Znalazł go na ziemi pustynnej, 
na odludziu, gdzie brzmiały tylko dzikie głosy.
Opiekował się nim i pouczał, 
strzegł jak źrenicy oka.
Jak orzeł, który krąży nad gniazdem, 
by z niego wywabić swe pisklęta,
I bierze je na skrzydła rozpostarte, 
niosąc je na samym sobie,
Tak Pan go prowadził, 
a nie było z nim obcego boga.


