niedziela, 8 września 2013

„Któż poznał Twój zamysł, Panie, gdyś nie dał mądrości?” Mdr 9, 17

„Któż z ludzi rozezna zamysł Boży? Albo któż pojmie wolę Pana?” (I czytanie: Mdr 9, 13-18).

W najlepszym wypadku człowiek zna „rzeczy ziemskie”, jak więc może uważać, że przenika zamysł Boży i rozumie „rzeczy niebieskie?” Jego rozumowania są „wątpliwe i niepewne”, zawsze podległe błędom, bo zmysły często go uwodzą, by przenosił wartości doczesne nad wieczne, dobra teraźniejsze nad przyszłe. Bez pomocy Bożej nie można nie ulec tym pokusom i błędom. Tylko Bóg może udzielić człowiekowi mądrości, która go oświeca na drodze dobra i poucza go, co jest Bogu miłe. „Tak — mówi Pismo święte — ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne i wybawiła ich Mądrość” (tamże 18).

Ta nauka osiągnęła szczyt, kiedy Jezus, Mądrość odwieczna, przyszedł ukazać ludziom przez swoje słowo i swój przykład drogę zbawienia. Taki jest temat dzisiejszej ewangelii (Łk 14, 25-33). „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (tamże 26). Słowo „nienawidzić” znaczy tutaj, według języka semickiego: „kochać mniej”, „nie stawiać wyżej”, jak wynika z podobnego wyrażenia u Mateusza. „Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (10, 37). Tylko Bóg ma prawo do bezwzględnego pierwszeństwa w sercu i życiu człowieka; Jezus jest Bogiem, a zatem słusznie wymaga tego jako nieodzownego warunku, aby być Jego uczniem. „Lecz Pan — wyjaśnia św. Ambroży — ani nie poleca nie uznawać natury, ani stać się jej niewolnikiem: poleca tak słuchać natury, by uczcić jej Sprawcę, a nie oddalać się od Boga wskutek miłości do rodziców”. To dotyczy wszystkich, nawet zwykłych wiernych, podobnie jak i wszystkich dotyczy następujące zdanie: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14, 27), Jezus zdążając do Jerozolimy, gdzie zostanie ukrzyżowany, tłumowi, który idzie za Nim, wskazuje na konieczność niesienia jak On krzyża z miłością i wytrwałością. On niósł krzyż aż do śmierci, na nim umarł; chrześcijanin nie może myśleć, że tylko niekiedy go poniesie, lecz powinien brać krzyż na ramiona każdego dnia, aż do śmierci.

Jak nie wolno stawiać ponad Chrystusa żadnego stworzenia, nawet najdroższego, tak też nie wolno stawiać nad Niego własnego powodzenia, korzyści lub zadowolenia. By naśladować Tego, kto umarł na krzyżu dla naszego zbawienia, trzeba być gotowym zaryzykować nawet życie. To jest mądrość, jakiej uczył Jezus, tak bardzo odmienna od rozumowań ludzi zatroskanych o dobra przemijające a zaniedbujących wieczne. Dwie kolejne krótkie przypowieści — o człowieku, który chciał wybudować wieżę, i o królu zamierzającym prowadzić wojnę — pozwalają rozważyć, że naśladowanie Chrystusa jest przedsięwzięciem bardzo doniosłym i zobowiązującym, a zatem nie można podejmować go lekkomyślnie. W tym wypadku jednak człowiek nie może się ograniczyć — jak dwaj bohaterowie przypowieści — do obliczania własnych zasobów i sił osobistych, by zobaczyć, czy może podjąć dzieło, lecz powinien zwrócić uwagę na czynnik donioślejszy: na łaskę, jakiej Bóg obficie udziela temu, kto chce być wierny Chrystusowi. Jeśli Bóg powołuje do naśladowania bardziej bezpośredniego i wyłącznego, jest pewne, że udziela równocześnie odpowiedniej łaski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz