"Gdyby święty mąż przez czas dłuższy starał się utrzymać
siłą pod swą władzą tych mnichów, którzy nie tylko żyli całkiem odmiennie od
niego, lecz jeszcze przeciw niemu wszyscy spiskowali, przekroczyłby może
granicę własnej wytrzymałości i miarę konieczną dla zachowania
pokoju, a oko jego ducha odwróciłoby się wtedy od światła kontemplacji.
Dręczony codziennie ich brakiem dążenia do poprawy, mniej sam by do niej dążył,
a tak mógłby łatwo i siebie zgubić i tamtych nie pozyskać. Ilekroć,
bowiem wyciągają nas z nas samych nazbyt pochłaniające sprawy
zewnętrzne, zawsze wówczas, choć jesteśmy nadal sobą, nie jesteśmy jednak ze
sobą, bo tracąc samych siebie z oczu błąkamy się po ziemi cudzej.
Według mnie, Piotrze, należy ze spokojem znosić współżycie
z ludźmi złymi tam, gdzie nie brak również i dobrych, którym godzi
się pomóc. Jeśli jednak nie ma żadnej nadziei na owoce przynoszone przez
pracę z dobrymi, nie zawsze warto przezwyciężać trudności, jakich źli
przysparzają, zwłaszcza, gdy nie trzeba daleko szukać, by znaleźć okazję pożyteczniejszej
pracy dla Boga."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz