był jeszcze nawet kardynałem, gdy Anna Maria zmarła w 1837. Nie tylko zapowiedziała ona, że Ferretti zostanie papieżem, co miało się spełnić dziewięć lat po jej śmierci, ale przewidziała także główne motywy teologiczne i wydarzenia historyczne jego pontyfikatu, w czasie, gdy trudno jeszcze było je sobie wyobrazić. Należały do nich: konflikt między rządem włoskim i Państwem Kościelnym, prowadzący do zniesienia władzy świeckiej, ruchy rewolucyjne w ciągu całego tego długiego okresu, który zgodnie z jej objawieniami trwał 32 lata, relacje z władcami naszego kontynentu i przemiany zachodzące w całej Europie. Przewidziała ona także wrogość pewnych sił politycznych względem Kościoła i Piusa IX, reformy do których dążył (np. włączenie świeckich do posługi administracyjnej), sympatię, jaką otaczał go lud i spokojną śmierć Papieża we własnym łożu.

Co do Napoleona, Anna Maria nie tylko znała na bieżąco różne epizody z jego życia, ale zapowiedziała też jego śmierć na Wyspie św. Heleny i opisała pogrzeb tak, jakby była na nim obecna.

Jednym z tysięcy wydarzeń historycznych objawionych za jej pośrednictwem, była przedwczesna i niespodziewana śmierć 48-letniego rosyjskiego cara, Aleksandra, 1 grudnia 1825 r. na Krymie. Anna została powiadomiona o niej dużo wcześniej, bez jakichkolwiek nadzwyczajnych doświadczeń w jej życiu, które pełne było proroctw, wyprzedzających fakty o dziesiątki lat. Wiadomość została przekazana przez generała Alessandro Micheauda biskupowi Acqui, Modesto Contratto; ten ostatni zaś potwierdził ją pod przysięgą.

Przypomnijmy jeszcze inne dramatyczne zdarzenie „widziane” przez Annę Marię – zabójstwo generała Zakonu Świętej Trójcy i jego sekretarza, podczas ich pobytu w Kastylii, prowincji Hiszpanii, zajętej wtedy przez Francuzów. Mistyczka opisała to w szczegółach swojemu spowiednikowi, ojcu Ferdynandowi, ten z kolei – całej przerażonej wspólnocie. Trynitarze i ludność całego Rzymu otaczali Annę Marię takim respektem, że nikt nie kwestionował jej proroctw. Ich potwierdzenie nadeszło w miesiąc później, w liście z Hiszpanii, przedstawiającym wypadki w tych samych słowach, jakich użyła widząca.

Żadne ze zdarzeń ujrzanych przez nią w „zwierciadle” nie okazało się fałszywym proroctwem. Jej relacje na temat faktów historycznych i życia mnóstwa osób, są niezliczone, co wynika zresztą z Positio super virtutibus procesu beatyfikacyjnego Anny Marii. Dokument ten jest niewyczerpanym źródłem podobnych świadectw.

Mimo że nie obnosiła się ona nigdy ze swoim darem proroctwa i mówiła o nim tylko na wyraźne życzenie spowiednika lub innych kapłanów, nie potrafiła też skutecznie go ukryć. Wielu zwracało się do niej w poszukiwaniu światła, rady i pocieszenia. Przychodziła w sukurs każdemu i zawsze, gdy było to możliwe, dostarczając wnikliwych informacji o chorobie, lekarstwach na nią i przewidywalnych skutkach ich użycia, bądź też o nadchodzących okolicznościach i stanach duszy osób żyjących i zmarłych.

Modliła się za wszystkich proszących ją o duchowe wsparcie i zachęcała ich do modlitwy. „Słońce” objawiało jej wnętrza ludzkich serc i ich najtajniejsze sekrety. Nieraz posługiwała się tym darem, aby przyprowadzić daną osobę do Boga. Wielu rozmówców, widząc, że nic nie jest przed nią zakryte, prosiło Annę Marię o kierownictwo duchowe. Uczynił to między innymi ks. Raffaele Natali, który dzięki jej ścisłym wskazówkom zdołał pokonać swoje wady.

MATKA RODZINY I MISTYCZKA

Obok zjawiska „słońca” nie opuszczającego jej ani na moment, charakterystyczną cechą jej duchowości był poufny dialog z Chrystusem, do którego Pan zapraszał ją w chwilach najmniej przewidywalnych: znienacka, niezależnie od zajęcia, Anna była odrywana od świata materialnego i przenoszona do rzeczywistości duchowej, gdzie stawała się obojętna na wszystko, co ją otaczało. Według jej spowiednika, ekstazy były tak częste, że świadoma swoich obowiązków żony i matki próbowała nieraz przeciwstawić się woli Boskiego Oblubieńca: „Panie, zostaw mnie w spokoju, jestem matką rodziny!”

Chwile zjednoczenia z Bogiem, owe „święte podróże”, jak nazywał je spowiednik, były uprzywilejowanym czasem objawień, podczas których „widziała tajniki Kościoła oraz intencji, w których się modliła.” Przed końcem każdej ekstazy, Anna Maria otrzymywała odpowiedzi, o które prosiła, a dzięki temu – wiadomości, których nie mogłaby zdobyć w sposób naturalny.

Oprócz obrazów pojawiających się na tarczy „słońca”, źródłem jej wiedzy były bezpośrednie rozmowy z Panem.

Otrzymała ona pełną zdolność godzenia intensywnego życia mistycznego z obowiązkami życia w małżeństwie i rodzinie: miała siedmioro dzieci, a ze względu na skromne dochody, musiała pracować wytrwale. Niezwykle wymagający mąż oczekiwał od niej wszelkich przysług, nie tolerując najmniejszego spóźnienia ani zaniedbania. „Nigdy się nie sprzeczała, poświadczam to na chwałę Bożą, ja, który spędziłem czterdzieści osiem lat z tą błogosławioną duszą. Żyliśmy w niezmiennym spokoju, niczym w raju” – powiedział Domenico Taigi podczas procesu beatyfikacyjnego.

Nie przypadkowo Anna Maria, matka rodziny, zawsze gotowa nieść pomoc wszystkim potrzebującym, jest wciąż instynktownie otaczana głębokim kultem przez lud Boży, a głównie – przez żony i matki. Osobiście wpajała ona swoim dzieciom wiarę i wartości religijne, podkreślała znaczenie pracy, a lenistwo traktowała jako źródło wszystkich innych grzechów. Często zabierała dzieci ze sobą w odwiedziny do chorych i ubogich. Znała wiele wpływowych i bogatych osób, które zwracały się do niej o radę czy też modlitwę. Mogła bez trudu uzyskać jakieś korzyści dla swoich dzieci, ale nigdy o to nie poprosiła. Nie próbowała pomagać im we wspinaczce po stopniach drabiny społecznej, chciała tylko, aby zostały dobrymi chrześcijanami i szlachetnymi, uczciwymi oraz pracowitymi ludźmi.

Trzeba dodać, że Taigim nie brakowało trosk i utrapień – zmienna sytuacja polityczna i społeczna pogrążyła ich w wielkim ubóstwie, nieobce im były choroby, troje ich dzieci zmarło bardzo wcześnie. Wszystkie te krzyże Anna Maria starała się przyjmować bez szemrania, aby ułatwić ich akceptację swoim najbliższym. W ciągu dnia przepełnionego pracą znajdowała czas na wszystko i dla wszystkich: dla męża, dzieci, starych rodziców, dla ludzi chorych i potrzebujących; na modlitwę, lekturę, zajęcia domowe i wykonywane kosztem snu prace krawieckie, którymi usiłowała podratować rodzinny budżet.

Była ona pełna gorliwości, zawsze gotowa modlić się i dawać podarunki tym, którzy okazywali jej złość albo nieżyczliwość. Niektórzy rozpowszechniali pogłoskę, że Anna jest kobietą egzaltowaną lub czarownicą. Słysząc, że ktoś ją oczernia, mąż wpadał w furię i demonstrował wściekłość co najmniej werbalnie. Musiała wtedy uspokajać go, a pewnego razu nawet dołożyć starań, aby uwolnić z więzienia sąsiadkę, którą Domenico oskarżył przed sądem o zniesławienie żony.

Gdy w 1798 proklamowano Republikę Rzymską, Papież udał się na wygnanie. Był to początek bardzo trudnego okresu, Państwo Kościelne dotknęła klęska głodu. Anna Maria musiała codziennie stać w kolejce razem z gromadą nędzarzy, aby zapewnić chleb swojej rodzinie. Pracowała jeszcze więcej niż zwykle, wyrabiała obuwie, szyła kobiece suknie i gorsety. Nikt jednak nie usłyszał z jej ust ani jednej skargi.

Zajęcia te dały jej sposobność poznania królowej Etrurii, Marii Luizy, która dzięki modlitwom Anny została uzdrowiona z epilepsji. Królowa darzyła ją taką admiracją, że uczyniła swoją przyjaciółką i nalegała, by Anna z całą rodziną przeprowadziła się do jej pałacu. Ta odmówiła kategorycznie, jak w wielu podobnych przypadkach.

W procesie beatyfikacyjnym opowiada o tym ks. Raffaele Natali: „Oświadczam, że wielu było takich, którzy otrzymawszy niezwykłe łaski za jej pośrednictwem, chcieli odwdzięczyć się sowicie. Anna Maria odmawiała zawsze, nawet gdy żyła w najgłębszym ubóstwie. Czyniła tak z dwóch powodów: po pierwsze, aby nie mieszać działania Bożego ze sprawami materialnymi, po drugie – aby nie zbaczać z najpewniejszej drogi, jaką jest ubóstwo, mimo zapewnień spowiednika, że ma ona prawo przyjąć dyskretną jałmużnę.”

Odrzuciła również gościnną propozycję złożoną jej rodzinie przez kardynała Carla Marię Pediciniego, który był duchowym przyjacielem i powiernikiem Anny przez ponad dwadzieścia lat. W zamian za to, była wielokrotnie wspomagana przez Opatrzność, do której miała nieskończone zaufanie i której powierzała się z największą pogodą ducha nawet w najtrudniejszych momentach swego życia. Wszyscy, którym wyświadczyła jakieś dobro, czuli się zobowiązani wspierać materialnie Annę i jej rodzinę w trudnych chwilach, mimo, że nigdy o nic nie prosiła. Dla siebie zachowywała ona jedynie to, co niezbędne, pozostałe środki przeznaczając dla jeszcze uboższych.

TERCJARKA W ZAKONIE ŚW. TRÓJCY

Anna Maria każdego dnia dostępowała łaski rozmowy z Jezusem, Bogiem Ojcem, Maryją, świętymi, aniołami i duszami czyśćcowymi. W ten sposób dowiadywała się o ważnych wydarzeniach z życia tych, którzy tłumnie przybywali prosić ją o radę, pomoc, pociechę i wstawiennictwo. Otrzymywane informacje były zawsze precyzyjne, co sprawiało, że mogła ona pouczać, zachęcać, kierować, a w razie potrzeby napominać lub ostrzegać.

W dniu św. Stefana 1808 roku, po Komunii, którą przyjmowała możliwie jak najczęściej, Pan poprosił ją aby została tercjarką w zakonie Św. Trójcy: „To, co do ciebie mówię, jest tak prawdziwe, jak to, że Francuzi zakwaterowani w klasztorze twojego duchowego Ojca natychmiast odejdą i nigdy nie powrócą oraz to, że twoja śmiertelnie chora córka odzyskała zdrowie.”

Wszystko się sprawdziło – żołnierze francuscy opuścili klasztor Ojca Verardiego, a po powrocie do domu Anna Maria znalazła w dobrym zdrowiu córkę, która przed jej wyjściem była bliska śmierci. Dodajmy, że prośba Chrystusa była odpowiedzią na szczególne nabożeństwo mistyczki do Trójcy Przenajświętszej.

DAR UZDRAWIANIA

Poza darem „słońca” otrzymała ona wiele darów nadprzyrodzonych: objawienia Jezusa, Maryi i świętych, niemal codziennie słyszała wypowiadane przez Nich słowa. Jak opowiada Kardynał Pedicini, tuż po odkryciu swego powołania, Anna Maria zachorowała tak ciężko, że uważano jej dni za policzone.

Po trudnej walce z chorobą, „nad ranem, ogarnęło ją uczucie miłości i pokoju, a wtedy, na wysokościach objawił jej się Jezus Nazarejczyk (…) Ujął jej rękę, uścisnął mocno i rozmawiali długo. Powiedział, że ona jest jego oblubienicą a dotknięciem przekazuje jej dar uzdrowienia. Przez długi czas trzymał jej dłoń w swojej, Anna Maria zaś natychmiast odzyskała zdrowie.”

Dar uzdrawiania obecny był w całym jej życiu, dlatego też wiele osób szukało u niej pomocy. Nigdy nie odmówiła udania się do chorego, aby wziąć go za rękę, uczynić znak krzyża i się modlić. Jeśli nie mogła wyjść z domu, posyłała oliwę z lampki palącej się pod obrazem Maryi w jej domu, polecając, aby chory namaścił się dla uzyskania ulgi w cierpieniu. Akta procesu kanonizacyjnego pełne są świadectw o wyjednanych przez Annę Marię nagłych, cudownych uzdrowieniach z nieuleczalnych chorób. Oto jedno z nich:

„Gdy odwiedzała siedem kościołów, zaskoczył ją ulewny deszcz. Poprosiła wtedy o schronienie w pewnym domu. Zastała tam umierającą kobietę, która przyjęła ostatnie namaszczenie i leżała otoczona przez płaczącą rodzinę. Anna Maria zbliżyła się i położyła dłoń na czole chorej, uczyniła znak krzyża i powiedziała: „Proszę się nie bać, otrzymała pani łaskę od Boga!” Kobieta otwarła oczy, zaczęła mówić i w ciągu godziny odzyskała pełnię zdrowia.

W 1869 lekarze odkryli u młodej mieszkanki Rzymu, Anny Marii del Pinto, zaawansowanego raka macicy. Ponieważ medycyna nie pozostawiała jej żadnej nadziei, niezwykle pobożna niewiasta przygotowała się na śmierć i przyjęła ostatnie namaszczenie. Zasugerowano jej, aby odmówiła nowennę do Anny Marii Taigi, która już od 30 lat po swej śmierci była obiektem żywego kultu. Chora posłuchała tej rady, a pewnego dnia, modląc się, ujrzała w widzeniu Maryję, wskazującą na Annę Marię i wypowiadającą słowa: „Córko, oto twoja wybawicielka”. „Miałam wrażenie, że ktoś wyrwał mi coś z macicy, tak, że krzyknęłam i podskoczyłam z bólu” – wspomina Anna Maria del Pinto. – „W dłoni Sługi Bożej1 ujrzałam coś, co miało kształt i wielkość jajka. Pokazała mi to i włożyła do naczynia trzymanego przez Maryję. Widzenie znikło, a ja obudziłam się w dobrym stanie i usłyszałam: «Wstań córko, odzyskałaś zdrowie. Idź natychmiast do kościoła św. Chryzogona aby podziękować Najświętszej Trójcy i Słudze Bożej»”.

Lekarze ze zdumieniem stwierdzili nagłe i całkowite uzdrowienie. Ten przypadek został potraktowany jako jeden z dowodów w procesie beatyfikacyjnym Anny Marii Taigi.

ŚWIADECTWA OJCA HUGO CLIFFORDA

Uratowała ona wiele osób przed śmiercią. W Rzymie, łączyła ją duchowa przyjaźń z angielskim kapłanem, Hugo Cliffordem: „Pewnego dnia, Sługa Boża wezwała mnie, zatroskana o człowieka, nad którego duszą czuwała w szczególny sposób i którego widziała w swoim tajemniczym słońcu. Poprosiła, abym pobiegł do niego natychmiast, ponieważ załamany złym obrotem swoich spraw, słucha podszeptów szatana i jest gotów zadać sobie śmierć, strzelając z pistoletu. Pospieszyłem do niego niezwłocznie, zastałem w pokoju mocno wzburzonego, przekazałem wiadomość od Sługi Bożej i starałem się go uspokoić.

Wyznał mi, że gdybym zjawił się choć trochę później, zastrzeliłby się i znalazłbym go martwego.”

„Wylękniona młoda kobieta, Orsola Annibali, ratując życie uciekła przed mężem i znalazła schronienie w domu Sługi Bożej. Zacietrzewiony mąż szukał jej wszędzie.

Przyjmując u ją siebie z całą gościnnością, Anna Maria modliła się do Boga. Spojrzawszy w swoje słońce, powiedziała do mnie: «Niech ksiądz sam pójdzie do niego i powie, że jego żona przebywa w moim domu.

Uprzedzam, że w swoim szale rzuci się na księdza z nożem w ręku. Proszę nie ustępować i z kapłańską powagą udzielić mu ostrej nagany. Już po pierwszych słowach upuści nóż i rzuci się do stóp księdza z płaczem, łagodny jak baranek.»

Wszystko przebiegło tak, jak zostało przepowiedziane. Anna Maria zaprosiła młodych małżonków na obiad. Wysłuchawszy jej napomnienia, pojednali się i odeszli w pokoju.”

„Wiele razy mówiła mi o pokusach, jakie mnie trapiły i radziła, jak się z nimi uporać. Często, gdy przed odprawieniem Mszy św. widziała mnie zamyślonego i przygnębionego, odkrywała moje zmartwienie, smutek mego serca, i przywracała mi pokój” – dodaje ks. Clifford.

PEŁNA CNÓT, A ZWŁASZCZA POKORNA

Anna Maria posłusznie przekazywała relacje z tych wszystkich zdarzeń kardynałowi Pediciniemu i ks. Raffaele Nataliemu. Ten ostatni zapisywał jej świadectwo.

Mimo tak wielu nadprzyrodzonych zjawisk, Anna Maria odznaczała się ogromną pokorą. Trudno zliczyć wszystkie jej posty, umartwienia i modlitwy o nawrócenie heretyków i grzeszników. Respekt i uznanie wśród możnych tego świata, nie wbijały jej w pychę, przeciwnie, zasmucały, gdyż wolała ona żyć w ukryciu, z dala od rozgłosu.

Jak pisze ks. Raffaele Natali, „w chwilach ciszy, na osobności, w swoim małym pokoiku płakała nad wszystkimi tymi zaszczytami i skarżyła się Panu”.

Anna Maria zachowywała wszystko w swoim sercu. Oto świadectwo jej córki, Sofii: „Jest wiele rzeczy, o których nie mogłabym powiedzieć. Nie wspominała o niczym i próżno byłoby zadawać jej pytania. My, w domu, mogliśmy zaobserwować tylko to, czego jej cnoty i rozwaga nie były w stanie ukryć. Wiele dowiedzieliśmy się później od tych, którzy lepiej znali jej duszę... Główną cechą charakteru mojej matki było zatajanie i przemilczanie całego dobra, jakie czyniła, a także własnych cnót. Wszystko, co zostało potem wyjawione, cała jej świętość i obfitość darów Bożych, były nam nieznane. Podziwialiśmy ją jedynie dla jej niezwykłych zalet i prostoty, z jaką potrafiła wszystko ukrywać.”

O ważnych osobistościach: „Nie tylko nie rozwodziła się na temat ich odwiedzin i spotkań z nimi, ale nigdy nie słyszeliśmy nawet, by wspominała wśród bliskich o wizycie jakiegoś dostojnika, kardynała, biskupa, księżniczki lub o tym, że była do nich wzywana. Gdybyśmy nie widzieli ich na własne oczy przychodzących do nas i gdybym nie towarzyszyła jej podczas odwiedzin w wielu domach, niczego nie usłyszelibyśmy od niej samej.”

Anna Maria Taigi cieszyła się szacunkiem i podziwem ze strony Papieży. Z każdym rozmawiała bezpośrednio i często. Jej skromność w tej materii zasługuje na jeszcze większe uznanie. Była zawsze dyspozycyjna dla wszystkich. Zwracali się do niej bogaci i ubodzy, zdrowi i chorzy, rodzina i obcy. Nigdy nie odesłała nikogo z pustymi rękoma; nigdy nie odmówiła nikomu rady ani pociechy.

DAR POZNAWANIA SERC I DAR RADY

Posiadała ona niezwykły dar czytania w ludzkich sercach: widziała niepokoje, sekrety, emocje, lęki, uczucia swoich bliźnich. Wszystko było jej objawiane, jak twierdzi ks. Raffaele Natali, „miała ona dar przenikania serc i sumień ludzi znajdujących się daleko i blisko. Spotkawszy pana Doniry, ministra Bawarii, usłyszałem od niego, że chciałby on poznać jakąś pobożną osobę. Zaprowadziłem go do Sługi Bożej, z którą długo rozmawiał. Wreszcie wyszedł od niej bardzo poruszony i powiedział mi, że Anna Maria opisała mu zdarzenia z jego życia, o których nie mogła mieć pojęcia. Rozmawiając z nim o polityce, dokładnie odmalowała oparte na kłamliwych przesłankach stanowiska poszczególnych ministerstw i podała, w jaki sposób Bóg będzie je ujawniać. Z oczyma pełnymi łez, dodał: „Ta kobieta wydaje się trzymać w dłoniach tajemnice wszystkich gabinetów, tak jak ja trzymam tę szkatułkę (pokazał mi ją), podczas gdy my, doświadczeni ministrowie, nie posiadamy na ten temat wyczerpującej wiedzy”.

Kardynał Pedicini: „Oświadczam z całym przekonaniem, że jej rady były mądre, słuszne, w każdym calu dobrane do okoliczności i osób, bez wyjątku... Ktokolwiek otrzymał łaskę poznania jej lub zasięgnięcia u niej rady chociaż raz, zdawał sobie sprawę z całej jej mądrości i światła, jakim została obdarzona jej dusza. Z jej rad korzystali władcy, kardynałowie, prałaci, zagraniczni biskupi, kapłani, zakonnicy, książęta, ministrowie, także urzędnicy merostw, zwykli obywatele, kupcy, rzemieślnicy, wieśniacy, gospodynie domowe i ubodzy. Wszystkich zdumiewało niezwykłe rozeznanie tej niepiśmiennej kobiety w najważniejszych sprawach państwowych i tym, co je łączy; w powiązaniach między poszczególnymi klasami społecznymi; w zajęciach, sprawach i obowiązkach wszystkich grup społecznych, politycznych i religijnych... Ja sam, na chwałę Bożą, mogę stwierdzić, że niezliczoną liczbę razy otrzymałem od niej światłe rady co do mojej posługi, spraw mojej rodziny, a nawet tego, co dotyczyło mnie bezpośrednio.”

UCZESTNICTWO W MĘCE CHRYSTUSA I MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO

Ks. Raffaele Natali, który przez ponad dwadzieścia lat towarzyszył naszej błogosławionej w życiu duchowym, opowiada, że była ona niepokojona przez złe duchy, które napadały na nią gwałtownie i z wielkim hałasem, zwłaszcza nocą. Los Anny Marii nie różnił się pod tym względem od losu innych wielkich mistyków. Przyjmowała wszystko z cierpliwością i zaufaniem do Boga. Jej choroby pogłębiały się z biegiem lat. Kardynał Pedicini widział w jej cierpieniach znaki i pamiątkę Męki Chrystusowej, niewidzialne stygmaty, których ból nasilał się w każdy piątek.

Mimo że przez całe życie miała problemy ze zdrowiem, dźwigała niestrudzenie swój krzyż i dawała z siebie wszystko, aby świadczyć miłosierdzie bliźnim. Ngdy nie uskarżała się na cierpienia i troski, jakie ją dotykały, ale zawsze powtarzała „Przyjmuję to dla miłości Bożej”. Na wiele lat przed śmiercią, w obecności ks. Nataliego, z oczyma błyszczącymi radością przepowiedziała datę swojego odejścia z tej ziemi i to, że miało ono nastąpić w piątek. Wewnętrzny głos powiadomił ją, że w ostatnich chwilach życia będzie samotna i opuszczona podobnie, jak Jezus na krzyżu. Wszystko spełniło się tak, jak było jej to dane przewidzieć.

Łatwo wyobrazić sobie, jak bardzo Anna Maria była oblegana przez osoby, które potrzebowały jej daru uzdrawiania. Odwiedzała każdego bez różnicy, najbardziej jednak kochała ubogich. Z tą samą gorliwością pojawiała się nawet u tych, którzy jej nie wzywali. „Dowiedziawszy się, że córka jednej z jej prześladowczyń jest chora, matka poszła tam czym prędzej, by zaopiekować się dziewczyną fizycznie i duchowo. Za każdym razem przynosiła biszkopty lub trochę dobrego wina, które otrzymała w podarunku i zachowywała dla niezamożnych chorych. Zachęcała do położenia ufności w Bogu, a ponieważ choroba była przewlekła i ciężka – także do cierpliwości i modlitwy. Matka moja pocieszała i czyniła znak krzyża swoją figurką Najświętszej Maryi Panny. W końcu chora wyzdrowiała” – opowiada córka Anny, Sofia.

Odwiedzając chorych w szpitalu i w domach, Anna Maria zabierała ze sobą córki, aby nauczyły się opiekować chorymi.

BŁOGOSŁAWIONA ANNA MARIA TAIGI

W 1852, zaczęto gromadzić dokumentację na potwierdzenie cnót i świętości Anny Marii Taigi. W 1863, Pius IX otworzył proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny, nadając jej tytuł „Sługi Bożej”. Obydwa procesy, diecezjalny i apostolski, podczas których świadectwa składali krewni, hierarchowie Kościoła oraz świeccy z różnych klas społecznych, znający ją osobiście – pozwoliły wydobyć na światło dzienne wszystkie jej cnoty heroiczne. 30 maja 1920 r., podczas uroczystej ceremonii na Placu św. Piotra, w obecności nieprzebranego tłumu, Anna Maria została ogłoszona błogosławioną. Do dzisiaj, zwłaszcza w Rzymie, gdzie w kościele św. Chryzogona spoczywają jej doczesne szczątki, niezwykle żywy jest kult owej „świętej domowego ogniska”. Nigdy nie przestała ona być wytrwałą orędowniczką łask Bożych. Zamknięta w szklanej trumnie, drobna postać o łagodnym uśmiechu i pogodnym wyrazie twarzy wciąż odpowiada na wszystkie skierowane do niej prośby.

Św. Klara z Montefalco OSA

Święta dziewica, ksieni i stygmatyczka (1268-1308).

Znana również jako: Klara od Krzyża.



Urodziła się w 1268 roku w Montefalco w zamożnej rodzinie Damiana i Jakubiny Vengente, jako najmłodsza z trójki dzieci. Jej siostra Joanna, franciszkańska tercjarka, żyła w pustelni nieopodal miasta, którą wybudował ich ojciec. W 1274 roku za zgodą biskupa Spoleto pustelnia mogła przyjąć następne kandydatki, widząc niezwykłą pobożność u swej córki, rodzice pozwolili św. Klarze zostać również tercjarką
i przenieść się do pustelni. Wkrótce chętnych było tyle, że trzeba było wybudować większy budynek w 1278 roku.

W 1290 roku na wniosek św. Klary i Joanny biskup Spoleto zatwierdził zakon w Montefalco i nadał mu regułę św. Augustyna. Siostra Świętej została pierwszą ksienią nowego zgromadzenia, a ich pustelnię poświęcono jako klasztor. Gdy 22 listopada 1291 roku zmarła Joanna, jej następczynią została św. Klara, która początkowo bardzo niechętnie przyjęła to stanowisko.

 Św. Klara otrzymuje stygmaty na sercu, XVw.

W uroczystość Objawienia Pańskiego 1294 roku, po spowiedzi generalnej, św. Klara popadła w ekstazę i pozostawała w tym stanie przez kilka tygodni. Nie była w stanie jeść, siostry podawały jej słodzoną wodę. Widziała siebie na Bożym Sądzie, a także Pana Jezusa jako pielgrzyma niosącego krzyż. Gdy próbowała Go powstrzymać pytając: "Panie, dokąd zmierzasz?", usłyszała: "Szukam po całym świecie miejsca, gdzie mógłbym mocno osadzić ten krzyż". Św. Klara wyciągnęła ręce w stronę Krzyża wyrażając chęć pomocy, wtedy Pan Jezus przyjmując jej ofiarę wszczepił go w jej serce. Poczuła silny, bardzo intensywny ból, który towarzyszył jej już do końca życia.

 Kościół p.w. NMP (Santa Maria Incoronata) w Mediolanie

Św. Klara ufundowała kościół w Montefalco, służył on nie tylko zgromadzeniu zakonnemu, ale też i wszystkim mieszkańcom miasta. Biskup Spoleto 24 czerwca 1303 roku poświęcił pierwszy kamień.

Reputacja świętości i niezwykła mądrość Świętej przyciągała wielu ludzi do klasztoru Świętego Krzyża. Znana była ze swej miłości do bliźnich, zwłaszcza do chorych i ubogich. Miała dar zawstydzania heretyków i jednania wrogów. Przez całe swe życie żywiła głębokie nabożeństwo do Męki Chrystusowej. Miała powiedzieć do jednej z sióstr: "Jeśli szukasz Krzyża Chrystusa, to weź moje serce. Tam znajdziesz cierpiącego Zbawiciela".

W sierpniu 1308 roku zły stan zdrowia przykuł ją do łóżka, 15 sierpnia poprosiła o Ostatnie Namaszczenie, a 17 sierpnia po raz ostatni wyspowiadała się, dzień później zmarła. Jej nienaruszone ciało spoczywa pod głównym ołtarzem w kościele p.w. św. Klary w Montefalco.

Kościół p.w. św. Klary w Montefalco, Umbria

Natychmiast po śmierci św. Klary, siostry przypomniały sobie Jej słowa i wydobyły serce. Wyraźnie powiększone, a na nim jakby ułożone z tkanek narzędzia Męki Chrystusowej (Arma Christi). Krucyfiks wielkości kciuka, a na nim Pan Jezus, którego głowa pochylona jest w kierunku prawego ramienia. Wyraźnie uformowany tułów jest biały, oprócz małej ranki z prawej strony - w kolorze sinoczerwonym. Bicz stanowi twardy, białawy nerw, którego guzowate zakończenia tworzą rzemyki. Pal wyobraża biały i twardy nerw, oplecionym drugim nerwem jak powrozem, którym był przywiązany Pan Jezus. Maleńkie, ostre nerwy tworzą koronę cierniową, a ciemna i włóknista tkanka o wyjątkowej ostrości - trzy gwoździe. Włócznię wyobraża nerw, a gąbkę - pojedynczy nerw przypominający trzcinę z małą kiścią zakończeń nerwowych.

 Relikwia serca św. Klary z Montefalco

Na wieść o wydobyciu serca i symbolach na nim biskup Spoleto wysłał do Montefalco swego wikariusza, ponieważ podejrzewał zakonnice o to, że same je naniosły. Powołana została specjalna komisja, składająca się z lekarzy, prawników i teologów, aby sprawdzić, czy znaki na sercu św. Klary są prawdziwe. Po wnikliwym badaniu orzekli, że znaki nie mogą być wytłumaczone naukowo. Niezniszczone serce umieszczono w popiersiu Świętej, pod kryształową pokrywą znajdującą się na wysokości klatki piersiowej.

Proces kanonizacyjny został rozpoczęty w 1328 roku, został przerwany śmiercią papieża Jana XXII.Dopiero 13 kwietnia 1737 roku św. Klara została beatyfikowana przez papieża Klemensa XII. W święto Niepokalanego Poczęcia NMP, 8 grudnia 1881 roku, papież Leon XIII kanonizował Ją w Bazylice św. Piotra w Rzymie.

Patronka:
Montefalco, osób cierpiących na choroby serca.

Ikonografia:
Przedstawiana w habicie augustiańskim, najczęściej z Panem Jezusem. Jej atrybutem jest: krzyż, serce.

Varia:
Podobne stygmaty na sercu, do tych jakie miała św. Klara, otrzymała czterysta lat później św. Weronika Giuliani.

Żródło: http://martyrologium.blogspot.com/2010/08/sw-klara-z-montefalco.html