niedziela, 29 maja 2011

CUDOWNY KRUCYFIKS Z LIMPIAS

CUDOWNY KRUCYFIKS Z LIMPIAS
Limpias to miejscowość w północnej Hiszpanii. Choć znajduje się na znanym i uczęszczanym szlaku turystycznym, to jednak jest oddalona od ruchliwych dróg. Położona w okolicy górzystej, z pięknymi widokami dokoła, blisko morza, powietrze jest tu wspaniałe i czyste. Dojechać najłatwiej samochodem albo taksówką z Laredo, odległego o 8 km. Najbliższym lotniskiem jest Bilbao.
Sklepików w Limpias jest niewiele. Szkoła, poczta, lekarz, jeden ksiądz i jeden kościół z XVI wieku. Mury pochodzą z XIV wieku. Mieścił się tam kiedyś klasztor. Na zewnątrz kościół ma prosty kształt. Wygląda skromnie. Wnętrze jest za to bogate. Ołtarze, w stylu barokowym, pełne są złoconych ozdób.
NIEZWYKŁY KRZYŻ
Uwagę przyciąga w kościele przede wszystkim Krzyż. Jest umieszczony w głównym ołtarzu. Ma 2,30 m wysokości. Ciało Chrystusa na Krzyżu, naturalnej wielkości, przedstawione jest bez znaków wycieńczenia, jednak Twarz, z oczami wzniesionymi ku górze, wyraża ból i modlitwę. Krucyfiks ten znany jest nie tylko w Hiszpanii, lecz również poza jej granicami. Mówi się o nim: Jezus w Agonii.
Wśród znawców historii sztuki, zdania na temat tego, kto był rzeźbiarzem tego dzieła, są podzielone. Niektórzy uważają, że Montanes, inni twierdzą, że Menas. W każdym razie reprezentuje ono szkołę sewilską z XVIII w. Pewne jest, że w połowie XVIII w. Krucyfiks znajdował się w posiadaniu zacnego i zamożnego człowieka nazwiskiem don Diego de la Piedra y Sacadura, który mieszkał nad morzem, w mieście Kadyks.
Cudowne ocalenie
Jak przekazuje tradycja, w r. 1755 wskutek trzęsienia dna morza, miasto znalazło się w niebezpieczeństwie zalania falami morskimi.  Mieszkańcy Kadyksu zorganizowali uroczystą, błagalną procesję ze szczególnie czczonymi obrazami i figurami, lecz sytuacja stawała się coraz groźniejsza. Wyruszono z drugą procesją. Tym razem silni mężczyźni nieśli Krzyż z Jezusem w Agonii. Gdy zbliżyli się ku rozszalałym falom morskim, zaczęły ustępować przed Krzyżem. Postępowali coraz dalej od brzegu, a fale cofały się. Ludzie uznali to zjawisko za cud. Miasto zostało uratowane.
Później, na prośby i nalegania mieszkańców, właściciel przekazał Krzyż jednemu z kościołów w Kadyksie, aby można mu było oddawać publiczną cześć. Po jego śmierci, zgodnie z testamentem, jaki zostawił, Krzyż jako dar, umieszczony został w kościele w Limpias, miasteczku, z którego pochodził don Diego de la Piedra. Od tej pory Chrystus w Agonii był tam czczony i słynął łaskami.
NIEZWYKŁE ZJAWISKO

W latach 1919 i 1920 zaczęto obserwować i notować niezwykłe zjawiska, które powtarzały się często. Krótko można by je opisać następująco:
Wielu ludzi spostrzegało, że Jezus zachowywał się tak, jakby był żywy i naprawdę umierał właśnie na krzyżu. Poruszał oczami lub spragnionymi ustami. Zmieniał się wyraz Jego oblicza i barwa Twarzy. Ciało pokrywało się śmiertelnym potem. Krew spływała z Jego ran i spod Korony Cierniowej.
Nie wszyscy widzieli te same poruszenia i zmiany. Na niektórych Jezus spoglądał oczami pełnymi miłości. Inni doświadczali spojrzenia gniewu, a we wszystkich przypadkach skutki tych przeżyć posiadały znaczenie zbawienne. Notowano nagłe nawrócenia, niezwykłe uzdrowienia i umocnienie wiary.
Pierwsze zdarzenie tego rodzaju miało miejsce podczas ostatniego dnia Misji, w Wielkim Poście, w czasie kazania o. Agatangelusa, kapucyna, w dniu 30 marca 1919 r. Mała dziewczynka, w pobliżu ołtarza, zawołała: „Ojcze, ten Chrystus porusza się i patrzy na mnie”. Uspokojono dziecko, lecz wkrótce inne dzieci mówiły, że widzą poruszającego się na Krzyżu Jezusa. Niektórzy dorośli też spostrzegli ten fenomen. I – jak podaje o. Gaspar de Cebrones, gwardian kapucynów z Coruny – nastał „jeden krzyk bólu i żalu za popełnione grzechy”. Ludzie prosili i błagali o przebaczenie i miłosierdzie.
ŚWIADKOWIE
Świadectwa tych cudownych wydarzeń – składane pod przysięgą przez różnych ludzi: lekarzy, księży, zakonników, zakonnice, biskupów, adwokatów, żołnierzy, kobiety, mężczyzn i dzieci – przechowywane są w zakrystii kościoła. Zostały też opublikowane w pismach katolickich.
Świadectwa lekarzy i studentów medycyny, ujęte w sposób naukowy, opisywały dokładnie wszystkie stopnie Agonii, jakie widzieli u Jezusa na Krzyżu w Limpias. Rozprawiono się w ten sposób również z zarzutami sugestii, autosugestii, lub zbiorowej histerii, wykluczając je całkowicie.
Przychodzili do kościoła innowiercy, a także niewierzący. Niektórzy z ciekawości, inni, by wyszydzić głupotę wiernych, którym – jak sądzili – „coś się przywidziało”. I zdarzało się, że właśnie owi sceptycy, pod wpływem jednego, gniewnego spojrzenia Jezusa, padali na kolana wołając o litość i przebaczenie.
Doktor praw, obywatel Valadolid, złożył następujące oświadczenie: „Zaświadczam pod przysięgą, że dzisiaj, 29 lipca 1919 r., w kościele Limpias, wbrew oczekiwaniu, a nawet, prawdę mówiąc, nie wierząc w to wszystko, widziałem kilka razy, jak Pan Jezus zwrócił swe oczy najpierw w lewą, potem w prawą stronę, a wreszcie je zamknął i oblicze Jego zniknęło, jakby w dymnej zasłonie, która przesunęła się i Oblicze Jego ukazało się znowu otoczone Boską światłością, której cześć oddaję”.
DOBRE OWOCE
W owym czasie w parafii Limpias nastąpiła gwałtowna przemiana. Umocniła się wiara. Gorliwy duszpasterz, don Eduardo Miquelli, który przez 30 lat bezskutecznie walczył z obojętnością swych parafian, w r. 1919 zaczął rozdawać około 1500 komunii tygodniowo, podczas gdy poprzednio wystarczało 50 hostii miesięcznie.
Cuda powtarzały się z różną częstotliwością, a było ich tak wiele, że zaczęto wydawać miesięczny biuletyn informacyjny pt.: «Ecos de la Cruz».
PRÓBA BADANIA

Dwóch doktorów medycyny, przybyło w imieniu swych licznych kolegów do Limpias, aby dla tych niezwykłych zjawisk znaleźć naukowe wytłumaczenie. Za zezwoleniem księdza podjęli staranne badania, aby przestudiować wszystkie możliwości naukowego wytłumaczenia. Wielkie było zdziwienie jednego z nich, gdy zobaczył poruszenie ciała Chrystusa i następnie stanu agonii. Wobec tego oczywistego faktu, obaj opuścili kościół i przyznali, że cudów, o których mowa, nie można wytłumaczyć naukowo.
ŚWIADECTWO BISKUPA
Ks. biskup z Pinar del Rio, z Kuby, doznał łaski oglądania całego przebiegu Agonii Jezusa na Krzyżu. Potem, po powrocie do swego kraju, w pięknym liście pasterskim rozważał cuda Chrystusa w świetle Pisma Świętego i Nauki Kościoła. W gruntowny sposób uzasadniał, że nie są one ani dziełem szatana, ani oszukiwaniem. Sam głęboko przekonany, że pochodzą one od Boga, pisał:
„Chrystus chce świat i ludzi przyciągnąć do siebie. Ponieważ pragnie miłości, ukazuje nam, jak cierpi, bo cierpienie i miłość pozostają w ścisłej zależności od siebie. Chrystus jest Pięknością nieba i Imię Jego jest najcudniejsze… Umarł za nas. My zaś Nim gardzimy, a świat Go prześladuje. On niweczy grzech i niszczy panowanie szatana, ratuje dusze, które piekielny złodziej Mu wykrada. Chrystus życzy sobie żalu, wiary, miłości, czystości, umartwienia, pokory i łagodności. Chrystus pragnie, abyśmy wzięli krzyż na ramiona i szli za Nim. Chrystus żąda pokuty.”
Niezwykłe zjawiska na Krzyżu w Limpias powtarzały się, choć rzadziej do 1935 r. Potem wybuch wojny domowej wielu uniemożliwił pielgrzymowanie. Obecnie Chrystus w Agonii nadal słynie łaskami i znany jest nie tylko w całej Hiszpanii, ale także w Ameryce Łacińskiej i w niektórych krajach europejskich.
moja pielgrzymka – świadectwo Joanny Ottea
Niedawno temu pojechałam do Limpias. Miałam możność przekonać się na miejscu, że Chrystus na Krzyżu, – mimo, że na Swej Twarzy ma tak przejmująco wyrażony stan Agonii – promieniuje Pięknem i Spokojem.
Obecny proboszcz parafii, ks. Adolfo Munoyerro, mówił mi, że początkowo nie podjęto starań o oficjalne zatwierdzenie przez Kościół wydarzeń w Limpias jako cudownych. Parafia była biedna, brak było funduszy. Później pewien kapłan podjął odpowiednie kroki, lecz umarł, zanim dokończył swego dzieła.
Istnieje jednak oficjalne zatwierdzenie kultu Chrystusa w Agonii w Limpias. Ks. Adolfo pokazywał mi dotyczące tej sprawy oryginały pism i dokumentów. Najstarszy pochodzi od Papieża Piusa VI z XVIII wieku. Inne wydane były przez Biskupów hiszpańskich w latach 1919-20, a także później. Wydano także postanowienia dotyczące spraw liturgicznych oraz przyznano odpusty osobom modlącym się przed tym Krzyżem lub biorącym udział w niektórych nabożeństwach w kościele w Limpias.
Do sanktuarium w Limpias przybywają pielgrzymki z Niemiec, Belgii i innych krajów. Najczęściej są to pielgrzymki autokarowe, jednodniowe, z terenów Hiszpanii. Przyjeżdżają także grupy na kilkudniowe rekolekcje.
Ks. Adolfo Munoyerro napisał we wstępie do broszurki o Jezusie w Limpias, wydanej w języku hiszpańskim, że są dwa rodzaje odwiedzających to sanktuarium. Jedni przybywają, aby modlić się i przystępować do Sakramentów św. Drudzy, to przejeżdżający tą trasą turyści i wycieczkowicze, którzy wstępują do kościoła, aby popatrzeć.
W czasie kilkudniowego pobytu w Limpias, moja towarzyszka i ja, miałyśmy okazję spotykać wyłącznie ten drugi rodzaj odwiedzających. Wchodzą do kościoła jak do muzeum. Rozmawiają głośno, obchodzą dokoła wnętrze i zapalają świeczki, wychodzą.
Niektórzy na chwilę zatrzymują się przed Jezusem na Krzyżu. Stoją. Mimo że jest On tam obecny także w Eucharystii, rzadko ktoś klęka.
Nie wiem, jak jest w dniach szczególnych uroczystości w połowie września lub podczas procesji, w której nosi się Krzyż zrobiony na podobieństwo znajdującego się nad głównym ołtarzem. Ks. Munoyerro mówił, że życie religijne nie jest tu obecnie zbyt głębokie, poza małymi wyjątkami. Podawał różne powody.
W dni powszednie, w Limpias odprawiana jest jedna Msza św. wieczorem, na którą przychodzi mała grupa ludzi. Na jedynej Mszy św. niedzielnej nie było chyba więcej niż 200 osób. Biorąc pod uwagę, że Limpias liczy sobie 1200 mieszkańców, niewielu uczęszcza regularnie do kościoła.
SAMOTNOŚĆ BOGA
Bóg pragnie naszej ludzkiej miłości. On, Który wystarcza sam sobie, pragnie jednak, aby człowiek – Jego stworzenie – kochał Go, uwielbiał i czcił.
W czasie naszego pobytu, kościół w Limpias przeważnie był pusty, a słynący łaskami Jezus wydał się nam OSAMOTNIONY. Czy nie jest to symbolem naszych czasów? Osamotniony, choć przez wielu znany.

Źródło: http://voxdomini.com.pl

"Opowiadanie o pewnym spotkaniu:
I
Było już zupełnie późno. Usiadłem wygodnie w moim fotelu. W ręku miałem potężne dossier na temat czegoś, co katalończycy nazywali Santo Cristo. Nie wiedziałem, co z tym materiałem zrobić. Miałem napisać artykuł do gazety, który by dyskredytował to wydarzenie, które rozegrało się między rokiem 1919 a 1921. Ale to, co miałem przed sobą nie pozwalało mi na to. Nie pozwalała mi szczególnie rozmowa z pewnym starcem, który przeżył te wydarzenia. Cała sprawa nie dawała mi spokoju.
Było to tydzień temu. Otrzymałem polecenie od mojego szefa, żebym zajął się jakimś cudem z Limpias w myśl zasady Zoli: Le miracle? C`a n`existe pas! Miałem na to dwa tygodnie. Musiałem się szlajać po wszystkich bibliotekach Hiszpanii. Nie było mi to w smak. Chciałem się zająć czymś innym. Nie lubiłem pracy duchołapa. Wolałem jakieś relacje z prawdziwych wydarzeń, a nie z wydarzeń wydumanych przez stare babki. Zmieniłem jednak zdanie, gdy poznałem całą prawdę o Limpias. Jednym z przystanków na mojej drodze był pewien dom starców. Dostałem cynk, że żyje jeszcze świadek tamtych wydarzeń. Trudno mi było w to uwierzyć. Jest rok 2000, a tamte zdarzenia miały miejsce 80 lat temu. Człowiek ten musiał mieć ponad setkę. Szczerze mówiąc nie chciałem tam iść. Nie lubię widoku umierających ludzi. Wprowadzono mnie do jednego z pokoi, gdzie leżał ów starzec. Przedstawił mi się jako Pedro Sanchez. Nie wyglądał mi na gnijącego grzyba. Wprost przeciwnie. Wyglądał jakby do niego należała jakaś tajemnica i ta świadomość podtrzymywała go przy życiu. Wyglądał na dość żywotnego człowieka. Obok na stoliku stał krucyfiks. Nie był on za wielki Miał półmetrową wysokość. Figura Chrystusa na tym krzyżu wyglądała zadziwiająco żywo… a może to było przywidzenie.
- Podoba się Panu? – spytał się starzec.
- Całkiem ładny – odpowiedziałem.
Starzec popatrzał się na mnie badawczym wzrokiem i powiedział:
- Pan z tych brukowców, zapewne. Mówiono mi, że tu jakiś pismak przyjdzie. Powiedziano mi, że będzie się dopytywał o cud w Limpias. Powiem Panu jedno… jeśli Pan nie chce poznać prawdy, lecz chce Pan napisać jakiś szmatławy artykuł na ten temat, to niech Pan sobie daruje. Ja mogę zaoferować tylko prawdę. Nic ponad to.
Zdziwiło mnie to trochę. Prawda? Przecież ona nie istnieje. Prawdą jest tylko to, co nam się wydaje, że jest prawdziwe. Cóż to jest, prawda?
- To chce Pan usłyszeć tę historię?
- Trochę ją znam…
- Trochę? To nie wystarczy. Trzeba ją poznać w całości. Niech Pan włączy ten dyktafon.
Włączyłem. Pedro zaczął opowiadać. Jego głos był nieco rozmarzony, ale trzeźwy w swoim sposobie wyrażania.
- Miałem wtedy z 20 lat i jak prawie każdy młody człowiek buntowałem się przeciwko rodzicom. Pan rozumie: sturm und drang. Omijałem wtedy dość skutecznie kościół parafialny w Limpias. Myślałem, że mam rację, że jestem oświecony, a nie, jak moi rodzice, których uważałem za mieszkańców ciemnogrodu. Wtedy doszły do mnie słuchy o dziwnym wydarzeniu, które miało miejsce w naszym kościele parafialnym. Jak Pan zapewne wie, w naszym kościele, w głównym ołtarzu jest umieszczony wielki krucyfiks. Na krzyżu umieszczona jest figura Chrystusa wielkości dorosłego człowieka. Natomiast obok krzyża umiejscowione są figury Matki Bożej i św. Jana ponadnaturalnej wielkości. Zadziwiające jest to, że Chrystus na tym krzyżu ma oczy otwarte. Jak Pan wie, figura ta przedstawia Jezusa przed śmiercią, kiedy oczy miał jeszcze otwarte. Jest to scena przed wypowiedzeniem ostatniego słowa Chrystusa. Co jakiś czas trzeba było czyścić tę figurę. Tego zadania podjął się pewien paulin. Aby wyczyścić figurę, musiał nanieść sobie parę skrzynek, żeby dostać się na sam wierzch krucyfiksu. Zaczął czyścić od szczytu. Przeczyścił porcelanowe oczy Santo Cristo. W pewnym momencie zauważył coś dziwnego. Oczy, które cały czas były otwarte, nagle zamknęły się, po czym otworzyły się znowu. Paulin stanął jak wryty. Wpatrywał się przez jakiś czas w figurę Chrystusa. Nie wiedział, co zrobić. Nogi pod nim zaczęły się uginać, co spowodowało poruszenie się wszystkich skrzynek, on sam spadł i nieco się potłukł.
- I jak na to zareagowałeś?
- W swojej mądrości stwierdziłem, że to była bujda, dopóki sam nie zobaczyłem tego paulina.
- I co wtedy? Nawróciłeś się?
- Nie.
- To, co?
- Jak go zobaczyłem, to stwierdziłem, że chyba wypił za dużo porto. Myślałem, że z tego powodu spadł z ołtarza.
- Ale wcześniej mówiłeś coś innego.
- Dziwny był wyraz jego oczu.
- A mianowicie?
- Z jednej strony był przerażony, z drugiej zaś strony jego oczy miały wyraz taki, jakby były świadkiem czegoś cudownego. Nigdy takiego wyrazu oczu nie widziałem.
- Czy wtedy zdecydowałeś się pójść do kościoła?
- Nie, jeszcze nie. Wprawdzie odzywało się we mnie jakieś sumienie, ale… szybko odepchnąłem tę myśl.
- A co potem?
- Minęło parę dni. O wydarzeniu nie zapomniano, wręcz przeciwnie: mówiono o nim. Po kilku dniach zaczęły się dziać o wiele dziwniejsze rzeczy, niż można było przypuszczać.
- Zapewne jakieś Z archiwum X?
- Pan by to zakwalifikował do tego typu zjawisk… nie wiem, co ma pan na tej szyi: głowę czy dupę – po chwili przeprosił mnie za to.
- To niech pan opowiada dalej. Już nie będę przerywał.
- Dobra. Po tym wydarzeniu – jak już mówiłem zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy. Ludzie mówili, że Santo Cristo poruszał się na krzyżu, że zmieniał wyraz twarzy, a w końcu nawet wzdychał.
- Przepraszam, że przerwę. Ale czy czasami nie wykryto tam jakiegoś mechanizmu?
- Od początku przypuszczano, że tam musi być jakiś mechanizm, ale wnikliwa analiza wykazała, że krucyfiks był wolny od jakichkolwiek mechanizmów. Są na to szczegółowe dokumenty. Niech Pan pamięta: Kościół odnosi się bardzo ostrożnie do tego typu fenomenów. Nie spieszy się on z ogłoszeniem jakiegokolwiek cudu.
- Rozumiem, ale co skłoniło Kościół do zaaprobowania tego cudu?
- Liczne nawrócenia.
- A nie przypuszcza Pan, że to mogła być jakaś zbiorowa histeria?
- Nie. Najpierw wziąłem to pod uwagę, ale po tym, czego sam doświadczyłem… uznałem to za cud.
- A czego Pan doświadczył? Może mi Pan to opowiedzieć?
- Pewnego dnia skusiło mnie, żebym poszedł do kościoła. Czysta ciekawość. Wszedłem do środka. Było pełno ludzi. W pewnym momencie mój wzrok skierował się ku krzyżowi. W pierwszym momencie nie zobaczyłem niczego nadzwyczajnego. Ot, normalny krucyfiks. Jednak w pewnym momencie zauważyłem coś niesamowitego. Santo Cristo zwrócił swoją głowę i oczy wprost na mnie. Zauważyłem, że Jego spojrzenie było surowe i zatroskane zarazem. Po pewnym czasie zauważyłem ruch ust. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem. Mało, co nie wybiegłem z krzykiem z kościoła. Zastanawiało mnie to, co miał oznaczać ten ruch ust. Po pewnym czasie usłyszałem głos w sercu: Kochaj. Był to dla mnie szok. Wyglądało to tak, jakby ten ktoś znał moje serce do głębi, jakby znał całą nędzę mego grzechu. Ten Ktoś pokazał mi moje braki. Mało tego! Pokazał mi, co mam z tymi brakami robić. Powiedział: Kochaj. Nic więcej.
- I co dalej? Nawrócenie?
- Myśli Pan, że to było takie proste? Musiałem w sumieniu prześledzić całe moje życie. Po tym fakcie odbyłem spowiedź z całego życia. Pyta się mnie Pan o nawrócenie… Drogi młodzieńcze! Ja się muszę nawracać codziennie, co chwilę. Moje życie jest ciągłym wybieraniem Boga.
Poczułem się dość dziwnie. Ten facet nie wyglądał mi na jakiegoś świętego rodem ze zdewociałych obrazeczków. Ale zauważyłem w nim coś dziwnego. Ten człowiek krył w sobie jakąś dziwną tajemnicę. Tajemnicę, która nie należała do tego świata. Moje mury zwątpienia zaczęły się kruszyć. Nie byłem już przebiegłym Wolterem w XX wieku, ale zacząłem czuć się, jak ktoś, kto musi pokornie schylić czoła przed Tajemnicą, do której nie mam dostępu, gdyż jestem na nią za dorosły. Coś we mnie mówiło, że powinienem się zniżyć do tej tajemnicy. Nie wiedziałem jednak, jak mam to uczynić.
- Opowiem jeszcze Panu o jednym cudzie, który miał tam miejsce. Opowiedział mi go pewien lekarz. Będąc w kościele, zauważył coś bardzo dziwnego.
- A mianowicie?
- Ciało na krzyżu zaczęło sinieć. W pewnym momencie zaczęło się zmniejszać, aż znikło w ogóle. Po krótkim czasie pojawiło się znowu i zaczęło się powiększać do dawnych rozmiarów. Lekarz nie wiedział, co zrobić. Był tym tak wstrząśnięty, że wypadł z kościoła jak z procy.
- Zostało to gdzieś zapisane?
- Tak. W archiwum parafii w Limpias. Nie czytał Pan?
- Nie zauważyłem.
- A co Pan zebrał?
- Tylko ogólne informacje.
- A był Pan chociaż w Limpias?
- Nie.
- To niech Pan tam jedzie! Jak można pisać o czymś, z czym się nie miało kontaktu? Pan boi się prawdy? Co, drugi Karlheinz Deschner? Pan chce się ośmieszyć przed całym światem swoim dziewictwem intelektualnym? Chce Pan popełniać błędy merytoryczne? To, po jaką cholerę ja tu to wszystko opowiadam? Żeby Pan napisał swoją wersję?
- Ja opiszę fakty.
- Drogi Panie. Najpierw prawda, potem fakty. Niech Pan tam jedzie, a nie marnuje czasu. Tu, bowiem chodzi o Pańskie życie.
- O moje życie?
- Tak, o Pańskie. Chodzi o to, aby Pan żył w prawdzie, a nie w kłamstwie.
- Dziękuję za radę.
- Nie ma sprawy. Rachunek wyślę pocztą w ciągu tygodnia.
Żegnając się z Pedro, zauważyłem coś dziwnego. Stary zwrócił swój wzrok ku krucyfiksowi. Uśmiechał się do Chrystusa wiszącego na krzyżu. I dałbym sobie głowę uciąć, że widziałem, jak ten gest był odwzajemniony.
II
- Co to ma być, do ciężkiej cholery?! – ryknął mi w twarz naczelny. – O co Cię prosiłem? Miałeś napisać coś innego, a nie tę szmirowatą dewocję!!!!!!!
- A jeśli ta szmirowata dewocja jest prawdą?
- Za co ja Ci tu płacę? Za dywagacje moralne? Masz napisać jeszcze raz ten artykuł!!!!!!!
- Jeśli to, co mam napisać, ma być kłamstwem, to nie licz na mnie.
- A który cud jest prawdziwy?????? Żaden!!!
Nie chciałem się z nim kłócić. Moim celem było teraz pojechanie do Limpias. Miałem dość tej całej roboty. Pisać coś, co nie jest prawdą. Wziąłem moje Renault i pojechałem do Limpias. Już mnie nic nie obchodziło. Chciałem poobcować z Jezusem. Wiecie, co? Zacząłem za Nim tęsknić. Dziwne uczucie, ale tak było… Kiedy tam przyjechałem ogarnął mnie pokój… wszedłem do kościoła, tak po prostu… przed sobą widziałem Ukrzyżowanego. W pewnym momencie wprost padłem na kolana i zacząłem ryczeć jak dziecko… nic nie mogło mnie powstrzymać. Naraz usłyszałem głos w sercu. Najpierw był cichy, ale potem się wzmógł… w końcu mogłem go zrozumieć. Ten głos wołał:
- Tak długo na Ciebie czekałem… czekałem, aż przyjdziesz. Moje dziecko… nie mogłem się wprost doczekać… kocham Cię… dla Ciebie zrobiłem to, co teraz widzisz przed sobą. Człowieku, KOCHAM CIĘ!!!
Dla mnie to już było za dużo… nie mogłem się wprost powstrzymać. Płakałem długo, wołając, co jakiś czas: „Jezu, przebacz mi!!!”. Kiedy wracałem do domu, wiedziałem, co dalej będę robił. Nie mogłem już dalej pracować dla starej ekipy. To było dla mnie deprymujące. Nie mogłem, bowiem ścierpieć tego, że pracuję dla kłamstwa. Zaczynałem czuć do niego odrazę. Jak kiedyś kochałem kłamać, tak teraz zacząłem go nienawidzić. Wiedziałem jedno… kłamstwo ma krótkie nogi, a Prawda potrafi obronić się sama. Wiem jeszcze jedno… On mnie nigdy nie opuścił. Zawsze był przy mnie. On był moim Dobrym Pasterzem… odnalazł mnie i przygarnął mnie do siebie."

sobota, 28 maja 2011

Mały zbiór, wielkich cytatów

"Cywilizacja to niekończący się ciąg potrzeb, których nie potrzebujemy.
Prawdziwie wielcy ludzie wywołują w nas poczucie, że sami możemy się stać wielcy
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.
Zdrowy rozsądek to zbiór uprzedzeń nabytych do osiemnastego roku życia.
Choćbyś przegrał całkowicie, zbierz się, zgarnij, zacznij od nowa! Spróbuj budować na tym, co w tobie jest z Boga.
Wszystko, co nas spotyka - zdrowie czy cierpienie, dobro czy zło, chleb czy głód, przyjaźń ludzka czy niechęć, dobrobyt czy niedostatek - wszystko to w ręku Boga może działać ku dobremu.
Nie wystarczy urodzić się człowiekiem, trzeba jeszcze być człowiekiem.
Drogi kamień nie przestaje być sobą nawet wtedy, gdy spadnie w błoto i zabrudzi się
Każda nienawiść, każda pięść wyciągnięta przeciw bratu - jest przegraną.
Największym szczęściem jest dziecko! Może stu inżynierów postawić tysiące kombinatów fabrycznych, ale żadna z tych budowli nie ma w sobie życia wiecznego.
Każda prawdziwa miłość musi mieć swój Wielki Piątek.
Przebaczenie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku od własnej celi więziennej.
Człowiek ujawnia swoją osobowość w sposobie traktowania innych.
We wszystkim tym, co zdarza się w życiu człowieka, trzeba odczytać ślady miłości Boga. Wtedy do serca wkroczy radość.
Zagadnienia "brak czasu" nie rozwiąże się przez pośpiech, lecz przez spokój.
Całe życie człowieka nabiera znaczenia, gdy jest on świadom, iż celem życia i istnienia jest chwała Stwórcy."


piątek, 27 maja 2011

27.05.2011

(Ps 57,8-12)
Serce moje jest mocne, Boże,
mocne jest moje serce,
zaśpiewam psalm i zagram.
Zbudź się, duszo moja,
zbudź, harfo i cytro,
a ja obudzę jutrzenkę.

Będę Cię chwalił wśród ludów, Panie,
zaśpiewam Ci psalm wśród narodów.
Bo Twoja łaska sięga aż do nieba,
a wierność Twoja po chmury.
Wznieś się, Boże, ponad niebiosa,
nad całą ziemię Twoja chwała.

 (J 15,12-17)
Jezus powiedział do swoich uczniów: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.



Matko przedziwna, okaż mnie swojemu miłemu Synowi jako Jego niewolnika na wieki, bo skoro odkupił mię przez Twoje pośrednictwo, tak też niech przyjmie mię przez Ciebie.
Matko miłosierdzia, wyjednaj mi łaskę, abym otrzymał prawdziwą Mądrość Bożą, i w tym celu zalicz mię do tych, których miłujesz, pouczaj, kieruj, posilaj i opiekuj się jak Twoim dzieckiem i Twoim niewolnikiem.
Panno wierna, uczyń mnie we wszystkim doskonałym uczniem, naśladowcą i niewolnikiem wcielonej Mądrości, Jezusa Chrystusa, Twojego Syna; niechaj dojdę, za Twoją przyczyną i przykładem, do pełności wieku Jego na ziemi, do chwały Jego w niebie (św. Ludwik Grignon de Montfort: O doskonałym nabożeństwie do NMP).

wtorek, 24 maja 2011

J 14,27-31a

Jezus powiedział do swoich uczniów: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie. Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca, i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał.

poniedziałek, 23 maja 2011

Do Ciebie się uciekamy


"O Maryjo, kto spogląda na Ciebie, doznaje pociechy w każdym utrapieniu, ucisku i przykrości i jest zwycięzcą w każdej pokusie. Kto nie wie, kim jest Bóg, niech ucieka się do Ciebie, i Maryjo. Kto nie znajduje miłosierdzia w Bogu, niech zwraca się do Ciebie, Maryjo, kto nie zgadza się z wolą Boga, niech odda się Tobie, Maryjo. Kto upada wskutek słabości, niech ucieka się do Ciebie, bo jesteś tak można i silna! Kto nieustannie musi walczyć, niech biegnie do Ciebie, bo Ty jesteś morzem spokojnym... Kuszony... niech wzywa Ciebie, bo Ty jesteś matką pokory, i nie ma niczego, co by skuteczniej odrzuciło szatana niż pokora. Niech biegnie do Ciebie, niech zwraca się do Ciebie, o Maryjo! (św. M. Magdalena de Pazzi)."

niedziela, 22 maja 2011

Św. Katarzyna Sieneńska – Geniusz kobiety

"Katarzyna nie umiała dobrze czytać ani pisać, dlatego swoje przeżycia duchowe i mistyczne oraz listy dyktowała bł. Rajmundowi z Kapui, który był jej kierownikiem mianowanym przez kapitułę dominikanów we Florencji. To między innymi dzięki jej intensywnej modlitwie i zdecydowanemu charakterowi, papież  Grzegorz XI powrócił z Awinionu do Rzymu. Podobnie jak Maryja, która bezgranicznie zaufała Bożemu działaniu, również Katarzyna rozwinęła w sobie „geniusz kobiety” (Jan Paweł II). Uparcie i z determinacją napominała kolejnych papieży, przynaglając następców Piotra, by powrócili do Rzymu, gdzie jest ich miejsce, by być skałą Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa.


Katarzyna urodziła się w Sienie 25 marca 1347 r. w wielodzietnej rodzinie mieszczańskiej głęboko zakorzenionej w wierze Kościoła. Mając siedem lat doznała pierwszej mistycznej łaski ofiarując się całkowicie Bogu. W wieku trzynastu lat wstąpiła do dominikanek w rodzinnym mieście. Klasztor ten miał szerokie kontakty z najwybitniejszymi kierownikami duchowymi XIV w. Katarzyna z wielkim zaangażowaniem poznawała tajniki życia duchowego, by zrozumieć swoje doznania mistyczne. Interesowała się też życiem politycznym, była wielką zwolenniczką organizowania nowej wyprawy krzyżowej. Odwiedzała różne miasta włoskie, głosząc potrzebę nowej krucjaty, by mógł na nowo zapanować pokój. Podczas swego pobytu w Pizie otrzymała stygmaty (zewnętrzne znaki męki Pańskiej), które do końca życia ukrywała.

Katarzyna bardzo ubolewała nad niewolą Kościoła i smutną sytuacją Ojca Świętego, który został zmuszony przez ziemskie potęgi do opuszczenia swojej rzymskiej siedziby i musiał udać się do Awinionu. Przez całe życie zabiegała – a była znakomitym politykiem – o taki splot wydarzeń, by skłócone ze sobą włoskie księstwa mogły odzyskać pokój, tak aby powrót papieża z niewoli awiniońskiej do Wiecznego Miasta był możliwy. To ona łagodziła spory pomiędzy papiestwem i Florencją, dlatego w tej sprawie udała się do Awinionu, by spotkać się z papieżem, Grzegorzem XI. Bardzo cieszyła się, gdy na skutek wielu sprzyjających okoliczności papież powrócił do Rzymu. Także ona zamieszkała w Rzymie w 1378 r. Bóg obdarzył ją nadzwyczajnymi darami mistycznymi i przenikliwością umysłu. Z wielką troską dostrzegała choroby Kościoła: pogoń za zaszczytami i bogactwem, szukanie ziemskich przyjemności zamiast słodyczy Jezusowego krzyża. Nic nie mogło jej powstrzymać od napominania kapłanów, hierarchów, a nawet papieży, by przestrzegali Bożych przykazań i byli wiarygodnymi pasterzami dla ludu powierzonego ich duchowej opiece. W jej Dialogu o Bożej Opatrzności, który podyktowała pod koniec życia, można znaleźć przejmujące napomnienia skierowane do kapłanów:
 
„Gdyby zastanowili się nad stanem swoim, nie popadliby w takie nieszczęścia; byliby tym, czym winni być i czym nie są. Przez nich cały świat jest zepsuty, gdyż postępują gorzej, niż sami ludzie świata. Nieczystością swą kalają oblicze swej duszy, zatruwają swych podwładnych, ssą krew Oblubienicy mojej, świętego Kościoła. Pobladła i omdlała od grzechów ich. Miłość i uczucie, które winni mieć dla niej, przenieśli na siebie samych; gorliwi są tylko w łupieniu jej. Mieli dbać o dusze, a ubiegają się tylko o wysokie urzędy i wielkie dochody. Z powodu swego złego życia wywołują u ludzi świeckich pogardę i nieposłuszeństwo względem Kościoła, choć pogarda ta i to nieposłuszeństwo jest rzeczą godną potępienia i grzech kapłanów nie usprawiedliwia błędu ludzi świeckich”.
 
Katarzyna, rozwijając treści z XII rozdziału Pierwszego Listu do Koryntian, pogłębiła nauczanie św. Pawła o Kościele, Mistycznym Ciele Jezusa Chrystusa. Bardzo kochała Kościół, Oblubienicę Pana, w którym jesteśmy obdarzani Bożym życiem.  
 
Katarzyna przypomniała też całej ludzkości, że Jezus Chrystus jest jedynym naszym Zbawicielem. On jest jedynym MOSTEM, przez który trzeba przejść by dotrzeć do Ojca. Pan Jezus jest naszym Mostem wówczas, gdy z wielką prostotą naśladujemy pokorę Pana, który stał się Sługą nas wszystkich.
 
Czytając, a raczej rozważając jej Dialog o Bożej Opatrzności, wchodzimy niejako w Boży świat, otwarty dla każdego człowieka, który potrzebuje nawrócenia. Dramat człowieka, zagubionego na skutek grzechów i niepohamowanej zmysłowości, został z wielkim realizmem opisany przez św. Katarzynę, która ukazała przy tym bezmiar Bożego Miłosierdzia.
 
Zmarła 29 kwietnia 1380 r. wyczerpana tak bardzo aktywnym życiem i umartwieniami. Została kanonizowana przez Piusa II w 1461 r., zaś papież Paweł VI ogłosił ją doktorem Kościoła w 1970 r.
Dzisiaj, gdy mass-media zalewane są brudem pornografii, słowa Patronki Włoch brzmią proroczo i są bardzo aktualne. Jej obserwacje, demaskujące choroby społeczeństwa XIV wieku, nic nie straciły ze swej aktualności. Obyśmy mieli dość odwagi i zdecydowania, by zobaczyć ogrom niesprawiedliwości i niewdzięczności ludzi wobec Zbawiciela, który przecież już zniszczył grzech i zwyciężył Nieprzyjaciela człowieka. A jednak walka duchowa wciąż trwa. Państwo Boże doznaje wielu cierpień z powodu działania także Księcia tego świata, który niestety zwodzi pozornym szczęściem tak wielu z nas.
Święta ze Sieny uczyła też okazywania szacunku kapłanom, choćby ich życie było mało przykładne, bo to oni przekazują nam łaskę w sakramentach świętych:
 
„Winniście ich szanować, jakiekolwiek były ich błędy, przez miłość do Mnie, Boga wiecznego, który wam je zsyłam i przez miłość życia łaski, którą znajdujecie w tym skarbie [w Eucharystii], zawiera on bowiem całego Boga-człowieka, Ciało i Krew Syna mojego, zjednoczonego z moja naturą boską. Winniście ubolewać nad ich grzechami, darząc je nienawiścią i starać się, przez miłość i świętą modlitwę, przyodziać ich często i zmyć łzami waszymi ich brud; i ofiarować w moim obliczu za nich wasze łzy i wielkie pragnienie, abym ich przyodział, przez dobroć moją, szatą miłości”.
 
Święta Katarzyno, mężna kobieto, wyproś nam łaskę odnalezienia drogi, która prowadzi nas ponad wody grzechu, rozpaczy, zniechęcenia i beznadziei, do Mostu, którym jest Pan Jezus, Odkupiciel człowieka. Mężna św. Katarzyno, wypraszaj nam łaskę duchowego rozeznawania dróg życia i dróg śmierci. Obyśmy podjęli codzienny trud nawrócenia. Ty jesteś przykładem umiłowania Jezusa Chrystusa w Kościele Katolickim, który zachowuje cały depozyt wiary przekazany nam przez Apostołów. Prośmy Boga, byśmy z pokorą, jak św. Katarzyna, dostrzegając grzechy ludzi Kościoła, duchownych i świeckich, z tym większą gorliwością modlili się o ich świętość."
źródło:

sobota, 21 maja 2011

Medalik św. Benedykta

"Pochodzenie i opis medalika

Św. Benedykt miał w swym życiu wielkie nabożeństwo do krzyża świętego jako znaku zbawczej miłości Jezusa Chrystusa. Często czynił znak krzyża. Z jego pomocą pokonywał własne ciężkie pokusy. W życiu św. Benedykta, Bóg mocą tego znaku w cudowny sposób niweczył złe zamiary i omamy szatańskie, jak opisuje to papież Grzegorz Wielki w II księdze Dialogów.
W XVII w. ustalił się ikonograficzny typ medalika, z wizerunkiem św. Benedykta na jednej stronie i krzyżem z literami na odwrocie. Ten medal rozszedł się z Niemiec, gdzie został po raz pierwszy wybity, po całej katolickiej Europie.
Z jednej strony (awers) medal przedstawia św. Zakonodawcę trzymającego w prawej ręce mały krzyż, a w lewej księgę (świętą Regułę); na obrzeżu widnieje napis: Eius in obitu nostro praesentia muniamur (Niech Jego obecność broni nas w chwili śmierci). Przy postaci świętego - napis: Crux sancti patris Benedicti (Krzyż świętego Ojca Benedykta).
Poniżej tego napisu, po prawej ręce Zakonodawcy przedstawiony jest pęknięty kielich, z którego wypełza wąż. To nawiązanie do rozpoznania przez św. Benedykta trucizny podanej mu przez wrogów w Vicovaro. Na tej samej wysokości, po lewej ręce Świętego, kruk z rozpostartymi skrzydłami kroczy obok chleba. To przypomnienie innego wydarzenia z życia św. Benedykta. Nakazał on krukowi ukrycie zatrutego chleba, który miał uśmiercić Zakonodawcę.

Druga strona medalu (rewers) ma pośrodku wielki krzyż. Nad nim widnieje dewiza zakonu benedyktyńskiego: Pax- Pokój. Na czterech polach wyznaczonych przez ramiona krzyża znajdują się litery: C S P B- Crux Sancti Patris Benedicti (Krzyż Świętego Ojca Benedykta).
Na belce pionowej krzyża, od góry do dołu: C S S M L- Crux Sacra Sit Mihi Lux (Krzyż święty niech mi będzie światłem). Na belce poprzecznej: N D S M D- Non Draco Sit Mihi Dux (Diabeł -dosłownie: smok- niech nie będzie mi przewodnikiem).

Na obrzeżu medalika znajduje się napis; litery na prawo: V R S N S M V – S M Q L I V B: Vade retro Satana, Numquam Suade Mihi Vana – Sunt Mala Quae Libas, Ipse Venena Bibas ( Idź precz szatanie, nie kuś mnie do próżności. Złe jest to co podsuwasz, sam pij truciznę).

Modlitwa
Medalik dopomóc ma w kształtowaniu w duszy usposobienia podatnego na współpracę z łaską Jezusa Chrystusa, Zbawiciela Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Należy chronić się przed wszelkimi wyobrażeniami o magicznej sile medalika. Uleganie takim przesądom zagraża życiu duchowemu i jest sprzeczne ze znakiem Chrystusowego krzyża i świadectwem życia św. Benedykta.
Z medalikiem nie są związane w sposób ścisły specjalne modlitwy. Zaleca się odmawiać raz w tygodniu modlitwy do św. Benedykta Patrona Europy albo modlitwę o dobrą śmierć.
Modlitwa do św. Benedykta Patrona Europy – Hymn
Gdy nadszedł koniec dawnego porządku
I nowa ziemia rodziła się w bólu,
Stanąłeś, Ojcze, na czasów granicy,
By chronić dobro.
Posłuszny mocy Bożego wezwania
I do proroków podobny natchnieniem,
Poszedłeś drogą pokory i ładu
Pańskiego Prawa.
Dla wielu ludzi spragnionych pokoju
Przez własne życie przykładem się stałeś
Szukania Boga i Jego miłości
We wszystkich braciach.
I dzisiaj także przychodzi nieznane,
A świat jest pełen zamętu i kłamstwa;
Za twą przyczyną niech Pan nam ukaże
Właściwą ścieżkę.
Najświętszej Trójcy niech będzie podzięka
Za Benedykta i jego naukę;
Niech Europa swą jedność odnajdzie
Przez wiarę w Boga. Amen.

Módlmy się:
Boże, Ty przez nauczanie świętego Benedykta zgromadziłeś w swoim Kościele wiele narodów, spraw przez jego zasługi, abyśmy z radosnym sercem biegnąc drogą Twoich przykazań, trwali w prawdziwej wierze i głębokim pokoju. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Modlitwa do Św. Benedykta o dobrą śmierć - Hymn
Poniższy hymn w sposób wyraźny nawiązując do Ośmiu Błogosławieństw (Mt 5,3-11), harmonizuje z myślą przewodnią II księgi Dialogów - pierwszego tekstu poświęconego osobie Świętego autorstwa św. Grzegorza: Benedykt był to mąż napełniony duchem wszystkich sprawiedliwych .
Św. Benedykt przewidział dzień swojej śmierci. Z poetyckim rozmachem opisuje to stara antyfona.

Hymn
Błogosławiony ubogi w duchu,
Bo już posiada królestwo niebios;
Błogosławiony, co swymi łzami
Zasłużył sobie na pocieszenie.
Błogosławiony pokorny człowiek,
Którego dusza szukałą ciszy;
Błogosławiony, co walczył mężnie
O sprawiedliwość, bo ją otrzymał.
Błogosławiony służący braciom
Przez czułą dobroć i miłosierdzie;
Błogosławiony czystego serca,
Albowiem teraz ogląda Boga.
Błogosławiony szerzący pokój,
Bo synem Bożym nazwany został;
Błogosławiony prześladowany
Za swoją wiarę i miłość Pana.
Błogosławiony Twój uczeń, Jezu,
Którego pamięć sławimy dzisiaj;
Jego modlitwa niech nam pomoże
Wypełniać wolę naszego Ojca.
Błogosławieństwo i cześć na wieki
Niech będzie Tobie i Ojcu z Duchem;
Błogosławiona Najświętsza Trójca,
Przeczyste źródło doskonałości.
Amen.

Antyfona:
Umiłowany przez Boga Benedykt, przyjąwszy Ciało i Krew Pana stojąc w kościele wsparty na rękach uczniów, podniósł ręce ku niebu i wśród słów modlitwy wydał ostatnie tchnienie."




Ps 51,3-19

Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej,
w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość!
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego!
Uznaję bowiem moją nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem
i uczyniłem, co złe jest przed Tobą,
tak że się okazujesz sprawiedliwy w swym wyroku
i prawym w swoim osądzie.
Oto zrodzony jestem w przewinieniu
i w grzechu poczęła mnie matka.
Oto Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie,
naucz mnie tajników mądrości.
Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty,
obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję.
Spraw, bym usłyszał radość i wesele:
niech się radują kości, któreś skruszył!
Odwróć oblicze swe od moich grzechów
i wymaż wszystkie moje przewinienia!
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego!
Przywróć mi radość z Twojego zbawienia
i wzmocnij mnie duchem ochoczym!
Chcę nieprawych nauczyć dróg Twoich
i nawrócą się do Ciebie grzesznicy.
Od krwi uwolnij mnie, Boże, mój Zbawco:
niech mój język sławi Twoją sprawiedliwość!
Otwórz moje wargi, Panie,
a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Ty się bowiem nie radujesz ofiarą
i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał.
Moją ofiarą, Boże, duch skruszony,
nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym.

poniedziałek, 16 maja 2011

„Młodzi są przyszłością. Ja już nie dam rady biec, lecz chcę wam przekazać płomień, tak jak na olimpiadach. Macie tylko jedno życie i warto je dobrze przeżyć".

Chiara Badano urodziła się 29 października 1971 roku w miejscowości Sasello na północy Włoch. Była jedynym i upragnionym dzieckiem Marii Teresy Caviglia i Ruggero Badano po 11 latach oczekiwań. Jak wyznali później rodzice, jej przyjście na świat pozwoliło im lepiej zrozumieć głębię i łaskę sakramentu małżeństwa. Dziewczynka wzrastała w atmosferze głębokiej miłości i żywej wiary.

Przełomowe znaczenie w jej życiu miało spotkanie z Ruchem Focolari, gdy miała zaledwie 9 lat. Powiedziała potem, że zapragnęła jeszcze mocniej „budować nowy świat oparty na jedności i miłości”. Nigdy osobiście nie spotkała założycielki ruchu – swej imienniczki Chiary Lubich, ale utrzymywała z nią bliski i stały kontakt listowny. Założycielka nazywała ją „Chiara Luce”, czyli „jasne światło” lub „Klara światło”.

Jako fokolarynka przyszła błogosławiona postanowiła żyć tylko dla Jezusa, rozpoznawać Go w każdym napotkanym człowieku i kochać go tak jak On ukochał ludzi, oddając za nich życie. Na różne sposoby starała się dać odczuć innym swą miłość. Przekazywała np. swe pieniądze dla potrzebujących dzieci w Afryce, gdzie pracował jej znajomy, a podczas spotkań najmłodszych członków Ruchu pomagała innym dzieciom żyć jednością i miłością. Z biegiem lat zaczęła się czuć szczególnie odpowiedzialna za niewierzących, uważając, że ich powinna kochać najbardziej, gdyż „nie mają radości i nie wiedzą, że Bóg je kocha”.

Dziewczyna codziennie chodziła na Msze św. Gdy pewien jej znajomy, uważający się za niewierzącego, zapytał ją, dlaczego taka piękna, elegancka, młoda dziewczyna chodzi codziennie do kościoła, dodając, że on sam nie wierzy w Jezusa i nigdy Go nie widział, odpowiedziała: „Ja też Go nigdy nie widziałam. Teraz widzę Go w panu”.

W 1985 roku rodzina przeniosła się do Savony, co początkowo wywołało pewien bunt w nastolatce, a nawet kryzys w jej stosunkach z rodzicami. Miała też trudności w nauce i m.in. powtarzała jedną z klas. A jednak przezwyciężyła te trudności i wkrótce znów była radosną, piękną dziewczyną, która dbała o siebie, lubiła dobrze wyglądać i elegancko się ubierać, śpiewać i tańczyć, grała w tenisa, jeździła na rowerze i na nartach, marzyła o karierze dziennikarki lub stewardessy.

Gdy miała 17 lat ciężko zachorowała. Podczas gry w tenisa odczuła ostry ból ramienia. Dość szybko zaczęły się nawroty bólu, który stawał się coraz dotkliwszy; przyszła diagnoza: nowotwór kości z przerzutami. Początkowo nie przeraziło to dziewczyny, co więcej potrafiła nawet znaleźć dobre strony w nieszczęściu. „Choroba przyszła w odpowiedniej chwili, gdyż zaczęłam się «gubić». (…) Nie potraficie sobie wyobrazić, jaki mam dzisiaj kontakt z Bogiem… Tę chorobę Jezus dał mi w odpowiedniej chwili, zesłał mi ją, abym na nowo Go odnalazła” – pisała do znajomych.

Przez pewien czas Chiara miała nadzieję, że wyzdrowieje, ale gdy po pierwszej chemioterapii straciła włosy zrozumiała, że jej stan jest bardzo ciężki. Nie zmieniło to jednak jej usposobienia i radości życia. Osoby, które odwiedzały ją w szpitalu, a potem w domu, czuły się obdarowane i wzbogacone sposobem, w jaki kontaktowała się z Jezusem i jej miłością do ludzi.

Choroba rozwijała się bardzo szybko – paraliż nóg sprawił, że dziewczyna wkrótce przestała chodzić. Ale niebawem stwierdziła: „Gdybym miała wybierać między możliwością chodzenia a pójściem do nieba, bez wahania wybrałabym to drugie. Teraz interesuje mnie tylko to. Chcę pójść do Jezusa”. Im bardziej zbliżała się do niej śmierć, tym częściej mówiła, że będzie to dla niej „uroczystość zaślubin”. Prosiła rodziców i przyjaciół: „Nie płaczcie po mnie. Ja idę do Jezusa, by zacząć inne życie”.

Jeszcze przed śmiercią wyraziła zgodę na przeszczepienie jej rogówek i – jak powiedziała jej matka – był to ostatni akt miłości do ludzi z jej strony. Ostatnie słowa skierowała do swojej mamy: „Ciao. Bądź szczęśliwa, bo ja nią jestem”. Zmarła w chwilę potem 7 października 1990 roku.

sobota, 14 maja 2011

Modlitwy do Najświętszego Oblicza Jezusa Chrystusa

Modlitwa do Najświętszego Oblicza Jezusa Chrystusa

1. Święte Oblicze Jezusa, któreś z nieskończoną słodyczą patrzyło na pasterzy i królów adorujących Cię w betlejemskiej grocie, spójrz ze słodyczą także na moją duszę, która Cię uwielbia i błogosławi, wysłuchaj mojej modlitwy. Chwała Ojcu...
2. Umiłowane Oblicze Jezusa, któreś wzruszyło się ludzkimi nieszczęściami, osusz łzy znękanych i ulecz chorych, spójrz z litością na nędzę mojej duszy i na fizyczne cierpienia, które mnie dręczą. Przez Twoje łzy umocnij mnie w dobrym, uwolnij od zła i udziel łaski, o którą błagam. Chwała Ojcu...
3. Pełne miłosierdzia Oblicze Jezusa, któreś wędrując po tej łez dolinie z czułością patrzyło na ludzkie nieszczęścia, byłeś lekarzem dla chorych i Dobrym Pasterzem dla zagubionych, nie dozwól, aby zwyciężył nas Szatan, lecz zachowaj mnie zawsze blisko Twego Oblicza wraz ze wszystkimi duszami, które pragną Cię rozradować. Chwała Ojcu...
4. Najświętsze Oblicze Jezusa, godne chwały i miłości, podczas gorzkiej Twej Męki policzkowano Cię i opluwano, a Ty znosiłeś to cierpliwie, aby mogło się dokonać nasze Odkupienie, spójrz na mnie z taką miłością miłosierną, z jaką spoglądałeś na dobrego łotra. Spraw, abym pojął niebiańską mądrość pokory i miłości. Chwała Ojcu...
5. Boskie Oblicze Jezusa, Twoje oczy były przekrwione, usta wypalone żółcią, czoło poranione, a policzki krwawiły, kiedy z drzewa krzyża wypowiedziałeś słowo "Pragnę" - zachowaj we mnie i moich bliskich to błogosławione pragnienie. Przyjmij łaskawie moją modlitwę w pewnej ważnej intencji. Chwała Ojcu...

Nowenna do Najświętszego Oblicza Jezusa Chrystusa

1.         Święte Oblicze Jezusa, któreś z nieskończoną słodyczą patrzyło na pasterzy i królów adorujących Cię w betlejemskiej grocie, spójrz ze słodyczą także na moją duszę, która Cię uwielbia i błogosławi, wysłuchaj mojej modlitwy. Chwała Ojcu...
2.         Umiłowane Oblicze Jezusa, któreś wzruszyło się ludzkimi nieszczęściami, osusz łzy znękanych i ulecz chorych, spójrz z litością na nędzę mojej duszy i na fizyczne cierpienia, które mnie dręczą. Przez Twoje łzy umocnij mnie w dobrym, uwolnij od zła i udziel łaski, o którą błagam. Chwała Ojcu...
3.         Pełne miłosierdzia Oblicze Jezusa, któreś wędrując po tej łez dolinie z czułością patrzyło na ludzkie nieszczęścia, byłeś lekarzem dla chorych i Dobrym Pasterzem dla zagubionych, nie dozwól, aby zwyciężył nas Szatan, lecz zachowaj mnie zawsze blisko Twego Oblicza wraz ze wszystkimi duszami, które pragną Cię rozradować. Chwała Ojcu...
4.         Najświętsze Oblicze Jezusa, godne chwały i miłości, podczas gorzkiej Twej Męki policzkowano Cię i opluwano, a Ty znosiłeś to cierpliwie, aby mogło się dokonać nasze Odkupienie, spójrz na mnie z taką miłością miłosierną, z jaką spoglądałeś na dobrego łotra. Spraw, abym pojął niebiańską mądrość pokory i miłości. Chwała Ojcu...
5.         Boskie Oblicze Jezusa, Twoje oczy były przekrwione, usta wypalone żółcią, czoło poranione, a policzki krwawiły, kiedy z drzewa krzyża wypowiedziałeś słowo "Pragnę" - zachowaj we mnie i moich bliskich to błogosławione pragnienie. Przyjmij łaskawie moją modlitwę w pewnej ważnej intencji. Chwała Ojcu...

Litania do Najświętszego Oblicza

Kyrie eleison - Chryste eleison - Kyrie eleison
Chryste usłysz nas - Chryste wysłuchaj nas
Ojcze z nieba, Boże - zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże - zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże - zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, jedyny Boże - zmiłuj się nad nami
Oblicze Jezusa godne miłości - zmiłuj się nad nami
Upodobanie Odwiecznego Ojca -
Boskie dzieło Ducha Świętego -
Blasku Nieba -
Radości Aniołów -
Radosne orzeźwienie świętych -
Słodki odpoczynku znużonych -
Pocieszenie i ucieczko grzeszników -
Nadziejo i pocieszenie umierających -
Postrachu i klęsko demonów -
Łagodne ukojenie Boskiego gniewu -
Błogosławiony Twórco prawa miłości -
Potężny obrońco miłości braterskiej -
Oblicze Jezusa, pragnące zbawienia człowieka -
Oblicze Jezusa, obmyte we łzach miłości –
Oblicze Jezusa, dla nas okryte błotem i plwocinami -
Oblicze Jezusa, zroszone potem i krwią-
Oblicze Jezusa, znieważane, wyszydzane, policzkowane -
Oblicze Jezusa, traktowane jak oblicze ostatniego niewolnika -
Oblicze Jezusa, wyszydzone podczas straszliwej Agonii -
Oblicze Jezusa, modlącego się za swoich katów -
Oblicze Jezusa, okryte śmiertelną bladością -
Oblicze Jezusa, opadające w bólu na piersi -
Oblicze Jezusa, opłakiwane przez Maryję, Matkę Bolesną -
Oblicze Jezusa, osłonięte całunem i złożone do grobu -
Oblicze Jezusa, jaśniejące chwała poranka Zmartwychwstania -
Oblicze Jezusa, Zmartwychwstałego, pełne dobroci, objawiające się Apostołom -
Oblicze Jezusa, promieniujące blaskiem chwały podczas Wniebowstąpienia -
Oblicze Jezusa, pełne najgłębszej pokory w tajemnicy Eucharystii -
Oblicze Jezusa, przyobleczone w nieskończoną potęgę podczas Sądu Ostatecznego -
Oblicze Jezusa, zapraszające swoich wybranych do wiekuistej chwały -


Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - przepuść nam, Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas, Panie
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami

K. Najświętsze Oblicze Jezusa,
W. Skieruj na nas swoje miłosierne spojrzenie.

Modlitwa
Panie Jezu Chryste, Twoje najświętsze Oblicze, ukryte podczas Męki na krzyżu, jaśnieje chwałą; udziel nam łaski uczestniczenia tu na ziemi w Twoich cierpieniach, abyśmy w niebie mogli się radować oglądaniem Twojej chwały. Który żyjesz i królujesz w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Koronka do Najświętszego Oblicza (na cząstkach różańca)

K. Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu.
W.
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu. Chwała Ojcu...

K. Ty ścieżkę życia mi ukażesz, pełnie radości przy Tobie.
W.
Wieczne szczęście po Twojej prawicy (Ps. l6)


K. O mój słodki Jezu, przez razy, oplucie i wzgardę, które zniekształciły boski wygląd Twojego Oblicza: (10 razy)
W.
Zmiłuj się nad biednymi grzesznikami. (10 razy) Chwała Ojcu...
O Tobie mówi serce moje: "Szukaj Jego oblicza". Będę szukał Oblicza Twego, Panie. (Ps. 26)


K. O mój słodki Jezu, przez łzy, które zrosiły Twoje boskie Oblicze:
W.
Niech Twoje Królestwo triumfuje poprzez świętość kapłanów. Chwała Ojcu...
O Tobie mówi serce moje: "Szukaj Jego oblicza". Będę szukał Oblicza Twego, Panie. (Ps. 26)


K. O mój słodki Jezu, przez krwawy pot, który zrosił Twoje boskie Oblicze podczas modlitwy w Ogrójcu:
W. Oświecaj i umacniaj dusze Tobie poświęcone. Chwała Ojcu...
O Tobie mówi serce moje: "Szukaj Jego oblicza". Będę szukał Oblicza Twego, Panie. (Ps. 26)


K. O mój słodki Jezu, przez łagodność, szlachetność i boskie piękne Twojego Świętego Oblicza:
W. Zdobądź wszystkie serca dla Twojej miłości. Chwała Ojcu...
O Tobie mówi serce moje: "Szukaj Jego oblicza". Będę szukał Oblicza Twego, Panie. (Ps. 26)


K. O mój słodki Jezu, przez boskie światło, które promieniuje z Twojego świętego Oblicza:
W. Rozprosz ciemności niewiedzy i błędu i bądź światłem świętości dla Twoich kapłanów. Chwała Ojcu...
O Tobie mówi serce moje: "Szukaj Jego oblicza". Będę szukał Oblicza Twego, Panie. (Ps. 26)

Nie zakrywaj przede mną Twojej twarzy. Nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi. (Ps.27)

Wezwanie
O Święte Oblicze słodkiego Jezusa, przez czułą miłość i dotkliwe cierpienie Twojej Matki Maryi, która trwała pod krzyżem podczas Twej bolesnej Męki spraw abyśmy uczestnicząc w jej miłości i cierpieniu, jak najdoskonalej pełnili najświętszą, wolę Boga. Amen.

Codzienna modlitwa ofiarowania się Najświętszemu Obliczu Jezusa

Najświętsze Oblicze Jezusa, na którym na wieki zostało wypisane boskie męczeństwo przyjęte dla odkupienia ludzkości, uwielbiam Cię i kocham. Przez wstawiennictwo Maryi Niepokalanej poświęcam Ci dzisiejszy dzień i całe moje życie. W jej przeczyste dłonie składam modlitwy, czyny i cierpienia tego dnia, aby zadośćuczynić i wynagrodzić za grzechy wszystkich stworzeń. Spraw, abym stał się Twoim apostołem. Zwracaj zawsze na mnie Twoje łagodne spojrzenie i spójrz na mnie miłosiernie także w godzinie śmierci. Amen.

Źródło: http://www.benedyktynki.diecezja.tarnow.pl/index.php/modlitwy-do-najwitszego-oblicza-jezusa-chrystusa

Krwawiące Przenajświętsze Oblicze Jezusa z Afryki

"17 lutego i 15 marca 1996 w Kotonu (Cotonou), w Beninie, w Zachodniej Afryce, dwukrotnie miało miejsce krwawienie Przenajświętszego Oblicza Jezusa (18 x 24 cm).
Za pierwszym razem wezwano lekarza pierwszej pomocy, jednak nie był on w stanie przeprowadzić badania Krwi, ponieważ już skrzepła. Świadkami zdarzenia było 13 osób, które usłyszały również głos mówiący:
"Jeszcze wrócę, a wówczas lekarz dokończy badanie".
Przygotowano probówki do pobrania Krwi. 15 marca około 17.00 Boskie Oblicze zaczęło krwawić tak obficie, że nie można było dostrzec Jego zarysu. Kiedy probówka napełniła się w 1/4 Krwią , głos powiedział:
"Wystarczy, uzupełnię ją".
Lekarz, który widział probówkę napełnioną w 1/4 , po 45 minutach poświadczył, że jest napełniona w całości i zaskoczony nie potrafił wyjaśnić tego, co się wydarzyło tym razem w obecności 12 świadków.
Analiza krwi poświadczyła, że jest to krew ludzka grupy AB Rh+.
"Spójrz na Moją zakrwawioną Twarz! Co pragnę ci powiedzieć? Czy naprawdę muszę ci cokolwiek mówić? Czy nadal Mnie słuchasz? Czy masz litość dla Mnie, gdy widzisz Mnie tak krwawiącego? Robię to dla ciebie!".

Obietnice:
Mówi Ojciec Przedwieczny: "Drogie Dzieci, w ciągu tych przerażających dni, które nadejdą na ziemię, Przenajświętsze Oblicze Mojego Boskiego Syna będzie prawdziwą pomocą (prawdziwą chustą do otarcia łez), ponieważ Moje wierne dzieci ukryją się za nią. Przenajświętsze Oblicze będzie prawdziwym darem do czasu, gdy kary, które ześlę na ziemię, zostaną złagodzone. Domy, w których Ono będzie, przepełnione będą światłem, które uwolni nas od mocy ciemności. Moi Aniołowie oznaczą również miejsca, w których znajdzie się Najświętsze Oblicze, a Moje dzieci znajdą ochronę przed złem, które spadnie na niewdzięczną ludzkość".
"Moje dzieci, bądźcie prawdziwymi apostołami Przenajświętszego Oblicza i wszędzie Go brońcie! Im bardziej będzie znane, tym mniejsza będzie katastrofa".
Mówi Przenajświętsze Serce Jezusa: "Ofiarowujcie ciągle Ojcu Niebieskiemu Moje Oblicze, a On okaże wam miłosierdzie. Proszę was wszystkich, abyście czcili Moje Boskie Oblicze i dali Mu zaszczytne miejsce w waszych domach, aby Ojciec Przedwieczny napełnił was łaską i przebaczył wam wasze winy.
Moje dzieci, nie zapominajcie odmówić codziennie w waszych domach przynajmniej jednej małej modlitwy do Najświętszego Oblicza Jezusa. Kiedy rano wstajecie, nie zapominajcie powitać Je, a przed pójściem spać prosić Je o błogosławieństwo. Postępując tak, szczęśliwie osiągnięcie Niebo.
Zapewniam was, że ci, którzy w sposób szczególny czczą Moje Oblicze, zawsze otrzymają ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem i katastrofami!
Uroczyście obiecuję, że ci, którzy szerzą kult Mojego Najświętszego Oblicza, nie doznają kary, która spadnie na ludzkość.
Otrzymają oni również światło w dniach strasznego zamętu, który zbliża się do Kościoła. Jeżeli umrą w czasie kary, to umrą jako męczennicy i zostaną świętymi.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ci, którzy szerzą kult Mojego Przenajświętszego Oblicza, dostąpią tej łaski, że żaden z członków ich rodziny nie zostanie potępiony, a ci, którzy są w Czyśćcu, zostaną z niego uwolnieni.
Wszyscy jednak przychodźcie do Mnie przez wstawiennictwo Mojej Najświętszej Matki!".
Wszyscy, którzy poświęcili się Mojemu Przenajświętszemu Obliczu otrzymają wielkie światło zrozumienia dni ostatecznych. W Niebie będą bardzo blisko Zbawiciela. Wszystkie te łaski otrzymają za swoje poświęcenie Najświętszemu Obliczu. Nie traćcie tych łask, bo łatwo jest je stracić!

Marzec 1999 - Nasza kochana Matka Boża prosi żarliwie, aby to Najświętsze Oblicze doznało jak najszybszej czci we wszystkich domach przez modlitwę i kontemplację, aby Ona mogła jeszcze ocalić nas od większej części surowej kary, która nas czeka.

Krew grupy Ab Rh+ która cudownie pokazała się na Obliczu Jezusa z Kotonu jest identyczna z tą na Obliczu Jezusa z całunu turyńskiego, co świadczy na korzyść autentyczności cudu. Oblicze Jezusa z Kotonu jest malarską reprodukcją Oblicza Jezusa z całunu turyńskiego który przykrywał Jezusa, można to poznać chociażby po kształcie plamy krwi na czole. Cechą wspólną tych obrazów jest nabrzmiała prawa część twarzy (patrząc oczami Jezusa), co bardziej uwydatnia powyższy obraz, również Oblicze Jezusa na chuście z Manopello, która przykrywała twarz Jezusa (rewers-odbicie lustrzane) wykazuje taką cechę. Nabrzmienie prawej części twarzy powstało w wyniku biczowania co potwierdza Jezus w objawieniu „Prawdziwe Życie w Bogu” - Orędzie 7.08.87:
Vassula: – Jezu?
Jezus: – Jestem.
Vassula: Jezus przedstawiał mi obrazy ze Swego Biczowania, nabrzmiałą prawą stronę Swej Twarzy. Znowu poczułam się załamana.
Jezus: – Vassulo, tak was kocham wszystkich!

Chwała, cześć i dziękczynienie Najświętszemu Obliczu Jezusa, które jest źródłem nadziei i zwycięstwa na ziemi oraz wiecznej chwały w niebie.
Ps 105:3-5 ...niech się weseli serce szukających Pana! Rozmyślajcie o Panu i Jego potędze, szukajcie zawsze Jego oblicza! Pamiętajcie o cudach, które On zdziałał, o Jego znakach i sądach ust Jego, (BT)"


Źródło: http://www.duchprawdy.com/krwawiace_przenajswietsze_oblicze_jezusa_z_kotonu.htm

czwartek, 12 maja 2011

"Wstań i idź!"

"Panie, moja mocy i tarczo! Moje serce Tobie zaufało (Ps 28, 7)
„Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9, 62). Ktokolwiek cofa się z powodu trudności, jakie napotyka na drodze modlitwy, nie zdobędzie nigdy tego królestwa Bożego, którym jest zażyłość z Panem. Św. Teresa mówi: „Należy przystąpić do rzeczy z niezachwianym postanowieniem, że nie spocznie się nigdy, dopóki nie dojdzie się do źródła”, do źródła żywej wody obiecanej przez Jezusa tym, którzy, Jego spragnieni, szukają Go wytrwale. Trzeba być stanowczym i oddawać się modlitwie nie tylko w chwilach uniesienia i pobożności uczuciowej, lecz także w oschłości, w smutku, niechęci; i to nie tylko przez jakiś okres, lecz zawsze, każdego dnia, całe życie. „Niech przyjdzie, co chce, niech stanie się to, co ma się stać, niech szemrze, kto chce, niech się trudzi, ile się trzeba trudzić: lecz nawet za cenę śmierci w połowie drogi... niech dąży do celu” (Dr.d. 21, 2). Bez mocnego postanowienia bardzo łatwo o preteksty, by opuszczać modlitwę. Nieudolność i oschłość mogą podsuwać myśli, że oddawać się modlitwie to czas stracony, że lepiej pracować, zwłaszcza gdy się jest obciążonym wieloma zajęciami. Nawet poczucie własnej nędzy i niegodności może prowadzić do przekonania, że pragnienie zażyłości z Bogiem to lekkomyślne złudzenie, a trwanie w modlitwie jest całkiem bezużyteczne. Lecz to nieprzyjaciel usiłuje tymi pokusami na wszelki sposób odciągnąć nas od modlitwy. Jest to „największa z pokus — oświadcza św. Teresa — i nie da się określić zła, jakie czyni” (Ż. 7, 11; 8, 7). Nawet gdyby oschłość była zawiniona, jako następstwo niewierności, braku ofiarności lub roztargnienia, także i wtedy nie należy ustawać. „Kto raz zaczął ćwiczyć się w modlitwie wewnętrznej, niech jej nie porzuca, jakkolwiek by liczne i wielkie popełniał grzechy. Dzięki rozmyślaniu podniesie się szybko, a bez niego poprawa będzie o wiele trudniejsza. Niechaj nie poddaje się pokusie diabelskiej, by opuszczać modlitwę wewnętrzną przez pokorę... jeśli naprawdę żałujemy za grzechy swoje i postanawiamy nie obrażać Go więcej, On przywróci nam dawną przyjaźń swoją” (tamże 5)."

środa, 11 maja 2011

Matka Teresa do Polaków

"Przypomnijmy, że na rok przed swoją śmiercią Matka Teresa skierowała list do Polaków. „Bóg chce – napisała w 1996 r. – abym zwróciła się do Was w imieniu nie narodzonych dzieci. Życie jest najpiękniejszym darem Boga. Nie wolno nam niszczyć ani ingerować w ten piękny Boży dar. Dlaczego dzisiaj ludzie boją się małego dziecka? Ponieważ chcą mieć łatwiejsze, bardziej komfortowe życie. Bać się należy jedynie łamania Bożych praw. Jak wielokrotnie mówiłam, tym, co najbardziej niszczy pokój, jest aborcja – ponieważ jeżeli matka może zabić swoje dziecko, co może powstrzymać ciebie i mnie od zabijania się nawzajem. Ofiaruję wszystkie swoje cierpienia, abyście wybierali życie" – pisała do Polaków Matka Teresa w 1996 r."



http://fotoreportaz.net.pl/modules/news/article.php?storyid=3

sobota, 7 maja 2011

Moja prezentacja maturalna z języka polskiego


Pomimo prostoty i braku kunsztu ma w sobie coś, coś co wyniosłam z chłonięcia lekcji, książek, tomików. Powstała trzy lata temu.

Radość z codzienności i pochwała życia w poezji polskiej.

Teorią kształtowania szczęśliwego życia jest felicytologia. Odpowiada ona na pytanie „jak żyć?”, a jako jedną z możliwych koncepcji przedstawia radowanie się z codzienności i chwalenie bytu doczesnego. Afirmacje ludzkiego żywota propaguje wiele utworów w poezji polskiej wliczając się tym samym do grona literatury moralistycznej. Najwięcej tego typu liryki ojczystej znajdujemy w trzech epokach literackich, a mianowicie w renesansie, Młodej Polsce i dwudziestoleciu międzywojennym. Między postawami kreowanymi przez poszczególnych twórców istnieją zarówno podobieństwa jak i różnice.
Mikołaja Reja nie można nazwać typowym humanistą, choć bez wątpienia był człowiekiem renesansu. Należący do najwybitniejszych dzieł poety „Żywot człowieka poczciwego” to poemat parenetyczny, propagujący wzór osobowy szlachcica – ziemianina.
Życie idealnego zarządcy majątku oparte jest przede wszystkim na zadowoleniu, które czerpie z wykonywania codziennych obowiązków. Jest wymagającym, ale łagodnym i łaskawym panem. Dopinguje do działania, nagradza efekty, podtrzymuje radość życia w gospodarstwie.
Zwierzęta uważa za dobre i ofiarowane przez Boga, aby pomagały w pracach, przysparzały uciech, dostarczały pożywienia. Warto zauważyć, że doskonały szlachcic wykazuje postawę franciszkańską, która przejawia się w prostocie życia, pokorze wobec Stwórcy, radości istnienia i umiłowaniu przyrody.
Ziemianin ma być dla otoczenia nieskazitelnym wzorem moralnym, ma odznaczać się niezwykłą gospodarnością i pracowitością. Postępując zgodnie z przykazaniami trwa w spokoju własnego sumienia. Ufa w siłę rozumu, zachowując specyficzny dystans wobec świata w myśl antycznej zasady „aurea mediocritas”.
Szlachcic znajduje także czas na zabawę na świeżym powietrzu oraz korzystanie z dóbr, które przynoszą kolejne pory roku. Jednak wszystko zgodnie z filozofią epikurejską, czyli z umiarem i w odpowiednim czasie.
Pogoda ducha, nawet pod koniec życia, jest bardzo ważna, dlatego gospodarz powinien zawsze postępować tak, aby niczego nie żałować. Dzięki stateczności i cnocie poczciwy ziemianin wykazuje stoicką postawę pogodzenia z końcem żywota, który jest dla niego obiecanym wdzięcznym portem, szczęśliwą metą, do której spokojnie płynął przez cały swój byt doczesny.
Renesansowym humanistą bez wątpienia możemy nazwać Jana Kochanowskiego, który to inspiracji do stworzenia swojej własnej filozofii szczęścia szukał wśród poglądów starożytnych mędrców.
Podmiotem lirycznym, a zarazem bohaterem pieśni XX ksiąg pierwszych jest poeta wyrażający w karczmie poglądy na temat życia. Wychwala on zabawę i szaleństwo, które są częścią ludzkiego bytu, jednak zaznacza, że powinno im się oddawać w odpowiednim czasie. Zachowanie ładu i porządku w świecie jest możliwe, jeśli harmonie uzyska się w sobie samym. Taka stateczność to gwarancja pogody ducha podczas igraszek Fortuny, która każdego tak samo na przemian obdarowuje raz szczęściem a raz pechem. Trzeba, więc żyć chwilą, utrzymując wewnętrzną równowagę i nie tracić czasu na zbytnie rozmyślanie. Bo „panta rei”, a Bóg już wszystko zaplanował i tylko On wie, co nas czeka następnego dnia.
Fraszka ”Na zdrowie” ukazuje jak niebagatelny wpływ na doznawanie radości w życiu ma prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Według podmiotu lirycznego ten szlachetny stan doceniamy dopiero, gdy go utracimy. Wszystko, co doczesne uszczęśliwia, pod warunkiem, że nie jesteśmy chorzy. Najdroższym skarbem jest dopisujące zdrowie, które nawet w biedzie pozwala cieszyć się z codzienności i nadaje życiu sens.
Jednym z ewoluujących wraz z Młodą Polską poetów jest Jan Kasprowicz. Zaczynając, jako dekadent i buntownik kończy twórczością przynoszącą wyciszenie, pogodzenie się ze światem i Bogiem, którą reprezentuje tom „Księga ubogich”.
W wierszu należącym do tego zbioru, oznaczonym po prostu rzymską cyfrą trzy, podmiot liryczny chwali życie w skromnym drewnianym domku na fundamencie skalnym. Człowiek w nim mieszkający nie zawraca sobie głowy tym, co dzieje się na świecie. On znalazł swoje miejsce na ziemi, swoją własną arkadie, gdzie świeci słońce, a wokół rośnie las. Obcowanie z przyrodą napełnia go otuchą i działa uspokajająco. Wyraża franciszkański zachwyt światem, jako dobrym i pięknym dziełem bożym i głosi korzyści płynące z zasady poprzestawania na małym. Utwór ten zwraca uwagę na radość i szczęście płynące z rzeczy drobnych, zwykłych, codziennych. Bohater wiersza wyznaje kult człowieka prostego i upodabnia się do niego przejmując ten sam system prymitywnych zasad moralnych. Ludowy stoicyzm połączony z chrześcijańską pokorą traktują cierpienie i śmierć, jako oczywiste składniki ludzkiej egzystencji. Brak pośpiechu i niszczących emocji a także świadomość własnych ograniczeń chronią bohatera przed zatratą sensu a nawet napawają go entuzjazmem życia.
Kolejnym i jakże wybitnym twórcą modernizmu jest Leopold Staff. W wierszu pt. „Życie bez zdarzeń” zawarł on swoistą receptę na szczęście.
Podmiot liryczny utworu snuje wizje życia spokojnego, ustabilizowanego, wolnego od napięć i trosk. Ujawnia swoją wielką tęsknotę do zwyczajnej codzienności, wypełnionej pracą i radością każdego nadchodzącego poranka. Gdzie wszystko jest już zaplanowane. Wysiłek czyni sen zdrowszym i mocniejszym. Wolne dni nadają się na obserwacje i zachwyt przyrodą, na słuchanie śpiewu ptaków. W chwilach smutku zmysły koi muzyka. Życie przemija, ludzie rodzą się, umierają, nadchodzą kolejne pory roku, nie dzieje się nic szczególnego. Nie powinno się oczekiwać od życia zbyt wiele, trzeba je po prostu przeżyć uczciwie w zgodzie ze światem i samym sobą. Przyjęcie takiej postawy czyni zwyczajnego człowieka szczęśliwym. Ta, zdawałoby się, szara codzienność cieszy i jest tak naprawdę czymś niepowtarzalnym i wyjątkowym, nadającym sens ludzkiej egzystencji.
Nieco odmienną wizje szczęścia przedstawia „Przedśpiew”. Podmiot jest zarazem włóczęgą, jak i artystą, mędrcem, jednostką wrażliwą na piękno. Doznał wielu smutków i boleści, jednak nadal głosi pochwałę bytu doczesnego. Kochał, widział śmierć, narodziny i wie, że wszystko do czegoś prowadzi, wszystko jest potrzebne. Godzi się z życiem takim, jakim jest i stawia je na czele wszelkich wartości. Darzy ludzi zrozumiem, odczuwa miłość do świata oraz ufa w jego porządek.
Jednym z przedstawicieli epoki dwudziestolecia międzywojennego, należącym do słynnego ugrupowania Skamander jest Julian Tuwim. Wiersz „trzy gwiazdki” jest charakterystyczny dla pierwszego okresu jego twórczości.
Podmiot liryczny tego utworu cieszy się tym, że żyje i może oddychać. Czuje się tak jakby cały świat należał do niego. Radość wyraża za pomocą własnego ciała, krzyczy, pręży ramiona. Jest pełen energii, dynamiki, swobody. Jego egzystencje tworzą proste codzienne fizjologiczne czynności, ukazujące siły witalne. Głosi afirmacje bytu, jako procesu biologicznego. Jest szczęśliwy, nawet z tak błahego powodu jak płynięcie krwi w żyłach.
Wiersz „Do krytyków”, jak sam tytuł wskazuje jest przytykiem w stronę „szanownych panów”, którzy nie tolerują poezji bez patriotyczno-politycznego charakteru. Tuwim pokazuje im zwykłe codzienne życie, które także może być tematem poezji. Podmiot w utworze zachwyca się pełną ekspresji jazdą tramwajem. Cieszy się z uroków wycieczki. Czuje zapachy, słyszy dźwięki, widzi kolory. Obserwuje wiosenny świat dookoła, co daje mu niesamowitą radość. Niczym dziecko napawa się każdym zakrętem, każdym doznaniem. Samo istnienie wystarcza mu do szczęścia.
Innym przedstawicielem Skamandrów jest Kazimierz Wierzyński. Bez wątpienia można go nazwać mistrzem wydobywania poezji z samej tylko radości istnienia.
Jego „Zielono mam w głowie” jest wypowiadaną przez podmiot liryczny pochwałą życia poety, który inaczej niż wszyscy odbiera codzienność. Jego wyobraźnia ciągle pracuje, kwitną w niej coraz to nowe wrażenia, skojarzenia. Ta szczególna wrażliwość, a zarazem wyjątkowość, ma źródło w młodości. Poeta odbiera piękno otoczenia, syci się nim, napawa i emanuje radością, zarażając nią innych. Pozbawiony jest zmartwień. Dziecięca wesołość i beztroska tworzą go podobnym temu, co najpiękniejsze w przyrodzie, czyli wiośnie. Wtedy nie tylko natura się odradza, ale też i ludzie, patrząc na ten cieplejszy, barwniejszy świat.
„Manifest szalony” nie mówi bezpośrednio o radości istnienia. Jest on raczej wezwaniem do poetów, aby zerwali z dawnymi kanonami poezji. Ma ona chwalić codzienność, podkreślać jej bzdurność, bezsens. Życie jest piękne, bo nie jest sztuką pojmowaną, jako obiekt sakralny. Życie to szaleństwo, odrzucenie rozumu, naturalność i bycie sobą. To właśnie paradoksy, dziwaczność i wszelkie sprzeczności świata budują go i budzą w nas zachwyt. I twórczości o takiej prawdziwej tematyce potrzebują odbiorcy.
Wszystkie przedstawione przeze mnie utwory kreują postawę radości z życia i pochwały codzienności. Różnią się jednak celem przekazu i genezą na podstawie, której poeci zdecydowali się propagować właśnie taki wzorzec istnienia.
Renesans to przede wszystkim powrót do tego, co antyczne. Właśnie ze starożytnych filozofii czerpał zarówno Mikołaj Rej jak i Jan Kochanowski. Tak, więc w ich utworach znajdujemy namowę do życia według poglądów stoików i epikurejczyków, słyszymy nawołanie do Horeckiego „chwytania dnia” i wierności zasadzie złotego środka Arystotelesa. Dowiadujemy się jak nieprzecenioną wartością jest cnota, zdrowie i jak bardzo potrafi nas zaskoczyć Fortuna, od której jednak silniejszy jest Bóg, któremu trzeba zaufać, idąc za przykładem św. Franciszka.
Mniej, lecz jakże wymownie czerpali z antyku młodopolscy twórcy. Zarówno Kasprowicz jak i Staff powtórzą za renesansem wierność starożytnym wzorcom, ideałom i filozofii. Wyróżnia ich jednak inny kunszt, większy nacisk na wyszukaną formę przekazu. Poza tym nieznany w renesansie był dekadentyzm i katastrofizm końca XIX wieku, z którym zmierzył się Kasprowicz. Ani nietscheanizm i schopenhaueryzm, między którymi oscylował Staff. W odrodzeniu brak było innych koncepcji. Dlatego modernistyczne wzorce uważam za bardziej przemyślane i bliższe praktyczności.
            Dwudziestolecie nie czerpie z żadnych dawnych filozoficznych skarbców. I to właśnie je wyróżnia. Tuwim i Wierzyński, jako poeci Skamandra postulowali całkiem nowy pogląd na życie. Wojna się skończyła, Polska jest wolna, czas na zasadniczą zmianę. A więc przede wszystkim należy cieszyć się z życia, jako najwyższej wartości. Poezja nie jest już ani patetyczna, ani martyrologiczna, Jest całkowicie wolna i obowiązuje niczym nieograniczona swoboda pisania. Tematem staje się życie codzienne, zachwyt wszystkim, co nas otacza, nawet najbardziej błahymi rzeczami. Witalizm, siła, optymizm, zabawa, radość istnienia, tym emanuje skamandrycka liryka. Obaj twórcy wyrażali te postulaty czyniąc odbiorcą potencjalnego czytelnika, jak i stawiając zarzuty i odpowiadając na krytykę innych poetów epoki.
            Skoro motyw radości życia i pochwały codzienności jest stale obecny w literaturze, można by się zastanowić nad tym, co jest tak szczególnego w tej postawie. Jednak to już temat na kolejną, odrębną prezentacje.