niedziela, 30 marca 2014

IV niedziela Wielkiego Postu

(1 Sm 16,1b.6-7.10-13a)
Pan rzekł do Samuela: Napełnij oliwą twój róg i idź: Posyłam cię do Jessego Betlejemity, gdyż między jego synami upatrzyłem sobie króla. Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: Z pewnością przed Panem jest jego pomazaniec. Pan jednak rzekł do Samuela: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi , bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce. I Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich synów, lecz Samuel oświadczył Jessemu: Nie ich wybrał Pan. Samuel więc zapytał Jessego: Czy to już wszyscy młodzieńcy? Odrzekł: Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce. Samuel powiedział do Jessego: Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie. Posłał więc i przyprowadzono go: był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd. - Pan rzekł: Wstań i namaść go, to ten. Wziął więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci. Począwszy od tego dnia duch Pański opanował Dawida.

(Ps 23,1-6)
Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego

Pan jest moim pasterzem:
niczego mi nie braknie,
pozwała mi leżeć
na zielonych pastwiskach.

Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć,
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoją chwalę.

Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska
są moją pociechą.


Stół dla mnie zastawiasz
na oczach mych wrogów;
namaszczasz mi głowę olejkiem,
a kielich mój pełny po brzegi.

Dobroć i laska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana
po najdłuższe czasy.


(Ef 5,8-14)
Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości! Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]! O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem. Dlatego się mówi: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. (J 8,12b)
Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.
(J 9,1-41)
Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice? Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale /stało się tak/, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata. To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: Idź, obmyj się w sadzawce Siloam - co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc. A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze? Jedni twierdzili: Tak, to jest ten, a inni przeczyli: Nie, jest tylko do tamtego podobny. On zaś mówił: To ja jestem. Mówili więc do niego: Jakżeż oczy ci się otwarły? On odpowiedział: Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: Idź do sadzawki Siloam i obmyj się. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem. Rzekli do niego: Gdzież On jest? On odrzekł: Nie wiem. Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę. Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu. Inni powiedzieli: Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki? I powstało wśród nich rozdwojenie. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: A ty, co o Nim myślisz w związku z tym, że ci otworzył oczy? Odpowiedział: To prorok. Jednakże Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, tak że aż przywołali rodziców tego, który przejrzał, i wypytywali się ich w słowach: Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomym urodził? W jaki to sposób teraz widzi? Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomym. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi, nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, niech mówi za siebie. Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: Ma swoje lata, jego samego zapytajcie! Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem. Na to odpowiedział: Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę. Rzekli więc do niego: Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy? Odpowiedział im: Już wam powiedziałem, a wyście mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami? Wówczas go zelżyli i rzekli: Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi. Na to odpowiedział im ów człowiek: W tym wszystkim to jest dziwne, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast Bóg wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic czynić. Na to dali mu taką odpowiedź: Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać? I precz go wyrzucili. Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego? On odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył? Rzekł do niego Jezus: Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon. Jezus rzekł: Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci , którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi. Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli i rzekli do Niego: Czyż i my jesteśmy niewidomi? Jezus powiedział do nich: Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: "Widzimy", grzech wasz trwa nadal.

Bóg patrzy inaczej niż człowiek. Nie zatrzymuje się na tym, co widoczne dla oczu, ale widzi ludzkie wnętrze, ludzkie serce. Bóg widzi w ciemności, bo sam jest światłem. W końcu Bóg przywraca wzrok temu, który nie widział od urodzenia, stwarza go na nowo dla światła. Okazuje się jednak, że można mając oczy, niczego nie dostrzegać. I ten rodzaj ślepoty piętnuje dzisiaj Ewangelia.
O. Tomasz Zamorski OP, „Oremus” Wielki Post 2008, s. 106

sobota, 29 marca 2014

Oz 11, 1-4

Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem,
i syna swego wezwałem z Egiptu.
Im bardziej ich wzywałem,
tym dalej odchodzili ode Mnie,
a składali ofiary Baalom
i bożkom palili kadzidła.
A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima,
na swe ramiona ich brałem;
oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich.
Pociągnąłem ich ludzkimi więzami,
a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi
do swego policzka niemowlę -
schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go.


niedziela, 23 marca 2014

Boska tęsknota

"Dziś Jezus, zmęczony drogą, siada przy studni mojego życia. Jest utrudzony poszukiwaniem mnie w moich zagubieniach i odejściach. Prosi „Daj Mi pić”. Może i ja czuje się zaskoczony jak Samarytanka, a może z innych niż ona powodów, lecz i dla mnie jest niespodziewane to, że Jezus o coś mnie prosi, że mnie potrzebuje. Jemu nie chodzi tutaj o wodę, ale o spotkanie, dialog, rozmowę.

Jezu, Ty chcesz się dziś zemną spotkać. Pragniesz wsłuchać się w moje serce, moje życie. I poprowadzić mnie do źródła prawdziwego źródła - do studni mojego sumienia."

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2012”
Autor: ks. Tadeusz Domżał
Edycja Świętego Pawła

Umiarkowanie - ks. Edward Staniek

Emerytowana nauczycielka. Pracuje jeszcze w zakładzie wychowawczym. Częstuje swe pociechy cukierkami. Prosi, by ten, kto ma silną wolę, zjadł cukierka dopiero po zajęciach, a na razie zostawił je w zasięgu swojej ręki. Grupa liczy czternaście osób. Połowa zjadła cukierki natychmiast. Trzej następni załamują się w trakcie zajęć. Jeden się usprawiedliwia, że musiał zjeść cukierka, bo go rozpraszał, myślał tylko o cukierku i nic nie mógł zrobić. Czwórka z radością sięga po cukierka dopiero po zajęciach. Nauczycielka ma dla nich słowa uznania i w nagrodę otrzymują jabłko podzielone na cztery części.

Rozmawiam z nią prawie dwie godziny. Interesują mnie te konkrety wychowania. Zastanawiam się, jak często dzieci mają dziś tak mądrych wychowawców. Chodzi o doskonalenie silnej woli i bardzo trudnej, a zarazem bardzo ważnej umiejętności umiarkowania. Człowiek bowiem wpada w dwie krańcowości: albo przez nadmiar, albo przez brak. Bezpieczna zaś droga prowadzi środkiem.

Sytuacje, w jakich można się znaleźć, są bardzo różne. Szczęśliwy kto umie bezpiecznie przejść obok pokusy posiadania, dobrowolnie rezygnuje z dóbr, jakie są w jego zasięgu. Gdy żołnierze Corteza zdobyli skarbiec Montezumy, tak obładowali się złotem, że w drodze powrotnej z racji tego obciążenia stali się łatwym łupem tubylców. Stracili nie tylko złoto, ale i życie. Ocaleli jedynie ci, którzy nie tknęli złota.

Z drugiej strony umiejętność mądrego dzielenia małych zapasów wody na pustyni niejednemu człowiekowi uratowała życie. Z cnoty umiarkowania zdajemy egzamin w sytuacjach trudnych. Ona zawsze jest częścią mądrości.

Izraelici szemrzący przeciw Mojżeszowi z powodu zbyt małej ilości wody nie zdają egzaminu z umiarkowania. Nie umieją ograniczyć się wyłącznie do tego, co konieczne do życia. Nie umieją poprzestać na małym. Daleko im do postawy św. Pawła, który umiał obfitować i umiał biedę cierpieć.

Umiar dotyczy nie tylko wartości doczesnych. Winien on być zachowany również w sferze ducha. Okres Wielkiego Postu to czas sprawdzania, w jakim stopniu stać nas na umiarkowanie. Wystarczy uważniej, z zegarkiem w ręku obserwować, ile czasu w ciągu dnia spędzamy przed telewizorem. Czy nie przeszkadza on w spełnianiu obowiązków? Czy oglądanie programu nie dokonuje się kosztem odpoczynku? Czy stać nas na wyłączenie telewizora po to, by spokojnie porozmawiać z domownikami, by poczytać dobrą książkę lub przemyśleć poważne sprawy?

To samo dotyczy kupna wielu rzeczy. Człowiek umiarkowany zawsze pyta, o ile to jest mu potrzebne. Nigdy nie nabędzie rzeczy tylko dlatego, że się mu podobają. Jeśli kupuje rzecz potrzebną, płaci drogo, ale kupuje rzecz dobrą, by mogła służyć dłużej. Nieumiarkowany albo kupuje, co zobaczy, albo dusi grosze i nic nie kupi, bo szkoda mu wydać pieniędzy.

Umiarkowanie jest potrzebne w każdej godzinie życia. To ono decyduje o mądrym wykorzystaniu czasu, pieniędzy, sił. Ono stanowi fundament cierpliwości, spokoju, łagodności. Ono promieniuje pokojem i nawet w sytuacjach bardzo trudnych potrafi znaleźć rozwiązanie.

Szczęśliwe dzieci, których rodzice znają wartość zasady złotego środka i umieją tę zasadę im przekazać. Szczęśliwa młodzież, która spotkała wychowawcę wypełnionego pokojem umiarkowania.

Fundamentem umiarkowania jest silna wola. To ona potrafi oprzeć się pokusie nadmiaru i ona potrafi przeprowadzić człowieka bezpiecznie przez pustynię pragnienia, głodu i ubóstwa.

Praktyki postne, rezygnacja z części papierosów, z kieliszka wódki, z kupna rzeczy niekoniecznych do życia, a więc różne formy wyrzeczenia, to narzędzia doskonalące wolę. Osiągają one jeszcze większe rezultaty, gdy są ustawione pozytywnie. Nawiedzenie chorych, udział w Gorzkich Żalach, pomoc małżonce lub małżonkowi. Świadomie podjęty wysiłek w tym kierunku daje człowiekowi poczucie twórczego wykorzystania dnia i wypełnia radością.

czwartek, 20 marca 2014

Pokora

"W istocie zbawienie należy do pokornych, do tych, którzy uznając całkowitą zależność od Boga, przyjmują z Jego rąk jakikolwiek los, pomyślny lub niepomyślny — dostatek lub nędzę, szczęśliwość lub utrapienia — bez wynoszenia się i bez narzekania. Pokora — to przyjęcie właściwego stanu stworzeń, które nie mają nic własnego, bo wszystko, co posiadają — w zakresie bytu i działania — otrzymały od Boga. A zatem człowiek nie może korzystać samolubnie z otrzymanych darów ani chlubić się nimi jako rzeczą własną, ani też uważać się za pokrzywdzonego, gdy Opatrzność wyznaczyła mu życie ubogie, pokorne i ciche.

Pokora polega jeszcze na utrzymaniu we właściwych granicach poszanowania własnej godności. Człowiek bowiem chętnie uważa się za coś więcej, niż jest w istocie, i stawia się ponad innymi. Pokora jest prawdą i dlatego tak w stosunku do Boga, jak i w obcowaniu z bliźnim zajmuje właściwe miejsce, odpowiadające planom Bożym: wobec Boga miejsce żebraka, który jest świadomy, że nie ma nic i nie może nic bez pomocy Bożej. „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5), mówi Jezus, św. Paweł zaś wyjaśnia: „To Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 2, 13). Jest to więc miejsce ubogiego, lecz ufającego, świadomego, że Bóg go miłuje jak syna i że może zawsze liczyć na Bożą pomoc. Wobec bliźniego zaś pokora przyjmuje postawę brata, otwartego na potrzeby drugich, troskliwego i dzielącego z innymi swoje mienie, pragnącego bardziej służyć, niż aby mu służono."

sobota, 15 marca 2014

"Pan jest moją mocą i źródłem męstwa, Jemu zawdzięczam moje ocalenie."

Zaśpiewam na cześć Pana, który okrył się sławą,
gdy konia i jeźdźca pogrążył w morskiej toni.
Pan jest moją mocą i źródłem męstwa,
Jemu zawdzięczam moje ocalenie.
On Bogiem moim, uwielbiać Go będę,
On Bogiem mego ojca, będę Go wywyższać.
Pan, wojownik potężny,
«Ten, który jest», brzmi Jego imię.
Rzucił w morze rydwany faraona i wojsko jego,
wybrani wodzowie legli w Morzu Czerwonym.
Ogarnęły ich przepaści,
jak głaz runęli w głębinę.
Okazała się wtedy potęga Twej prawicy, Panie,
prawica Twoja, Panie, zmiażdżyła nieprzyjaciół.
Pełen mocy zniszczyłeś swoich wrogów,
wybuchnąłeś gniewem, co spalił ich jak słomę.
Od Twojego tchnienia spiętrzyły się wody,
jak wał stanęły ogromne fale,
w pośrodku morza zakrzepły otchłanie.
Mówił nieprzyjaciel: "Będę ścigał, dopadnę,
rozdzielę łupy i nasycę mą duszę,
dobędę miecza, moja ręka ich zniszczy!"
Lecz Tyś posłał swój wicher i przykryło ich morze,
zatonęli jak ołów wśród gwałtownych wirów.
Któż spomiędzy bogów równy Tobie, Panie,
kto blaskiem świętości podobny do Ciebie,
straszliwy w czynach, sprawiający cuda?
Wyciągnąłeś prawicę
i wchłonęła ich ziemia.
Ty zaś wiodłeś swą łaską lud oswobodzony
i doprowadziłeś go Twoją mocą
do swego mieszkania świętego.
Wprowadziłeś ich i osadziłeś na górze Twojego dziedzictwa,
w miejscu, któreś uczynił swoim mieszkaniem,
W świątyni zbudowanej Twoimi rękami;
Pan jest Królem na zawsze i na wieki.
Chwała Ojcu i Synowi,
i Duchowi Świętemu.
Jak była na początku, teraz i zawsze,
i na wieki wieków. Amen.

Na każdy dzień

"Fakt, że Bóg jest Ojcem, a człowiek Jego dzieckiem, nie zmniejsza jednak obowiązku posłuszeństwa, a nawet czyni go bardziej potrzebnym, bo wypływa teraz nie z niewolniczej bojaźni, lecz z dziecięcej miłości. „Miłości — poucza św. Tomasz — nie można pojąć bez posłuszeństwa... a to dlatego, że przyjaźń sprawia, iż wspólnie chcemy lub nie chcemy tych samych rzeczy” (II-a II-ae 104, 3). Posłuszeństwo jest owocem miłości, przyjaźni z Bogiem a równocześnie jej konkretnym dowodem. Im pełniej człowiek, wyrzekając się własnej woli, we wszystkim zgadza się z wolą Boga, tym ściślej łączy się z Nim w doskonałym zjednoczeniu."

"Dziękuję Ci, o Panie, szczerym sercem, gdy uczę się wyroków Twej sprawiedliwości. Przestrzegać będę Twych ustaw; nie opuszczaj mnie na długo.
Jak zachowam ścieżkę moją w czystości? Przestrzegając słów Twoich... opowiadam swoimi wargami wszystkie wyroki, jakie wydałeś. Cieszę się z drogi Twych upomnień jak z wszelkiego bogactwa.
Oto pożądam Twoich nakazów, zapewnij mi życie według Twej sprawiedliwości. Niech zstąpi na mnie Twoja łaska, o Panie, Twoje zbawienie według Twojej obietnicy. Będę umiał odpowiedzieć temu, kto mnie gani, bo polegam na Twoim słowie, będę zawsze przestrzegał Twojego prawa na wieki i stale będę kroczył odważnie, bo szukam Twoich przykazań (Psalm 119, 7-9. 13-14. 40-45)."

"Oto jaki ma być jedyny cel wszystkich naszych myśli, czynności, pragnień oraz naszych modlitw: sprawiać przyjemność Tobie, o Panie. Taka ma być nasza droga doskonałości: spełniać Twoją wole. Ty pragniesz, aby każdy z nas kochał Cię z całego serca... miłuje Cię z całego serca, kto szczerze powtarza to, co powiedział Apostoł: „Co mam czynić, Panie?” (Dz 22, 10). Panie, poucz mnie, czego żądasz ode mnie, pragnę bowiem spełniać to wszystko. Daj mi zrozumieć, że jeśli chcę tego, czego Ty chcesz, wówczas chce mojego największego dobra, Ty bowiem niewątpliwie chcesz dla mnie tego, co najlepsze...
Boże mój, Ty bądź wiec jedynym Panem mojego serca, weź je całe; niech dusza moja tylko Ciebie miłuje, Tobie tylko będzie posłuszna i szuka Twojego upodobania... Jezu mój, oddaje Ci całe moje serce i całą wolę. Kiedyś buntowała się ona przeciw Tobie, lecz teraz poświęcam Ci ją całą... rozporządzaj mną i moimi rzeczami, jak Ci się podoba; wszystko przyjmuję i na wszystko się zgadzam. O Miłości godna nieskończonej miłości, umiłowałaś mię aż do śmierci za mnie; miłuję Cię z całego serca, miłuje Cię więcej niż siebie samego i w ręce Twoje oddaję duszę moją (św. Alfons de Liguori)."



Uwolnić serce

"Chyba nigdy nie było bardziej zrozpaczonej kobiety niż wdowa z Sarepty.
W kraju spustoszonym głodem, bez żadnego dostępnego pożywienia, matka spogląda na resztki jedzenia i uświadamia sobie, że może przyrządzić ostatni posiłek.
Scena ta rozgrywa się prawie 3 tysiące lat temu, na długo przed tym, nim pojawiły się przepełnione jedzeniem Mcdonaldy, gdzie można było za niewielką kwotę najeść się do syta.
Panowała susza. Wszystkie jabłka zostały wyzbierane, wszystkie ziemniaki wykopane, nawet kora została zerwana z drzew. Wszystko co dało się zjeść było zjedzone, a ostatnią pewną rzeczą była śmierć.
A teraz wyobraź sobie, że jesteś tą wdową. Byłaś przy śmierci swojego męża – a teraz stoisz przed straszną perspektywą – oglądania śmierci z głodu Twojego syna.
I właśnie wtedy w Twoje życie wkracza Dziwny Człowiek, który mówi, że jest prorokiem Boga. Prosi byś przygotowała mu obiad. Kiedy Mu mówisz, że mąka i oliwa kończą się, że to co masz starczy tylko na jeden posiłek – dla Twojego syna – On zapewnia Cię, że jeśli upieczesz dla Niego chleb – mąka i oliwa nigdy się nie skończy.
Co masz do stracenia?
Robisz więc to o co Cię prosił i patrzysz ze zdumieniem jak Jego słowa się spełniają.
Przez miesiąc niewielka ilość mąki ani oliwy nie wyczerpały się.
Na początku otwierałaś dzban z wielkim niepokojem. Chciałaś wierzyć, że żyjesz dzięki cudowi, ale Twój umysł cały czas z tym walczył – „a może mąka tylko przykleiła się do boków dzbana”. Ale stopniowo zaczynasz rozumieć, że jest tylko jedno wyjaśnienie: Bóg w cudowny sposób troszczy się od Ciebie.
Z czasem już przestajesz się dziwić. Przyzwyczaiłaś się. W sumie, choć to wydaje się sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, byłabyś bardziej zdziwiona, gdyby naczynia okazały się puste niż pełne. Cudowne napełnienie jest non stop – dlatego nie wydaje się cudem. Tak po prostu jest i już.
Ale wtedy uderza cios i wytrąca Cie z samozadowolenia. Twój syn zaczyna chorować i po bolesnej walce z chorobą umiera.
Teraz jesteś wściekła na Bożego człowieka, który uchronił Cię przed głodem. Stajesz przed Eliaszem i mówisz mu wprost, co o Nim myślisz i że żałujesz spotkania Go.
Eliasz zabiera Twojego syna do tylnego pomieszczenia domu. Za chwilę nie możesz uwierzyć własnym oczom – Twój martwy syn wychodzi żywy i rzuca się dla Ciebie w ramiona.
Nigdy jeszcze nie odczułaś takiej radości i odruchowo wykrzykujesz : „Teraz naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo w Twoich ustach jest prawdą”
Nagle robi się cicho. Zdajesz sobie sprawę, że wcześniej obraziłaś człowieka, który uratował Ci syna. Teraz już wierzysz Bogu? Dopiero teraz?
A co jadłaś przez kilka ostatnich miesięcy?
Skąd brała się mąka w dzbanku i oliwa w beczułce? To nie był Bóg?
Teraz też tak jest. Cudowne zapewnienie codziennego posiłku przez Eliasza jest czymś normalnym. To co kiedyś było nadzwyczajne – dziś jest normalne, a nawet nudne.
Bo komu się chcę codziennie chodzić na Eucharystię? Kto docenia Moc jaką niesie ze sobą Ciało Chrystusa, które możesz przyjąć każdego dnia?
Niestety, dla wielu z nas to się stało zbyt nudne, zbyt powszednie. Wolimy czekać na coś bardziej spektakularnego. Ale Bóg dziś zachęca nas do tego aby docenić to co najważniejsze. Doceń bo ten pokarm daje Ci życie. I daje Ci siłę i moc do pokonywania problemów. Gdyby ludzie mieli świadomość jak wielką moc, ma świadome przyjęcie Eucharystii w kolejce stałoby się po kilka godzin."


Źródło: https://www.facebook.com/tajemnicaserca

piątek, 14 marca 2014

Na każdy dzień

"Peccavi, Domine, miserere mei! Przebacz, Ojcze, przebacz mnie nędznej i nie okazującej wdzięczności za tyle łask, jakie otrzymałam. Wyznaję, że Twoja dobroć zachowała mnie oblubienicą, chociaż przez grzechy moje nieustannie byłam Ci niewierną. Peccavi, Domine, miserere mei.
Co czynisz, o duszo moja? Nie wiesz, że Bóg stale patrzy na ciebie? Pamiętaj, że przed Jego okiem nigdy nie możesz się ukryć, żadna bowiem rzecz nie jest przed Nim zakryta... Połóż wiec kres swoim nieprawościom i czuwaj nad sobą samą.
Wiekuisty Boże, litościwy i miłosierny Ojcze, miej litość i miłosierdzie nad nami, jesteśmy bowiem ślepi, nie mamy żadnego światła, a najbardziej ja, najnędzniejsza z nędznych... Tyś prawdziwym słońcem, wejdź do duszy i oświeć ją sobą... Rozprosz ciemności i użycz jej światła; wyrzuć z niej lód miłości własnej, a zapal ogień miłości Twojej." (św. Katarzyna ze Sieny)

"Panie, zgrzeszyłem: zlituj się nade mną, biednym grzesznikiem. Spuść do serca mojego strumienie łez i szczery żal, abym mógł oczyścić dusze z grzechów moich, zanim pójdę do Ciebie. Panie, udziel mi swojej łaski i miłosierdzia. Niech one będą moją ozdobą i blaskiem, abym podobał się Tobie. Daj mi dobrą wole i wytrwałość, abym nieustannie odnawiał się w Twojej służbie i w chwaleniu Ciebie."
(Ruysbroeck)