sobota, 26 listopada 2011

O św. Benedykcie


"Gdyby święty mąż przez czas dłuższy sta­rał się utrzymać siłą pod swą wła­dzą tych mni­chów, którzy nie tylko żyli cał­kiem odmiennie od nie­go, lecz jeszcze przeciw niemu wszyscy spis­ko­wa­li, przekroczyłby może granicę własnej wy­trzy­ma­łoś­ci i miarę ko­nieczną dla zachowania pokoju, a oko je­go ducha odwróciłoby się wtedy od światła kon­tem­placji. Dręczony codziennie ich brakiem dążenia do poprawy, mniej sam by do niej dążył, a tak mógł­by łatwo i sie­bie zgubić i tamtych nie pozyskać. Ile­kroć, bowiem wy­ciągają nas z nas samych nazbyt po­chła­niają­ce spra­wy zewnętrzne, zawsze wówczas, choć jesteśmy na­dal sobą, nie jesteśmy jednak ze so­bą, bo tracąc sa­mych siebie z oczu błąkamy się po zie­mi cudzej.
Według mnie, Piotrze, należy ze spo­ko­jem znosić współżycie z ludźmi złymi tam, gdzie nie brak również i dobrych, którym godzi się pomóc. Jeś­li jednak nie ma żadnej nadziei na owoce przy­no­szo­ne przez pracę z dobrymi, nie zawsze warto prze­zwy­ciężać trudności, jakich źli przysparzają, zwłasz­cza, gdy nie trzeba daleko szukać, by znaleźć oka­zję po­żyteczniejszej pracy dla Boga."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz